W radiowej Trójce Gliński odniósł się do informacji o aktorach porno, którzy mają brać udział w spektaklu: - Gorąca jest sprawa Teatru Polskiego we Wrocławiu i sztuki, która ma jutro premierę i w której to sztuce mają być podobno zaangażowani aktorzy porno z zagranicy - mówił. - I tam ma być, mówiąc bardzo delikatnie, na scenie przedstawiony na żywo akt seksualny.

Minister porno na scenie Teatru Polskiego mówi stanowcze "nie": - No więc ja chciałem powiedzieć, że za pieniądze publiczne pornografii w polskich teatrach nie będzie. I to mówię zdecydowanie: jestem bardzo otwarty na eksperymenty artystyczne, na teatry offowe, na różnego rodzaju poszukiwania artystyczne, ale tego rodzaju rzeczy w sferze publicznej być nie może.

Wicepremier Gliński zadeklarował, że dziś będzie interweniował u marszałka województwa dolnośląskiego (teatr jest prowadzony przez marszałka i ministerstwo):

- Ministerstwo daje prawie pięć milionów na ten teatr, umowa na to finansowanie kończy się z końcem przyszłego roku. Będziemy dzisiaj formułowali stanowisko w tej sprawie. Będziemy apelować do dyrektora tego teatru, który jest zresztą też posłem ugrupowania Nowoczesna. Jeżeli tak nowoczesność ma wyglądać, jeśli ma polegać na pornografii w miejscach publicznych, to na to naszej zgody nie ma.

Dyrektor Teatru traktuje te słowa jako cenzurę i zapowiada, że spektaklu z afisza nie zdejmie. - Jako dyrektor posiadam autonomię w sprawach artystycznych i nie zgadzam się, żeby na moje decyzje wpływali politycy - podkreśla.

Sprzeciw ministra to niejedyna inicjatywa wymierzona w Teatr Polski we Wrocławiu przy okazji premiery "Śmierci i dziewczyny" - wcześniej zareagowali marszałkowscy radni, grożąc zdjęciem sztuki z afisza i obcięciem dofinansowania. Później demonstrację pod teatrem na 15 tys. osób zgłosiła Krucjata Różańcowa. Pod petycją organizacji CitizenGo przeciwko spektaklowi podpisało się 38 tys. osób. 



MT/gazeta.pl