Wypowiadając się na spotkaniu z politycznie zaangażowanymi przedstawicielami środowisk sędziowskich, Bodnar podkreślił, że kluczową kwestią będzie wprowadzenie procedur wznowienia postępowań, w których udział tzw. "neosędziów" mógł wpłynąć na ostateczne orzeczenia. Zaznaczył jednak, że sam system sądowniczy musi być stabilny i nie można podważać wyroków z dnia na dzień.

Jak czytamy, Bodnar musiałby znaleźć sposób na obejście istniejących przepisów, które regulują nominacje sędziowskie i gwarantują pewność orzeczeń wydanych przez powołanych sędziów.

Premier Donald Tusk wyraził swoje zadowolenie z działań Adama Bodnara i podkreślił, że propozycje dotyczące statusu "neosędziów" są kluczowe dla "przywracania praworządności" w Polsce. Na konferencji prasowej po piątkowym spotkaniu z przedstawicielami środowisk prawniczych Tusk zaznaczył, że udało się znaleźć wspólny język w kwestii podejmowanych kroków i przyszłych reform wymiaru sprawiedliwości.

– "Miejsca, które nasi poprzednicy zdewastowali, wymagają naprawy poprzez nowe ustawy" – powiedział Tusk, sugerując, że naprawa wymiaru sprawiedliwości będzie długotrwałym procesem, który obejmie szeroką gamę legislacyjnych zmian. Jego zdaniem „reforma” sądownictwa „musi przynieść sprawiedliwość”, która będzie „bardziej dostępna i przyjazna dla obywateli”, w – jak wiadomo – w ustach Tuska brzmi kuriozalnie i wprost przypomina orwellowskie ministerstwo prawdy, tudzież rosyjską „Prawdę”.

Podczas spotkania rządu z przedstawicielami środowisk prawniczych omawiano szczegółowe plany na współpracę. Tusk zaznaczył, że wspólna praca nie ograniczy się jedynie do tworzenia nowych ustaw, ale będzie obejmować codzienną praktykę w funkcjonowaniu sądów. – "Jest wiele pomysłów i idei, za którymi tak naprawdę jest obraz systemu sprawiedliwości dostępnego dla ludzi, przyjaznego dla ludzi, dużo szybszego i sprawniejszego" – mówił.

Podczas gdy premier Tusk i Bodnar mówią o gruntownych reform, krytycy obawiają się, że może to otworzyć drogę do dalszej politycznej ingerencji w wymiar sprawiedliwości. Proces anulowania nominacji sędziowskich może bowiem stać się precedensem, który w przyszłości wykorzystają inne siły polityczne, podważając stabilność całego systemu.