W obszernym wywiadzie, jakiego Ewa Kopacz udzieliła „Gazecie Wyborczej”, nowa szefowa rządu deklaruje, że pozostanie sobą. „Dla ludzi byłam przede wszystkim lekarzem. Może dla polskiej polityki to również będzie dobre” - mówi.

Premier dodaje jednak, że zanim zacznie się leczyć, należy postawić diagnozę. I przekonuje, że będzie potrafiła zdiagnozować wszystkie niedostatki. Na pytanie Renaty Grochal i Jarosława Kurskiego, czy konieczne było powiedzenie „Donaldzie, od dzisiaj ja tu rządzę”, Kopacz odpowiada, że owszem, bo to od teraz jej odpowiedzialność. „To ja będę rozliczana z tego, co zaplanowałam i co będę realizować” - mówi.

Zapytana przez „Wyborczą”, czy kobiety muszą być twardsze, niż mężczyźni, aby przebić się w polityce, Kopacz odpowiada, że w każdej dziedzinie kobiety pracują więcej od mężczyzn. „Nawet jeśli są superwykształcone, mają energię i zapał do pracy zawodowej, to muszą jeszcze przyjść do domu i zająć się dzieckiem, domem i utrzymać to wszystko w swoich rękach” - wylicza nowa szefowa rządu.

Premier skarży się ponadto na seksistowskie wypowiedzi innych polityków, jakie zdarzało się jej słyszeć. Postanowiła, że nie będzie się nimi przejmować, a po prostu pokaże jaka jest naprawdę.

Ewa Kopacz ubolewa nad wciąż pokutującymi stereotypami na temat podziału ról pomiędzy mężczyznami a kobieta. „Gdy matka bierze zwolnienie na dziecko, to pracodawca myśli, że jest mało obowiązkowa, a przecież praca powinna być dla niej najważniejsza. Ale kiedy ojciec bierze zwolnienie na dziecko, to słychać: jaki to wrażliwy, dobry ojciec” - wyjaśnia w rozmowie z „Wyborczą”.

Szefowa rządu chętnie odpowiada na pytania o seksistowskie komentarze czy stereotypy na temat kobiet i mężczyzn, ale już sprawy nowej pracy dla Igora Ostachowicza komentować nie chce. „Szybko zareagowałam z tej sprawie i pan Ostachowicz szybko złożył rezygnację. I to tyle, co mam do powiedzenia na ten temat” - ucina rozmowę.

Kopacz nie bardzo chce też rozmawiać na temat spekulacji, jakoby rolę Ostachowicza w jej gabinecie miał przejąć Michał Kamiński. „ Z Michałem Kamińskim lubię rozmawiać, a także czasem się spierać. Może przyjdzie czas, kiedy powiem: chciałabym z Kamińskim pracować...” - odpowiada i dodaje wymijająco, że jej rząd „będzie rządem ciężkiej roboty, a nie PR-u”.

Premier wygłasza także peany na cześć Radosława Sikorskiego, którego nominacja na marszałka Sejmu (i pozbawienie funkcji szefa MSZ) ma być awansem. „-Widzieliście Sikorskiego, jak się stara. Był jak balsam na rany: spokojny, wyważony. Zadeklarował współpracę z opozycją. Ja mu wierzę” - zapewnia w rozmowie z „Wyborczą”. I dodaje, że Grzegorz Schetyna jeszcze nas zaskoczy. A to ciekawe...

MaR/Wyborcza.pl/Natematpl/Dziennik.pl