W czwartek rano zamaskowani i uzbrojeni napastnicy z organizacji Al-Szabab wtargnęli  na teren uniwersytetu w Garissie, na wschodzie Kenii, w odległości ok. 200 km od granicy z Somalią. Strzelając na oślep i rzucając granaty zabili 148 osób. Co najmniej 79 osób zostało rannych. Nie jest to  jednak ostateczny bilans, ponieważ wiele osób uważa się wciąż za zaginione.

Terroryści atakowali studentów - chrześcijan, a uwalniali muzułmanów. Policji i służbom bezpieczeństwa udało się opanować sytuację dopiero po 15 godzinach. Reuters informuje, że wśród miejscowej ludności narasta gniew na władze, które nie uczyniły praktycznie nic aby zapobiec tragedii, mimo licznych ostrzeżeń, że atak na uniwersytet nastąpi wkrótce.

Studentka Hellen Titus ocalała, ponieważ udawała osobę martwą. Jak mówi, rozsmarowała po swoim ciele krew zastrzelonych studentów, dzięki czemu udało jej się zmylić terrorystów.

Prezydent USA Barack Obama zapewnił w piątek prezydenta Kenii Uhuru Kenyattę o swoim poparciu i solidarności w walce z "plagą terroryzmu". Oświadczył też, że wciąż zamierza złożyć wizytę w Kenii w tym roku.

KZ/Cnn.com