Fronda.pl: Jak Pan ocena działania rządu Donalda Tuska w odniesieniu do tragedii powodzi, która nawiedziła Polskę, oraz decyzję premiera o pilnym wezwaniu z Brukseli Marcina Kierwińskiego, by ten objął funkcję pełnomocnika rządu ds. odbudowy popowodziowej?

Marcin Warchoł (poseł Suwerennej Polski, były minister sprawiedliwości): A jak można oceniać premiera, który wiedząc o nieuniknionym śmiertelnym zagrożeniu, mówi do kamer, że prognozy „nie są przesadnie alarmujące i nie ma powodów do paniki”? Jak można oceniać szefa rządu, który zlekceważył przygotowania do walki z powodzią? Jak można oceniać człowieka, który nie przejął się setką unijnych alarmów zapowiadających kataklizm? Który wstrzymał ponad 90 ważnych inwestycji retencyjnych, w tym 70 na samej Odrze. Mowa tu choćby o rozbudowie wałów przeciwpowodziowych. To jest szef rządu, którego wiceminister Urszula Zielińska w ogóle sprzeciwiała się budowie zbiorników retencyjnych.

Jak mam oceniać Donalda Tuska, który dla powodzian przeznacza grosze, a grube miliardy daje na swoją tubę propagandową - neo-TVP? Nawet jak zapowiedzieli 1000 zł na pokrycie kosztów osuszania, m to okazało się, że to jest kwota brutto. Słyszę też, że firmy zapłacą podatek od odszkodowania, a państwowy ubezpieczyciel PZU zaproponował kilkadziesiąt tysięcy za zniszczony i ubezpieczony na milion cały dom. Myślę, że przeznaczenie po 10 tys. zł dla ofiar powodzi, w sytuacji gdy wiceminister Michał Kołodziejczak chwali się butami za kilkanaście tysięcy, ma wymiar symboliczny tego rządu. 

Gdy wybuchła wojna na Ukrainie czy wcześniej pandemia koronawirusa lub gdy nastąpił kryzys węglowy rządząca Zjednoczona Prawica zwoływała pilne posiedzenia Sejmu i wiele razy do późnych godzin nocnych pracowaliśmy, by przyjąć jak najlepsze rozwiązania i przygotowywać kolejne tarcze ochronne. Tusk zaś robi pokazówki i tylko ruga przed kamerami podwładnych. Ta ekipa zaliczyła tak potężną klęską wizerunkową, że krytykują się już nawzajem nawet jawnie w mediach. 

A nominacja Marcina Kierwińskiego to po prostu rozgrywka w samej Platformie Obywatelskiej. Tusk chce osłabić środowisko Rafała Trzaskowskiego. Jako potencjalny pretendent do kandydowania w wyborach prezydenckich będzie marginalizowany przez Tuska, który sam przecież myśli o fotelu prezydenckim. Zresztą wiewiórki mówią, że ujawniona przez Onet afera z zatrudnieniem w Totalizatorze samych działaczy partyjnych, to z kolei cios w Tuska w grze o uśmiechniętego kandydata na prezydenturę. Niezależnie od tych gierek Tusk odegra z Kierwińskim teatr z dobrym i złym policjantem, gdzie wykonywanie czarnej roboty i odium przekazywania społeczeństwu nienajlepszych wiadomości weźmie na siebie Kierwiński. Ta katastrofa powodziowa musi mieć bowiem czyjąś twarz. I nie może to być twarz Tuska. Kierwiński będzie złym bojarem dobrego cara.

Nawet prorządowy publicysta Jacek Żakowski ocenił, że w zarządzaniu kryzysem powodziowym premier Tusk „sięgnął po metodę putinowską, której się w demokracjach nie stosuje”, po „autorytarny model zarządzania”, gdzie Tusk siedzi i „ruga” podwładnych. Na Żakowskiego wylała się oczywiście fala hejtu ze strony polityczno-dziennikarskiego obozu władzy, ale czy ta diagnoza nie uchwyciła jednak istoty sposobu sprawowania władzy przez Donalda Tuska?

Oczywiście, że tak. Znamienne jest to, w jaki sposób Tusk upokorzył nawet marszałka Sejmu Szymona Hołownię, gdy ten domagał się zwołania posiedzenia. Donald Tusk wykazał się tu niebywałą arogancją wobec prawa. Nie zgodził się na zwołanie Sejmu i załatwił wszystko rozporządzeniem. Natomiast swoimi medialnymi ustawkami paraliżuje administrację publiczną i służby, które po prostu boją się wychylić w swych działaniach. W porządku prawnym rozporządzenie Tuska nie ma żadnej wartości. Apelowaliśmy jako opozycja o zwołanie posiedzenia Sejmu i przyjęcie ustawy. Zgadzam się z Jackiem Żakowskim, że zarządzanie premiera poprzez rozporządzenia czy tweety przypomina standardy putinowskie. Car wydaje okólniki, a prawem kto by się przejmował… Prawem jest przecież to, co powie Putin, a w naszym przypadku Tusk. 

Wszyscy pamiętamy też słynne sceny, gdy Tusk wchodzi do zrujnowanego wskutek powodzi domu, a tam w środku czeka już operator z kamerą, który to wszystko filmuje. Przecież to obrazki żywcem wyjęte z rzeczywistości białoruskiej i rosyjskiej. 

Obecnej władzy mieszkańcy zalanych terenów zarzucają niewystarczającą sprawność w działaniach mających zapobiec tragicznym skutkom powodzi. Wydaje się natomiast, że trudno byłoby jej zarzucić brak sprawności w radzeniu sobie z tłumieniem głosów wobec niej krytycznych. Jak skomentowałby Pan zatrzymanie przez grupę uzbrojonych funkcjonariuszy pod zarzutem - jak tłumaczył szef policji nadkom. Boroń - „utrudniania akcji ratowniczej” mieszkańca Lądka-Zdroju, który po prostu poskarżył się w mediach społecznościowych na brak należytego wsparcia ze strony państwa w walce z powodzią, a także na grupy szabrowników i manipulacje TVP.

Doskonale pamiętam 2012 rok, gdy za poprzednich rządów Platformy Obywatelskiej uruchomiono cały aparat państwa przeciwko jednemu internaucie, który ośmielił się być krytycznym wobec ówczesnego prezydenta wywodzącego się z PO - Bronisława Komorowskiego. Sąd uznał wówczas internautę za winnego znieważenia prezydenta. Historia się powtarza, gdy do władzy powróciła ekipa Platformy Obywatelskiej. Ta władza w sposób bezwzględny realizuje strategię, którą można nazwać: silni wobec słabych, słabi wobec silnych. Kiedy bowiem dr Grzegorz Chocian mówi publicznie o tym, że był werbowany przez niemiecki wywiad, aby protestować przeciwko budowie w Polsce zbiorników retencyjnych, to nie widzimy, by służby podległe Tuskowi zajmowały się tą sprawą. Mamy też do czynienia ze wzrostem o 100 proc. fałszywych faktur, czyli powracają mafie vatowskie. I tym również służby się nie zajmują. Z Polski do Rosji wraca groźny rosyjski szpieg Rubcow, a przed wyjazdem jest mu podawana na tacy przez prokuratora wiedza z akt, która może być zagrożeniem dla interesu państwa. A tymczasem państwo zarządzane przez Tuska jest całe nakierowane na walkę z opozycją, z internautami prezentującymi krytyczne wobec niej opinie i szykanowaniem osadzonego w areszcie księdza. 

O rażących niejednokrotnie zaniedbaniach władz, również samorządowych donosi w kontekście powodzi raport NIK. A Konfederacja domaga się jak najszybszego powołania sejmowej komisji ds. zbadania tych zaniedbań. To inicjatywa, która powinna spotkać się z solidarnym poparciem pozostałych sił opozycyjnych w parlamencie?

Trudno mi się wypowiadać za cały mój obóz polityczny, ale ja jako poseł uważam, że wszelkie działania mające na celu zbadanie i prześwietlenie ogromnych zaniedbań, jakich się dopuszczono w obliczu tragedii powodzi, są potrzebne. Wspomnę tu choćby o doniesieniach mówiących o tym, że przed powodzią świadomie nie spuszczano wody ze zbiorników, by widok wyschniętych rzek dawał paliwo aktywistom klimatycznym do uprawiania propagandy, że „planeta płonie”.

Jeśli o klimacie mowa, to minister klimatu i środowiska Henning-Kloska właśnie zlikwidowała w swym resorcie działający tam zespół do spraw rozwoju energetyki jądrowej w Polsce. Zaskoczenie?

Nie, bo nie będzie atomu w Polsce. Obecna władza podjęła już w tej sprawie decyzję.

Zmiana lokalizacji budowy elektrowni jądrowej oznacza uśmiercenie tego projektu. A jak zapowiedziała nowa wojewoda pomorska, elektrownia jądrowa na Pomorzu wcale nie będzie budowana w Lubiatowie-Kopalinie, ale w okolicy Żarnowca w gminie Krokowa.

A przeniesienie tego zespołu do ministerstwa przemysłu jest jedynie konsekwencją zaniechania inwestycji w atom. Nie ma tutaj żadnych złudzeń. Podobnie zresztą jak w przypadku CPK.

Bardzo dziękuję za rozmowę.