„Od początku tego protestu, który rozpoczęły środowiska katolickie a ja jedynie się do niego przyłączyłem po powrocie z Paragwaju, od początku tego protestu, celem było uzyskanie przeprosin” – pisze na swoim profilu facebookowym Wojciech Cejrowski.

Po tym, jak prezes Empiku przeprosił Cejrowskiego za kampanię z udziałem Marii Czubaszek i Nergla – która godziła w odczucia religijne wielu Polaków - oczekiwaniom podróżnika ostało się zadość.

„Tego właśnie - przeprosin, niczego więcej - domagały się na swoich forach grupy protestujące, tego domagano się w listach słanych do Empiku. Nie rozumiem więc czemu teraz, kiedy stało się to, o co szła ta walka, czemu teraz, nagle, nie podoba się Państwu osiągnięcie dokładnie tego, o co od początku szło” – oburza się Cejrowski.

„Nie da się cofnąć tamtej kampanii reklamowej, można jedynie za nią przeprosić i można w przyszłości nie robić takich rzeczy - tyle da się zrobić, tyle jest w ludzkiej mocy. Nie jestem niczyim chłopcem na posyłki, ale chętnie dowiem się od Państwa, jaki był, a może jaki wciąż jest plan. Otrzymałem w tej sprawie kilka mejli od organizatorów protestu i z tych mejli wynikało, że celem są przeprosiny. Przeprosiny przyszły, proszę mi zatem powiedzieć wprost o co jeszcze walczymy? Może czegoś nie zrozumiałem, może coś przegapiłem…” – pisze.

Dodaje, że opinie sugerujące, że się sprzedał, są dla niego krzywdzące. „Ja akurat nie uchylam się od osobistego zaangażowania w takie sprawy i od lat ponoszę osobiste konsekwencje tego zaangażowania. Kto zna mój życiorys wie. Przykro mi więc teraz słuchać zarzutów, że „prezes mi pogroził palcem”, a ja się sprzedałem. Prezes zrobił swoje, a ja odpowiedziałem w duchu chrześcijańskim. Niedobrze? Uprzejmie proszę o wyjaśnienia, gdyż najwyraźniej czegoś nie rozumiem” – kończy swój wpis Wojciech Cejrowski.

All/Facebook