Czy Konfederacja to już tylko partia kompletnego obciachu i totalnych odlotów? Czy może coś tam jednak godnego uwagi da się wykrzesać?

W ubiegłym tygodniu Janusz Korwin-Mikke popisywał się swoją wiedzą na poziomie szkoły podstawowej. Twierdził, że wirusy są potrzebne, bo wzbogacają ludzki kod genetyczny. A że tam ktoś umrze? No to tylko ci najsłabsi i nie ma się czym przejmować. No ciekawe, jak by się JKM czuł, gdyby tym najsłabszym okazał się ktoś z jego bliskiej rodziny?

Dzisiaj z kolei w sejmie głos zabrał drugi tęgi mózg Konfederacji, Grzegorz Braun. Wystąpił podczas specjalnego posiedzenia sejmu, którego celem było omówienie sytuacji dotyczącej możliwych zagrożeń koronawirusem w Polsce.

Bram powiedział:

- Czy chodzi o koronawirusa czy też może chodzi o wprowadzany kuchennymi drzwiami projekt ustawy „Stan wojenny + koronawirus”. To ustawa, która proponuje redefinicję pojęcia stanów nadzwyczajnych, wyłączenie odpowiedzialności władzy za straty, szkody, krzywdy… Co państwo kombinujecie?

Dodał też, że prezydentowi RP „starsi i mądrzejsi zaproponowali” (…), by zwołać taki PR-owski event”.

Dzisiaj też podczas posiedzenia Sejmu Janusz Korwin-Mikker tradycyjnie spał lub dżemał w ławie sejmowej.

Grzegorz Braun miał już swoją wypowiedź o tym, że samolot z Warszawy do Smoleńska przed katastrofą ze Śp. Prezydentem Lechem Kaczyńskim, Pierwszą Damą i innymi delegatami nie wyleciał. Tak właśnie. Według niego nie wyleciał i nie było tragedii.

Dzisiejsza wypowiedź w sejmie wydaje się wpisywać w podobny kontekst do tej katastrofie smoleńskiej. Taki kontekst starożytni rzymianie zwykli byli określać jako „non compos mentis”.

 

mp/twitter/fronda.pl