Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej gościł parę królewską z Belgii. Wizyta była, ale jakby jej nie było ‒ dla publicznej telewizji i innych, prorządowych (nazwijmy rzeczy po imieniu) mediów.

Zamiast „mainstreamowych” ‒ choć prawdę mówiąc: główny nurt to teraz my! ‒środków masowego przekazu informacje o spotkaniach Głowy Państwa Polskiego i przebiegu wizyty przekazywały... media społecznościowe, internet. Cóż, tak, jak w kampanii wyborczej przed majowymi wyborami i tym razem oficjalne „przekaziory” zostały zastąpione przez społeczeństwo obywatelskie ‒ społeczeństwo w sieci...

Tyle, że to jednak sytuacja nienormalna. Tego - czyli odwracania się mediów, w tym TVP tyłem do polskiego prezydenta tolerować nie można i nie wolno. Jeżeli czynią to telewizje prywatne ‒ cóż, to już decyzja ich właścicieli, ale firmy, które dają tymże telewizjom funkcjonować dzięki reklamom powinny się zastanowić czy warto się promować w mediach, które większość społeczeństwa ignorują, ba, często obrażają. Natomiast telewizja „państwowa” ‒ choć w przypadku braku relacji o pracy prezydenta państwa to nazwa chybiona ‒ czy tez „publiczna” (też ta nazwa pasuje, jak pięść do nosa) MUSI być dla ludzi, a nie przeciw ludziom, bo ci ludzie tą TVP po prostu otrzymują. Sygnał wobec obywateli: „płać na nas, a my Ciebie będziemy opluwać” wymaga reakcji. Zmiany w mediach tzw. publicznych są konieczne i to zaraz po wyborach.

Ryszard Czarnecki

*pełna treść komentarza, który ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (17.10.2015)