1. Na posiedzeniu Parlamentu Europejskiego w tym tygodniu odbyło się kilka głosowań, które dobitnie pokazały, że część europosłów wybranych w naszym kraju, głosowała przeciw polskim interesom.

Podczas poniedziałkowej dyskusji dotyczącej powiązania wydatków z przyszłego unijnego wieloletniego budżetu i Planu Odbudowy z tzw. praworządnością, okazało się, że dwie frakcje, w których zasiadają europosłowie Platformy ,PSL-u i Lewicy, zdecydowanie popierają to rozwiązanie.

Podobnie było w debacie nad tzw. prawem klimatycznym, w którym nie tylko przesądzono o tzw. zeroemisyjności w 2050 roku nie całej Unii Europejskiej ale każdego z krajów członkowskich z osobna, ( inaczej niż ustalono na jednym z ostatnich posiedzeń Rady Europejskiej), a także znacząco podniesiono tzw. pośredni cel redukcyjny na rok 2030 z wcześniej przyjętych 40%, aż do 60%.

2. W tej pierwszej sprawie jest już jasne, że większości w PE wcale nie chodzi o ochronę interesów finansowych Unii czyli wydawania środków z przyszłego budżetu UE bez korupcji i defraudacji jak czasami tłumaczono, tylko danie w ręce Komisji Europejskiej ideologicznego narzędzia do walki z nielubianymi w Brukseli rządami.

Rozwiązanie jest absurdalne nie tylko dlatego, że nie ma żadnych mierzalnych kryteriów przy pomocy, których można by określić ową praworządność ale także dlatego, że kraj któremu zablokowano środki finansowe byłby karany aż trzykrotnie( każdy kraj członkowski wpłaca przecież składkę do budżetu UE proporcjonalnie do jego zamożności, blokada dotyczy środków przyznanych danemu krajowi w tzw. kopertach narodowych i wreszcie rząd kraju członkowskiego, któremu zablokowano środki, miałby je wypłacić beneficjentom z budżetu krajowego).

Ponadto rozwiązanie przyjęte przez większość w PE wręcz wywraca do góry nogami z trudem wypracowany kompromis w lipcu tego przez szefów rządów 27 krajów członkowskich na posiedzeniu RE w Brukseli.

Mimo tego za przyjęciem tak brzmiącej rezolucji głosowali wszyscy europosłowie z Platformy, PSL-u, i Lewicy, bo ciągle uznają, że ważniejsza jest walka z polskim rządem , niż długofalowe interesy naszego kraju.

3. Podobnie było z głosowaniami w sprawie prawa klimatycznego, nad którym PE pracuje od wielu miesięcy ale od wiosny tego roku cele , które przy jego pomocy Unia ma osiągnąć, uległy znacznemu podwyższeniu.

Między innymi większość w PE przegłosowała podniesienie tzw. celu redukcyjnego na rok 2030 z wcześniej przyjętych 40% aż do 60% ( w stosunku do poziomu z 1990 roku) i za tym rozwiązaniem głosowali wszyscy europosłowie z Platformy i Lewicy.

Ba aż

12 europosłów z tej grupy głosowało za poprawką w której ten cel redukcyjny europejska skrajana lewica chciała podnieść do 65% , tak głosowali: Adamowicz, Balt, Belka Biedroń, Huebner, Kohut. Liberadzki, Łukaciejewska. Miller, Ochojska, Spurek i Thun.

Poprawka na szczęście przepadła ale i tak przyjęto wyśrubowany cel w wysokości 60% , a za tym rozwiązaniem głosowali wszyscy europosłowie z Platformy i Lewicy, część z nich wybrana na Śląsku i w Małopolsce.

4.Już osiągnięcie 40% redukcji za 10 lat jest dla Polski ogromnym wyzwaniem i mimo tego, że od objęcia władzy przez Zjednoczoną Prawicę nakłady inwestycyjne na energię odnawialną znacząco wzrosły, wszystko wskazuje na to że redukcji 60% nie będziemy w stanie osiągnąć.

Platformę i Lewicę w PE reprezentują przecież znani politycy, często byli członkowie rządów tworzeni przez te formacje polityczne, ba ministrowie konstytucyjni i byli premierzy, więc zdają sobie sprawę, że ich rządy niewiele zrobiły aby osiągnięcie tak wysokiego celu było możliwe.

Najdziwniejsze jest jednak to, że w dyskusjach toczonych w mediach w Polsce, wszyscy ci europosłowie twierdzą, że w Brukseli walczą o polskie interesy, podczas gdy głosują za rozwiązaniami, które w nie godzą.

Zbigniew Kuźmiuk