Jak przekonywał publicznie wicemarszałek Zgorzelski - politycy PiS mieli szantażować współkoalicjantów z Solidarnej Polski. Jeśli ci ostatni będą konsekwentnie obstawać przy swoich postulatach w sprawie reformy sądownictwa, czym wpłyną na dalsze blokowanie Polsce przez KE środków z KPO, to pewna ilość posłów PiS może nie pojawić się na sali sejmowej podczas głosowania nad odwołaniem ministra sprawiedliwości, a zarazem lidera SP Zbigniewa Ziobry.

Tymczasem spiskowe teorie Sherlocka Holmesa z PSL nijak się mają do rzeczywistości. Przepisy Konstytucji RP jasno bowiem precyzują, że Sejm wyraża wotum nieufności większością głosów ustawowej liczby posłów. Co sprawia, iż rzekome szantażowane nieobecnością posłów PiS podczas głosowania nie miałoby kompletnie żadnego sensu.

Gdyby posłowie partii rządzącej chcieli pomóc w utrąceniu ministra Ziobry musieliby się na Sali Sejmowej pojawić i głosować za odwołaniem szefa resortu sprawiedliwości. A tego typu rozwiązanie, przynajmniej póki co, ciężko sobie wyobrazić każdemu zwykłemu śmiertelnikowi, który nie został obdarowany wyobraźnią na miarę tej, jaką może się pochwalić Piotr Zgorzelski.