Fronda.pl: Panie pośle, mija 77 lat od momentu, gdy Niemcy napadli na Polskę, rozpoczynając tym samym II Wojnę Światową, a dla nas jeden z najgorszych okresów w historii. Jak na sprawę tego ataku powinniśmy patrzeć dzisiaj? Czy można już mówić o zabliźnieniu ran, czy też narody polski i niemiecki nadal więcej dzieli niż łączy?

Arkadiusz Czartoryski, poseł, PiS: Dzisiaj z pewnością więcej łączy. Minęło już wiele lat, Niemcy zdecydowanie odrzucili nazizm i hitleryzm i nie uważają tego w żaden sposób za swoje pozytywne dziedzictwo i to trzeba obiektywnie zauważyć. W Niemczech tak instytucjonalnie, jak i społecznie nazizm został odrzucony, potępiony. Ponadto żyjemy we wspólnej Europie i przykładów dobrej współpracy moglibyśmy wskazać całe mnóstwo, tak na polu kultury, jak i gospodarki. Tak więc myślę, że po tych wszystkich latach dziedzictwo brutalnego najazdu nazistowskich Niemiec na Polskę jest elementem, który już dzisiaj nie przeszkadza współpracować naszym narodom. Druga sprawa jest taka, żeby całą tę pamięć historyczną zachować zgodnie z faktycznym stanem rzeczy, a tu jest nadal wiele do zrobienia. Jeśli chodzi o stronę Polską to pamiętajmy, że wciąż czekamy na muzeum II Wojny Światowej. Jest także kwestia kinematografii i filmów powstających w Niemczech, które tę historię wypaczają. Jeśli więc chodzi o pamięć historyczną, to wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia. Wspomnieć wystarczy serial "Nasze matki, nasi ojcowie", czy inne filmy, które w Niemczech zostały przyjęte pozytywnie mimo, iż wypaczają historię. Nie chciałbym natomiast mówić, że tego typu sytuacje w jakiś sposób uniemożliwiają nam współpracę z Niemcami. To jest nasz partner gospodarczy, który w żaden sposób nie jest do nas wrogo nastawiony.

Jaka jest świadomość historyczna naszego narodu jeśli chodzi o II Wojnę Światową? Czy dobrze znamy swoją własną historię?

Chyba nie jest z tym najgorzej. Być może dlatego, że Polacy zostali tak głęboko doświadczeni podczas II Wojny Światowej. Było to tak potężnie negatywne wydarzenie w naszych dziejach, że zarówno w pracy historyków, jak i w literaturze, czy szerzej – kulturze – mocno utkwiła ta trauma II Wojny Światowej. Sądzę więc, że na tle innych narodów Europy jesteśmy wyjątkowo dobrze zorientowani jeśli chodzi o to, co wydarzyło się w latach 1939-1945. Nie znaczy to oczywiście, że nie powinniśmy dalej dbać o tę świadomość historyczną. Istotne jest, by o naszych doświadczeniach II Wojny światowej mówić przede wszystkim poza granicami naszego kraju, bo tam wygląda to gorzej. Nie za bardzo dbamy o to, by przypominać komercyjnemu i szybko zapominającemu światu naszego wkładu w zwycięstwo w II Wojnie Światowej. Jeśli już miałbym o coś zgłosić pretensje, to o to, że przez ostatnich 27 lat nie znalazły się stosowne pieniądze na dobre produkcje filmowe z udziałem zagranicznych aktorów, które mogłyby przebić się do opinii publicznej w Europie Zachodniej. Filmy fabularne traktujące o II Wojnie Światowej powstawały i powstają w Stanach Zjednoczonych i Europie i zwykle są popularne. Niestety nie ma tu filmów polskich, w przeciwieństwie do niemieckich. Wspomnieć wystarczy film o wielkiej ucieczce z Prus Wschodnich, czy też "Upadek", traktujący o ostatnich dniach III Rzeszy, a także "Gustloff – rejs ku śmierci". To są potężne filmy z dużym nakładem, pokazujące niemieckie cierpienia podczas II Wojny Światowej. Polacy tego niestety nie robią, a szkoda. Powstanie co prawda jeden film o Powstaniu Warszawskim 44', ale to jest zdecydowanie za mało. Moim marzeniem byłoby, aby powstał chociażby film o generale Maczku. Mamy obecnie próbę stworzenia filmu o Dywizjonie 303, ale nie wiadomo jaki będzie skutek. Takich wydarzeń jak Monte Cassino, Tobruk, Narvik czy polska flota i lotnicy na Zachodzie było naprawdę dużo. Podobnie na wschodzie - chociażby exodus Armii Andersa. To są tematy na wielkie epopeje filmowe, a dzieł tych jak nie było, tak nie ma. Młodzi ludzie sięgają jednak zdecydowanie częściej do ekranów niż książek i to tam właśnie jest największa szansa na zaprezentowanie naszego punktu widzenia podczas II Wojny Światowej. Podobnie w przypadku Muzeum II Wojny Światowej. Tam także powinien być ukazany polski punkt widzenia, aby turyści odwiedzający Polskę i to muzeum lub Muzeum Powstania Warszawskiego, czy Muzeum Historii Żydów Polskich mogli zrozumieć co wydarzyło się w latach 1939-1945 w Polsce. Sądzę, że jesteśmy do tego w pełni uprawnieni, ponieważ to my zostaliśmy przez Hitlera napadnięci jako pierwsi, później z kolei przez Rosję. Ponadto - żaden naród na świecie nie poniósł w II Wojnie Światowej tak wielkich strat ludzkich i materialnych jak Polska. Dlatego też tak ubolewam nad tym, że profil powstającego Muzeum II Wojny Światowej jest po prostu ogólny, mówiący o nieszczęściach wszystkich państw. Niespecjalnie mi się to podoba, zwłaszcza że pomimo tak wielu milionów weń zainwestowanych - muzeum nadal nie ma.

Jak wygląda obecnie polityka historyczna naszych władz? Wciąż chyba nazbyt często słyszymy w zagranicznych mediach o "polskich obozach zagłady" oraz o tym, że to Polacy pomagali Niemcom mordować Żydów. Czy Polska wystarczająco głośno sprzeciwia się takim oszczerstwom, czy też potrzeba pracy nad tym tematem?

W tej chwili Polska sprzeciwia się bardzo głośno. Obecnie mowa o "polskich obozach zagłady" może być już ścigana z urzędu. Należy wyjątkowo mocno podkreślić to, co w tym zakresie zrobiło polskie Ministerstwo Sprawiedliwości. I bardzo dobrze, że tak się stało, bo nazywanie niemieckich obozów koncentracyjnych, w których zginęły miliony Polaków, "polskimi obozami zagłady" jest po prostu tak obrzydliwe i wypaczające historię, że powinno być ścigane. Przypomnę, że decyzja na ten temat zapadła kilkanaście dni temu. Okazało się bowiem, że praca różnych fundacji i stowarzyszeń, które pomagały w tłumaczeniu choćby dziennikarzom z Europy Zachodniej tego faktu nie była skuteczna, więc będziemy ścigać to z urzędu i sądzę, że jest to dobra droga, by pomysły tego typu ukrócić. Wracając jeszcze do Muzeum II Wojny Światowej - wszystko wskazuje na to, że podjęte działania przez premiera Glińskiego i ministra Jarosława Sellina spowodują przyspieszenie prac i otwarcie tego muzeum oraz zmianę narracji, która moim zdaniem była błędna. Przykładów tego typu jest więcej, a w tej chwili czekamy na filmy i zobaczymy jak będzie rozwijała się dalej nasza kinematografia, bo tutaj mamy niewykorzystane możliwości.

Polskie władze wydają się być bardzo mocno zaangażowane w promocję postaw patriotycznych oraz pamięci o naszych bohaterach narodowych. Kogo my, Polacy, powinniśmy szczególnie zapamiętać jeśli chodzi o II Wojnę Światową?

To jest bardzo ciekawe pytanie. Mamy bowiem dosyć mocno upamiętnione te osoby, które w sposób heroiczny zachowywały się w okresie II Wojny Światowej. Chodzi chociażby o bohaterów takich jak Rotmistrz Pilecki, powstańcy warszawscy i wiele innych postaci, które można by wymieniać godzinami. Myślę jednak, że w tej chwili w Polsce brakuje położenia nacisku na upamiętnienie tych momentów II Wojny Światowej,  w których nie ponosiliśmy wielkich ofiar, natomiast odnosiliśmy wielkie sukcesy. Chodzi tu chociażby o wspaniałe dokonania floty polskiej, zwycięstwo pod Monte Cassino, Bitwa pod Falaise oraz oczywiście zmagania polskich lotników. Mieliśmy kilka takich naprawdę pięknych błysków podczas wspomnianej wojny i tu jest na pewno jeszcze wiele do zrobienia. To należałoby wykorzystać w celu promocji polskich dokonań podczas II Wojny Światowej. Mieliśmy świetnych dowódców, zwycięstwa - zarówno w podziemiu, w partyzantce, czy na froncie zachodnim. Myślę, że na to właśnie powinniśmy położyć większy nacisk. Świetnym przykładem byłyby tu losy pilotów z Dywizjonu 303, które są tak niesamowite, że biografia każdego z nich zasługuje na odrębny film. To byli ludzie, którzy pozostali aktywni jeszcze wiele lat po wojnie. W Polsce byli nawet prześladowani. A niestety zarówno dla nas, jak i dla świata, jest to przykład prawie nieznany.

Dziękuję za rozmowę.