"Zaskoczyła mnie niska frekwencja; wiele osób towarzyszyło swoim bliskim, ale sami głosu nie oddali" - powiedziała Nazli.

"Niestety nie możemy nikogo namawiać do głosowania ani przekonywać o ważności udziału w wyborach" - dodała.

Wszystko wskazuje, że w wyborach po raz kolejny zwycięży obecnie urzędujący Recep Tayyip Erdogan, któremu udało się uzyskać kilkuprocentową przewagę nad Kemalem Kilicdaroglu.

Frekwencja była jednak niższa niż w pierwszej turze, która miała miejsce 14 maja.

"Zgłosiłam się jako wolontariuszka, żeby obserwować wybory i pomóc powstrzymać możliwe nadużycia ze strony dobrze zorganizowanych partii" - powiedziała Nazli.

"W lokalu wyborczym czuć wyraźne napięcie pomiędzy obserwatorami wspierającymi różnych kandydatów. Zwolennicy AKP (Partia Rozwoju i Sprawiedliwości, z której pochodzi Erdogan - red.) nalegają na szybsze liczenie głosów, ale przewodniczący komisji stanowczo trzyma się wytycznych" - dodała.

"Widać było różnice w nastawieniu zwolenników dwóch kandydatów, część była zadowolona, jakby oczekiwała wygranej w ważnym turnieju – to wyborcy prezydenta Erdogana; część była naprawdę przybita – to opozycja" - powiedziała.