W drugiej połowie lat 80. Piotr Gajewski, według ustaleń dziennikarzy, miał brać udział w przestępstwie, którego celem było rabowanie ciężarówki. Po dokonaniu napadu, jego bracia zamordowali kierowcę pojazdu, zakopując go żywcem. Gajewski, jak stwierdził sąd, nie tylko był świadkiem zbrodni, ale i brał aktywny udział w jej tuszowaniu. Jednak postępowanie karne przeciwko niemu zostało umorzone na mocy tzw. ustawy abolicyjnej z 1986 roku, która obejmowała m.in. osoby oskarżone o przestępstwa polityczne.

Sytuacja nabrała jeszcze większego rozgłosu, gdy ujawniono, że Piotr Gajewski – ojciec posłanki – miał przekazać darowiznę w postaci podwarszawskiego domu, w którym mieszkała rodzina Gajewskich. Informacje te szybko stały się tematem medialnym, budząc kontrowersje i pytania o moralność i historię polityków.

W obliczu tych doniesień, swoje zaniepokojenie wyraziła posłanka Małgorzata Golińska z PiS: "To informacje wstrząsające, które mogą dotyczyć osób na najwyższych szczeblach władzy. Warto zastanowić się, czy dziennikarze, którzy ujawnili tę sprawę, mają odpowiednią ochronę" – mówiła w wywiadzie dla TV Republika, wskazując na potencjalne niebezpieczeństwa związane z ujawnieniem takich informacji.

Sprawa Gajewskich, a w szczególności temat zatarcia śladów po brutalnym morderstwie, wywołały także poważne pytania o funkcjonowanie władzy w PRL i o stosowanie wyjątkowych ustaw abolicyjnych, które mogą być wykorzystywane do ochrony osób związanych z reżimem.