Kiedy opadł kurz i odgarnięto gruzy, to okazało się, że ten miliarder był najbardziej hojnym darczyńcą kampanii Hillary Clinton. Jednak jego imię rzadko wypływało w czasie trwania kampanii wyborczej - i to jest właśnie jego ulubiony sposób działania. Dark Money, książka autorstwa Jane Mayer poświęcona tajnemu finansowaniu polityki, więcej niż 300 razy wspomina braci Koch w swojej ostrej krytyce "radykalnej prawicy", ale ikona postępu George Soros jest wspominana tylko 6 razy (z czego połowę stanowią przypisy).

Jeden z najbogatszych ludzi na planecie, 86-letni miliarder, którego przeszłość jest oszpecona przestępstwami i występkami, igra z ogniem. Ponad 10 lat temu przeniósł on swoją finansową siedzibę do Curaçao, które jest karaibskim rajem podatkowym dla majętnych hipokrytów, którzy jednym prawią morały, a sami żyją wg innych standardów. Jednak to miejsce też nie daje całkowitego immunitetu. W jednym z przypadków Soros został oskarżony i nawet skazany za insider trading [transakcje papierami wartościowymi notowanymi na rynku giełdowym danej spółki dokonywane przez osoby mające dostęp do informacji niejawnych dotyczących tej spółki i wykorzystujące te informacje do osiągnięcia prywatnego zysku]. Francuski sąd uznał go za winnym tego przestępstwa i wlepił mu grzywnę w wysokości 2.3 miliona dolarów. W realiach klubu miliarderów to była bardzo maleńka sumka. Dziennikarze śledczy, ginący gatunek, wykazują bardzo małe zainteresowanie Sorosem. Wolą polować na bezpieczniejsze i drobniejsze cele.

Gdyby jednak przyjrzeli się mu choćby pobieżnie, to by zauważyli, że globalny zasięg i wpływy Sorosa znacznie przewyższają braci Koch czy innych liberalnych straszydeł, a przyświeca temu bardzo konkretna i oportunistyczna wizja.

"Główną przeszkodą dla stabilnego i sprawiedliwego porządku światowego są Stany Zjednoczone" - zadeklarował Soros. Dlatego też ta republika konstytucyjna musi być osłabiona, a jej sojusznicy upodleni. Wtedy dopiero mógłby nastać sorosjański porządek światowy, otwarte granice i światowy rząd, który jest zaprzeczeniem ideałów i doświadczeń świata zachodniego.

George Soros jest mistrzem ucieczki już od okresu swojego dojrzewania w Budapeszcie, kiedy nazistowscy okupanci udzielili mu jego pierwszych życiowych lekcji. Do tamtego czasu rodzina Schwartzów mieszkała w dużym domu, który stał na dunajskiej wysepce. Elizabeth (matka György'ego) była córką zamożnego handlarza jedwabiem, a Tivadar (ojciec György'ego) był wziętym prawnikiem i ekscentrykiem, który podczas dobrej pogody wiosłował do pracy.

Wszystko to okazało się złudzeniem i to nawet przed pojawieniem się drapieżników z Trzeciej Rzeszy. Antysemityzm był głęboko zakorzeniony w Europie, a węgierscy Żydzi stąpali po ostrzu noża. Nie miało znaczenia ile mają pieniędzy na kontach.

Tivadar, który był ateistą, nigdy nie bywał w synagodze, ale święcie wierzył w esperanto, które było sztucznie wymyślonym językiem, które kiedyś miało się stać językiem światowym. Spuścizna wieży Babel miała zostać wymazana, a nacjonalizm miał zaniknąć razem z dialektami, lokalnymi nastrojami i granicami narodowymi. Ale to leżało w przyszłości. Tymczasem należało zamieść pod dywan żydowską tożsamość.

Dlatego też rodzina zdecydowała się, żeby zmienić nazwisko ze "Schwartz" na "Soros", które w języku esperanto znaczy tyle co "wzbić się", "frunąć", "ulecieć". W 1944 roku do okupowanych przez Niemców Węgier przybył Adolf Eichmann, uosobienie "Ostatecznego Rozwiązania", który miał je osobiście nadzorować.

Ale Tivadar go wyprzedził. W tamtym czasie był już w posiadaniu fałszywych dokumentów dla siebie i dla swojej rodziny. Przekupił też urzędnika państwowego, żeby adoptował jego syna György'ego i zeznawał przed śledczymi, że chłopiec był jego chrześniakiem.

Teraz nastąpił punkt przełomowy w życiu i karierze Sorosa. Biurokrata, który zajął się chłopcem, dostał polecenie, żeby konfiskować żydowskie nieruchomości i własności. György chodził z nim dom po domu i robił wykazy dla nazistowskich oficerów. Byłoby niesprawiedliwe, żeby w czambuł potępić te jednostki (jedna z nich nie była Żydem, a druga Żydem była), które żeby przetrwać czasami kolaborowały ze złem. Ciągle jednak ci, którzy uciekli przed Holokaustem, byli dręczeni wyrzutami sumienia i poczuciem winy ocaleńców.

Ale nie Soros. W 1998 roku w programie 60 Minutes opowiadano o człowieku, którego manipulacje giełdowe trafiały na pierwsze strony gazet. Red. Steve Kroft z telewizji CBS zapytał Sorosa o jego wojenne doświadczenia.

KROFT: Oglądał pan wielu ludzi deportowanych do obozów zagłady.

SOROS: To prawda. Miałem 14 lat. I powiedziałbym, że to właśnie wtedy uformował się mój charakter.

KROFT: W jakim sensie?

SOROS: Że trzeba myśleć do przodu. Trzeba rozumieć i przewidywać zdarzenia i kiedy jest zagrożenie. To było niesamowite zagrożenie ze strony zła. Mam na myśli to, że to było bardzo osobiste doświadczenie zła...

KROFT: Myślę, że to brzmi jak doświadczenie, które posłałoby wielu ludzi na kozetkę u psychiatry na lata. Czy to było trudne?

SOROS: Nie, absolutnie nie. Może jako dziecko nie widzi się związków. Ale to było - to nie sprawiało żadnych, jakichkolwiek problemów.

KROFT: Żadnego poczucia winy?

SOROS: Nie.

KROFT: Na przykład, że "jestem Żydem i jestem tutaj i obserwuję jak ci ludzie idą. Mogłem być jednym z nich w prosty sposób. Powinienem tam być". Nic z tych rzeczy?

SOROS: No oczywiście, że ja mogłem być po drugiej stronie albo ja mogłem być tą osobą, której coś rekwirowano.Ale nie miałem poczucia, że nie powinienem tam być, bo właściwie to było w zabawny sposób tak jak na rynkach. Bo jeśli mnie by tam nie było, to ktoś inny i tak by to zabrał. A czy ja tam byłem czy nie, to byłem tylko widzem, a własność i tak była zabierana. Zatem nie odgrywałem żadnej roli w zabieraniu tej rzeczy i dlatego nie miałem żadnego poczucia winy.

CZYTAJ DALEJ NA IZRAEL.ORG.IL