"Habemus Papam – mamy papieża" został wyprzedzony we francuskich kinach tylko przez wielkie hity z Hollywood: „ To tylko seks” i „Oszukać przeznaczenie 5”.  Już teraz obraz z polskim aktorem ma  szansę stać się jednym z najbardziej kasowych europejskich filmów, wyświetlanych we Francji w tym roku. Prasa francuska okrzyknęła przewrotną komedię o papieżu arcydziełem i najlepszym filmem Morettiego. Francuscy recenzenci nie szczędzą również zachwytów dla kreacji Jerzego Stuhra, który wcielił się w tym filmie w rzecznika prasowego Watykanu.


"Spełniło się moje marzenie. Nie miałem nawet agenta na Zachodzie, ponieważ nie chciałem brać udziału w komercyjnych produkcjach ani w Polsce, ani za granicą. A tutaj ta postać została napisana specjalnie dla mnie. Włożyłem bardzo dużo pracy w tę rolę. Gram rzecznika prasowego Watykanu. To może być cudzoziemiec, ponieważ często tak bywa w Watykanie, że wszyscy mówią po włosku, a Włochami nie są. Natomiast, jeżeli kogoś się wybiera na rzecznika prasowego Watykanu, to on musi mówić po włosku perfekcyjnie. Ten człowiek w każdej chwili musi poradzić sobie z plejadą dziennikarzy. Papież może mówić z obcym akcentem, a rzecznik już nie..." – powiedział Stuhr.


Włoski film opowiada o duchownym, który zostaje papieżem wbrew własnej woli i cierpi na dodatek na depresję. Sytuacja grozi wielkim, światowym skandalem.  Pomóc mogą mu jedynie polski rzecznik oraz wybitny profesor psychiatrii. "Ten film mogli zrobić tylko Włosi, którzy mają tradycje i żyją w symbiozie z Watykanem przez wieki. Oni mają największe prawo zabrać głos w tej sprawie. Ten film odbywa się w pięknym entourage'u Rzymu, Watykanu. Michel Piccoli wspaniale gra papieża, oczywiście wykreowanego. Nie ma tu żadnych odniesień do żadnego ze znanych nam papieży. No i bardzo się cieszę z mojej roli, która jest bardzo ważna w tym filmie" – mówi Jerzy Stuhr.


Mimo tego, że reżyser filmu jest znany ze swoich lewicowych poglądów i ateizmu, to krytycy przyznają, że jego film nie ma wydźwięku antyklerykalnego choć w jednym z wywiadów podczas festiwalu w Cannes, gdzie film został bardzo ciepło przyjęty, Moretti powiedział w wywiadzie dla GW: „Nie mam potrzeby przedstawiania negatywnych postaci Kościoła. Robiąc film, byłem przejęty teatralnością rytuałów watykańskich, liturgii, strojów, zarówno duchownych, jak gwardii szwajcarskiej, która w filmie składa przysięgę archaicznym tekstem. Jest jakaś symetria między Kościołem a teatrem, między liturgią i przedstawieniem”.


"Habemus Papam – mamy papieża" w polskich kinach od 28 października.


Ł.A/dziennik.pl/