Strażacy z OSP Regut informowali dziś, że lider Wiosny, Robert Biedroń uratował z płonącego auta 2-letniego chłopca oraz jego ojca. Polityk miał również udzielić mężczyźnie i dziecku schronienia w swoim aucie oraz bohatersko ugasić pożar. Warszawska policja, a także jeden ze świadków zdarzenia, mają zgoła inne informacje w tej sprawie. 

"W imieniu policjanta, który wczoraj spowodował kolizję w Taborze, chcemy podziękować osobom udzielającym mu pomocy zaraz po zdarzeniu. Szczególnie gorąco dziękujemy młodej kobiecie, która zaopiekowała się 2-letnim Bartkiem. To ona była pierwszą osobą, która udzieliła pomocy" -poinformowała stołeczna policja na Twitterze. KSP informuje dalej, że policjant zaraz po zdarzeniu uwolnił dziecko z fotelika i wyciągnął je z wnętrza auta, celem zapewnienia bezpieczeństwa. 

"Pomocy udzieliła im wspomniana Pani, która wzięła Bartka na ręce oraz udostępniła policjantowi gaśnicę ze swojego samochodu. Gdy tylko Bartuś zaczął płakać, ojciec zostawił auto i przejął z powrotem opiekę nad chłopcem. Będące na miejscu osoby wskazały mu pojazd, w którym mógł schronić dziecko przed chłodem. Okazało się, że samochodem podróżował Pan Biedroń"-relacjonują funkcjonariusze. 

Sprawą zainteresowali się także dziennikarze portalu wPolityce.pl. Jak udało im się ustalić, to ojciec 2-letniego Bartka zajął się synem i uratował go z pożaru oraz rozpoczął akcję gaszenia ognia. Polityk miał brać udział wyłącznie w dogaszaniu płonącego auta i udzielić swojego samochodu jako schronienia dla dziecka. 

yenn/wPolityce.pl, Twitter, Fronda.pl