W piątek doszło do masakry w czasie koncertu w Crocus City Hall na przedmieściach Moskwy. Zamaskowane osoby otworzyły ogień do przebywających w budynku ludzi. Doszło też do eksplozji i pożaru. Zginęło co najmniej 139 osób, a ponad 200 zostało rannych. Oficjalnie do zamachu przyznało się Państwo Islamskie. Tymczasem do swoich celów tragedię próbuje wykorzystać propaganda Kremla.

Władimir Putin przyznał, że atak przeprowadzili radykalni islamiści. Dodał jednak, że choć wiadomo, kto dokonał zbrodni, to nie wiadomo, kto ją zlecił.

Portal Guardian przekazał, że dyrektor FSB Aleksandr Bortnikow obwinił Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i Ukrainę.

- „Bortnikow nie przytoczył żadnych dowodów na prawdziwość swoich twierdzeń”

- zaznacza serwis.

Tymczasem ISIS grozi Rosji kolejnymi zamachami w zemście za torturowanie zatrzymanych zamachowców.

- „Do wszystkich dzikich Rosjan, a w szczególności do Putina! Strzeżcie się! Nie myślcie, że nie mamy możliwości, by zemścić się na was za naszych zniewolonych braci (...) Zadamy wam taki cios w głowę, że zapamiętają go wszystkie pokolenia (...) Oczekujcie bardzo ciężkich, śmiertelnych, krwawych, bolesnych, piekielnych i niszczycielskich ciosów. Bardzo szybko!”

- brzmi komunikat terrorystów podany wczoraj przez irańskie media.