Cała historia zaczęła się jesienią 1989 roku kiedy to ówczesny I sekretarz KC PZPR Mieczysław Rakowski zaczął sygnalizować czołówce KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego… że polscy komuniści muszą liczyć się z sekwencją wydarzeń, która może doprowadzić do załamania się dotychczasowych struktur PZPR. Rakowski rozpoczął starania o udzielenie przez bratnią partię, rządzącą wówczas ZSRS pożyczki niezbędnej do przemienienia dawnej rządzącej partii komunistycznej w Polsce na jakąś formę nowoczesnej socjaldemokracji. Jak zeznawał potem w trakcie śledztwa przeprowadzonego w Rosji Witalij Antoniewicz Swietłow – referent w KC KPZR do spraw polskich w latach 1987 – 1988: „wiadomo mi, że w październiku – listopadzie 1989 r. w czasie oficjalnej wizyty I sekretarza KC PZPR w Moskwie w trakcie rozmowy Rakowskiego z Gorbaczowem osiągnięto zasadnicze porozumienie o udzielenie przez KPZR pomocy finansowej dla PZPR w formie kredytu. (...) Rakowski motywował swoją prośbę koniecznością poniesienia wydatków związanych z przygotowaniem zjazdu PZPR i kongresu założycielskiego nowej partii polskich sił lewicowych na wypłatę odpraw dla zredukowanych pracowników PZPR. (...) Rakowski poprosił o konkretną kwotę, obiecując zwrócić ją po roku po zorganizowaniu działalności komercyjnej partii”.
Jak wyjaśnił w dalszej części zeznań Swietłow, w Moskwie nie dysponowano banknotami w złotych polskich, dlatego zdecydowano przekazać Rakowskiemu dolary USA. Według zeznań w styczniu 1990 roku Witalij Swietłow wraz z drugim przedstawiciele KPZR Szewczenką, kierownikiem zarządu spraw KC PZPR udali się do Warszawy. Tam na lotnisku przywitał ich sowiecki urzędnik Władimir Tichmanowicz oraz Zbigniew Górecki, pracownik Wydziału Zagranicznego KC PZPR. Sowieckich gości ulokowano w willi Gierka w Klarysowie pod Warszawą. Następnie goście odwiedzili gmach KC PZPR gdzie w gabinecie Rakowskiego Szewczenko przekazał dwa pakiety z amerykańską walutą w gotówce. Co istotne potem znaleziono w rosyjskich archiwach notatkę KGB dla Walentina Falina – kierownika Wydziału Międzynarodowego KC KPZR, w której poinformowano o przeprowadzeniu operacji przekazania pieniędzy Rakowskiemu. Notatkę podpisał sam Leonid Szebraszyn, wiceszef, a potem szef KGB.
Na co poszły uzyskane pieniądze? Do informacji na ten temat dotarł jesienią 1991 roku tygodnik „Rossija”, który wówczas był jednym z pism wspierających Borysa Jelcyna w jego operacji wysadzenia z siodła I sekretarza KC KPZR Michaiła Gorbaczowa. „Rossija” cytowała dokument z sowieckiej partii komunistycznej, w której informowano Gorbaczowa że 300 tys. dolarów z przekazanej Polakom sumy poszło na stworzenie dziennika „Trybuna” a 200 tys. dolarów na wypłatę odpraw dla pracowników aparatu PZPR. Istotny był cytat z tego dokumentu: „Z otrzymanego od nas kredytu (Polakom) pozostało około 700 tys. dolarów. Kierownictwo SdRP (chodzi o Socjaldemokrację RP partię powołaną na miejsce rozwiązanej PZPR) gotowe jest już teraz zwrócić KPZR 500 tys. dolarów a pozostałe 200 tys. puścić w obieg aby z tytułu otrzymywanych dochodów wypłacić dług ratami”.
Po latach pytany o to Mieczysław Rakowski niechętnie potwierdził wzięcie pieniędzy od Sowietów, ale starał się zbagatelizować całą sprawę, jako normalne w tamtych relacjach formy pomocy między dwoma partiami komunistycznymi. „Część polskiej prasy czyni z tego sensację. Nie wydaje mi się, aby to rzeczywiście stanowiło rewelację. Współpraca między PZPR a KPZR nie była skrywana, lecz bardzo ostentacyjna. Przewidywałem, że partia znajdzie się w trudnej sytuacji materialnej, że niezbędne będą środki na utrzymanie jej agend oraz licznego aparatu”.
Rakowski stwierdził, że przez dwa tygodnie, jakie minęły od otrzymania gotówki do rozwiązania PZPR, pieniądze nie zostały wydane, a on zabrał je do swego prywatnego mieszkania i umieścił w specjalnie zakupionej na ten cel pancernej szafie. A w październiku 1990 r. oddał Janajewowi 600 tys. dolarów i pożyczone złotówki. Zwraca uwagę to, że operacja została przeprowadzona w całkowicie nielegalny sposób nawet na tle ówczesnego prawa. Według notatek sowieckich kredytodawców, w sprawę pożyczki i jej wykorzystania bardzo silnie zaangażowany był Leszek Miller, wówczas sekretarz generalny SdRP i wg rosyjskich dokumentów to właśnie Miller zobowiązał się do spłaty 500 tys. dolarów pożyczki. Potem po latach Miller stanowczo zaprzeczał, by miał cokolwiek wspólnego z pożyczką. Tak samo komisja rewizyjna SdRP w dokumencie oceniającym zarządzanie majątkiem partyjnym poinformowała, że „nie znalazła potwierdzenia przepływu środków finansowych pochodzących ze źródeł radzieckiej”.
W 1991 roku już za rządów pierwszego rządu RP bez udziału komunistów – gabinetu Jana Krzysztofa Bieleckiego polska prokuratura i Urząd Ochrony Państwa wszczęły śledztwo w tej sprawie, które trwało w kolejnych latach 1992 i 1993. Śledczy pojechali nawet w tej sprawie do Moskwy gdzie akurat nowa ekipa Jelcyna pozwoliła przybyszom z Warszawy obejrzeć dokumenty po dawnej KC PZPR. Dzięki temu znamy dokumenty potwierdzające udział KGB w całej sprawie. Jednak śledztwo szło opornie. Kolejno umarzano je i wznawiano i zmieniano prowadzących sprawę prokuratorów. Ostatecznie kontrowersje w łonie prokuratury dotyczyły, czy prosić sejm o uchylenie immunitetu poselskiego Leszka Millera. W lutym 1993 zastępca prokuratora generalnego Stanisław Iwanicki złożył taki wniosek, a posłowie przychylili się do niego. Miller został nawet przesłuchany ale śledztwo dalej się wlokło w ślimaczym tempie.
Gdy komuniści zwyciężyli w wyborach do sejmu we wrześniu 1993 roku czerwoni towarzysze zadbali, aby sprawie ukręcić łeb. Po kolejnej serii umorzeń i wznowień śledztwa sprawę zamknął w 1995 roku Minister Sprawiedliwości z ramienia SdRP Jerzy Jaskiernia. Charakterystyczne były uzasadnienia takiej decyzji. W sprawie dotyczącej Rakowskiego powołano się na znikomy stopień szkodliwości czynu” a w wypadku Millera uzasadniono to brakiem dowodów popełnienia przestępstwa. Jedynymi poszkodowanymi w całej sprawie okazali się prokuratorzy, którzy dążyli do oskarżenia Millera i Rakowskiego, którzy bardzo szybko zostali zepchnięci na boczny tor.
Cała sprawa była dobrym przykładem skuteczności postkomunistów nawet w latach 1990-1993, kiedy formalnie byli pozbawieni wpływów. Można tylko domyśleć się, jak posiadane przez byłych esbeków teczki kompromitujące działaczy Solidarności mogły wpływać na decyzję o spowalnianiu lub wręcz paraliżowaniu śledztwa w sprawie pieniędzy sowieckich. Ważna była też postawa większości mediów na czele z „Gazetą Wyborczą”, która sprawę pieniędzy z Moskwy bardzo wyraźnie lekceważyła.
Gdy po 2006 roku Zbigniew Ziobro ujawnił materiały ze śledztwa w sprawie moskiewskiej pożyczki rozważane było powołanie specjalnej komisji śledczej w tej sprawie. Do powołania komisji jednak nie doszło wskutek braku odpowiedniej większości w Sejmie. Po latach autorzy książki o Jerzym Urbanie Marek Sterlingof i Dorota Karaś ujawnili że część pieniędzy ze słynnej moskiewskiej pożyczki trafiła do Jerzego Urbana, który mógł dzięki niej rozkręcić wydawanie wpływowego wówczas tygodnika „Nie”. Paradoksalnie obóz liberalny dopiero teraz przypomina sprawę udziału Millera w pożyczce od KPZR sugerując, że sprawa ta może dziś wyjaśnić zaangażowanie Millera po stronie rosyjskiej w uprawianiu propagandy antyukraińskiej. O pieniądzach z Kremla przypomniano sobie dopiero, gdy Miller demonstruje znów prorosyjskie sympatie.
