Pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, mecenas Stefan Hambura poinformował PAP, że jest w posiadaniu spisu zawartości apteczki technicznej prezydenckiego TU-154M sprzed wylotu do Katynia.

Zdaniem adwokata, apteczka nie została sprawdzona przez BOR i SKWA, a zawiera blisko tonę "najróżniejszych części, np. kanistrów".

Podkomisja ds spraw zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej wydała w środę komunikat następującej treści: „liczne zniszczenia lewego skrzydła samolotu Tu-154 M noszą ślady wybuchu; destrukcja skrzydła rozpoczęła się przed brzozą”. Komentując te doniesienia, Hambura wskazał na tzw. apteczkę techniczną Tupolewa. Podkreślił, że na ten element wyposażenia zwracał uwagę już kilka lat temu.

"Niech nikogo nie zmyli ta nazwa – to blisko tona najróżniejszych części, np. kół zapasowych, kanistrów, różnego rodzaju pojemników. (…) Dysponuję spisem zawartości tej apteczki"-poinformował mecenas. W listopadzie 2012 roku złożył wniosek do Ministerstwa Obrony Narodowej o udostępnienie informacji publicznej. Resort przesłał prawnikowi odpowiedź.

Dokumenty, podpisane przez dyrektora departamentu Prasowo-Informacyjnego MON, kmdr. Janusza Walczaka, opisują „postępowanie szkodowe w mieniu służby inżynieryjno-lotniczej, w związku z katastrofą samolotu Tu-154 M”. 

Jak wynika z dokumentów przesłanych mecenasowi Hamburze, „w dniu 09.04.2010 roku została zabudowana na samolot Tu-154 M nr 101 apteczka techniczna, ukompletowana zgodnie z wykazem i zatwierdzona przez Szefa Sekcji Techniki Lotniczej oraz wyposażenie lotniskowo-hangarowe niezbędne do wykonania obsług technicznych”. Do rąk adwokata, wraz z tym dokumentem, trafiły kopie opisu szczegółowej zawartości tego elementu wyposażenia. Liczą sobie pięć kartek A4, datowanych na 8 kwietnia 2010 roku. Strony ponumerowano od 37 do 41. 

Wykazy zawierają 107 różnych przedmiotów, takich jak: koła główne, zbiornik do tankowania MS-8P, kanister z olejem Turbonycoil, środek do dezynfekcji toalet, środki czystości (worki, płyn do mycia szyb), sygnalizator dymu DS-3M2 czy wskaźnik radaru pogodowego RDR-4B. Łączna masa wszystkich elementów wynosi ok 870 kilogramów.

W dokumentach przesłanych pełnomocnikowi rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej znalazła się także kopia „protokołu przesłuchania świadka z dnia 02 lipca 2010 w sprawie postępowania wyjaśniającego w sprawie szkody powstałej w mieniu” Jak wynika z protokołu, „sprzęt wymieniony w Protokole Szkody nr 1/SWR/2010 został wydany na samolot TU-154 M, nr 101 oraz na wyposażenie indywidualne członków załogi”.

Pod koniec listopada 2012 roku poseł PiS, Marek Opioła złożył do szefa MSW interpelację w sprawie „nadzoru BOR nad zabudową w samolocie Tu-154 M tony urządzeń w dniu 9 kwietnia 2010 r”. Tego samego dnia polityk skierował interpelcję do ministra obrony narodowej, zawierającą te same pytania, tyle że w sprawie SKW. 

„Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie była informowana o zabudowie urządzeń na pokładzie samolotu TU-154 M nr boczny 101 dokonanej w dniu 9 kwietnia 2010 r. ani też o zmianie konfiguracji wnętrza. Zabudowę wykonano siłami i środkami personelu 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który objęty był ochroną kontrwywiadowczą Służby Kontrwywiadu Wojskowego, podobnie jak żołnierze i pracownicy innych jednostek organizacyjnych Sił Zbrojnych RP oraz jednostek organizacyjnych podległych lub nadzorowanych przez ministra obrony narodowej. Ponadto informuję, że każdorazowo przed wykonaniem lotu o statusie HEAD samolot był sprawdzany przez personel Biura Ochrony Rządu, zgodnie z procedurami”.- odpowiedział Czesław Mroczek, ówczesny sekretarz stanu w MON. Z kolei resort spraw wewnętrznych poinformował, że BOR nie było informowane przez Siły Powietrzne o przedmiotowej zabudowie.

"W dniu 10 kwietnia 2010 r. funkcjonariusze BOR przeprowadzili rozpoznanie pirotechniczne samolotu TU-154 M o numerze bocznym 101. Po zakończeniu sprawdzeń nie stwierdzono zagrożenia”.- napisał Michał Deskur, wówczas podsekretarz stanu w MSWiA.

"Na te interpelacje dostaliśmy odpowiedzi, że ani jedna, ani druga instytucja nie wiedziały o tym, że na dzień przed katastrofą w Smoleńsku ta apteczka była załadowana na pokład i w związku z tym nie nadzorowały tego procesu."- ocenił Hambura. Mecenasowi wydaje się normalne, "że jeśli takim samolotem ma lecieć głowa państwa, to taka sytuacja nie może mieć miejsca. A jednak, co niewiarygodne, to się jednak zdarzyło."

"(...)rodzi się zasadne pytanie: dlaczego doszło do takiego zaniedbania?"- pyta prawnik. Jak dodał, wszystkie te wątki warto przypominać. 

"Nie wątpię, że podkomisja smoleńska dysponuje tymi świadectwami, ale myślę, że należy im się jeszcze raz przyjrzeć"-ocenił pełnomocnik części rodzin smoleńskich.

JJ/PAP, Fronda.pl