W piątek były gwiazdor TVN spowodował wypadek swoim BMQ X6M, uderzając autem w jeden z pachołków rozdzielających jezdnie. Kamil D. był pod wpływem alkoholu.
Jak zeznawali świadkowie, dziennikarz "ledwo trzymał się na nogach". Kamil D. przebywa w komisariacie w Piotrkowie Trybunalskim. Miał wyjść w sobotę po południu, a w obecności swojej prawniczki miał złożyć zeznania w związku z kolizją. Jak donosi portal fakt, dziennikarz tego nie zrobił.
- Dziennikarz wciąż nie może tego zrobić ze względu na swój stan. By zeznawać, musi być bowiem całkowicie trzeźwy. - informuje tabloid
Dziennikarz sam nie odbierze swojego auta z policyjnego parkingu, ponieważ stracił prawo jazdy.
Z kolei "Super Express" informuje, że Kamil D. jechał po pijaku znad morza aż do Katowic. W internecie pojawiają się przypuszczenia, że D. mógł jechać w takim stanie przez wiele godzin.
Piotrków na trasie A1 to połowa drogi między Warszawą a Katowicami. Jeśli "Kamil D." miał tam przed 13 2,5 promila, to znaczy że przejechał po pijaku ok 140 km i był za kierownicą niespełna 2 godziny. Pomyślcie, co się mogło wydarzyć zamiast wylądowania na słupku przy drodze.
— Marcin Makowski (@makowski_m) July 26, 2019
bz/fakt.pl