Wojna między Dennisem Nebus (ojciec) a Heather Hironimus (matka) o obrzezanie ich syna Chasea (rodzice nie są małżeństwem) spowodowała dość znaczne manifestacje Amerykanów: tych którzy są za obrzezaniem i tych którzy są przeciw. "Pozwólcie Chase'owi zatrzymać jego napletek!", "Nie tnijcie mu penisa!" - takie i inne hasła miała na transparentach niewielka grupka demonstrantów w Boynton Beach na Florydzie. Jej organizator Jonathan Friedman przyjechał aż z Chicago, oddalonego o 2 tys. km, i paradował w koszulce z napisem "Dzieci nigdy nie zapomną traumy". - To nie jest normalne, żeby dokonać obrzezania takiego dużego, świadomego chłopca. Nie wszyscy są przeciwko obrzezaniu, ale wszyscy są przeciwko obrzezaniu czterolatków! - wyjaśniał Friedman dziennikarzom lokalnych mediów z Miami - informuje Gazeta Wyborcza.

Ojciec dziecka jest za tym, by obrzezać czterolatka, matka temu się stanowczo sprzeciwia. Ale sąd pierwszej instancji przyznał rację ojcu, a sąd apelacyjny podtrzymał wyrok. Dlatego demonstracja w Boynton Beach była ostatnią, rozpaczliwą próbą zatrzymania nieuchronnej konkluzji sporu.

Czterolatek nie mógł być obrzezany od razu po urodzeniu, gdyż spór rodziców trwał aż 4 lata. Teraz na mocy wyroku sądu chłopiec może wreszcie zostać poddany obrzezaniu.

"Gazeta Wyborcza" pisze: "W Ameryce obrzezanie, które od wielu wieków praktykowali żydzi i muzułmanie, jest powszechną, zupełnie niezwiązaną z religią praktyką. Obecnie zabiegowi temu poddaje się około dwie trzecie nowo narodzonych chłopców. W latach 60. obrzezanych było w USA nawet więcej - ponad 80 proc. mężczyzn. Głównie dlatego, że tak zalecały stowarzyszenia lekarskie. Twierdziły, że zmniejsza szanse zachorowania na choroby weneryczne, infekcje dróg moczowych i nowotwór prącia". Jak się okazało - miesiąc temu - amerykańskie centrum ds. chorób i ich prewencji po raz kolejny potwierdziło opinię, że "są niezbite naukowe dowody, że korzyści zabiegu przeważają nad ryzykiem". Centrum naukowe dowodzi, że np. " szansa na zakażenie wirusem HIV jest u obrzezanych o 50 proc. mniejsza. Pod ich wynikami podpisuje się również Światowa Organizacja Zdrowia. Dodatkowo, jeśli napletek nie zostanie usunięty mogą się pod nim zbierać zarazki".

I tak oto "GW" propaguje higieczne obrzezanie chłopców.

mm/GAzeta Wyborcza