Prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślił na dzisiejszej konferencji prasowej, że należy odróżnić pomoc uciekającym przed talibami Afgańczykom od współpracy z reżimem Łukaszenki. Pierwszy wariant wpisuje się w szczytną działalność, drugi natomiast, zaznaczył wicepremier, w działalność antypaństwową i antypolską.

Prezes PiS i wicepremier ds. bezpieczeństwa uczestniczył dziś w wyjazdowym posiedzeniu Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych poświęconemu sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Po posiedzeniu wystąpił na konferencji prasowej, w czasie której padło pytanie o działalność fundacji i stowarzyszeń, które na własną rękę chcą ratować uchodźców. Wicepremier stanowczo zaznaczył, że w sytuacji na wschodniej granicy nie ma mowy o ratowaniu uchodźców. Wskazał, że granicę białoruską próbują przekroczyć osoby, których życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Osoby te z własnej woli znajdują się na Białorusi.

- „Oni chcą tam być i chcą jeszcze do tego próbować forsować nielegalnie polskie i jednocześnie unijne granice, więc sądzę, że pani mówi o kimś innym”

- stwierdził, przywołując zasadę prawa rzymskiego, wedle której „chcącemu nie dzieje się krzywda”.

- „Jeżeli ktoś chce pomagać na przykład tym Białorusinom, którzy uciekają przez Łukaszenką, czy tym Afgańczykom, którzy uciekają przed talibami – to oczywiście jest to bardzo szczytna działalność. Natomiast jeżeli ktoś chce współpracować z Łukaszenką w jego operacjach, to to jest działalność w najwyższym stopniu szkodliwa i po prostu antypaństwowa i antypolska”

- ocenił wicepremier.

Konferencja zbiegła się w czasie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, który potwierdził dziś nadrzędność Konstytucji nad prawem UE. Pytany o sprawę prezes PiS zaznaczył, że nie zna jeszcze szczegółów tego orzeczenia. Wyjaśnił jednak własne stanowisko na ten temat.

- „Mam nadzieję, że została powiedziana rzecz oczywista i mówiona już wielokrotnie (…), to znaczy, że w Polsce najwyższym aktem prawnym, któremu podlegają także akty UE, jest konstytucja. Gdyby powiedzieć inaczej, to oznaczałoby, że Polska nie jest suwerennym państwem, a po drugie, że w Polsce nie ma demokracji, bo nie ma obywateli, a obywatele są wtedy, jeżeli tworzą lud, który decyduje, który rządzi. Jeżeli by się okazało, że prawo ustalane w różnych procedurach może zmieniać wszystko co chce, także w istocie polską konstytucję, to by znaczyło, że demokracja jest czystym pozorem, czystą fikcją”

- mówił.

Podkreślił, że w Polsce najwyższym aktem jest Konstytucja.

- „W sferze, w której nie zgodziliśmy się na to, żeby to zostało przejęte przez UE, obowiązują tylko polskie przepisy i UE nie ma do tego prawa się wtrącać. To dotyczy między innymi wymiaru sprawiedliwości - tu UE nie ma nic do powiedzenia”

- zaznaczył.

kak/PAP