W wymianie zdań z Konradem Piaseckim z TVN24 na Twitterze Donald Tusk niespodziewanie nawiązał do afery taśmowej z 2014 roku – jednej z największych kompromitacji Platformy Obywatelskiej, która najpewniej w dużym stopniu przyczyniła się do utraty władzy przez formację Donalda Tuska. Teraz były premier łączy tę sprawę z doniesieniami nt. Pegasusa.

Agencja Associated Press informowała przed świętami, że senator KO Krzysztof Brejza, adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek byli inwigilowani za pomocą systemu Pegasus. Wskazano, że za działaniami tymi mogły stać polskie służby. Opozycja domaga się powołania komisji śledczej, która miałaby zbadać te informacje.

Do sprawy odniósł się na Twitterze dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki, według którego „użycie Pegasusa przez specsłużby mogłoby być idealnym katalizatorem dla porozumienia opozycji+jej wspólnego startu”.

- „Gdyby taka historia wydarzyła się (albo ciągnęła) kilka miesięcy przed wyborami - byłaby potencjalnie tym czym dla sojuszu PiS/SP/PJG była afera podsłuchowa”

- napisał.

Dziennikarzowi postanowił odpowiedzieć sam Donald Tusk.

- „Warto zauważyć, że w obu przypadkach to nas podsłuchiwano. A podsłuchiwali prawdopodobnie ci sami ludzie. Patron też się nie zmienił”

- stwierdził lider PO.

O aferze taśmowej Donald Tusk wolałby jednak najpewniej zapomnieć. W czerwcu 2014 roku tygodnik „Wprost” opublikował pierwsze stenogramy podsłuchanych rozmów, w których uczestniczyli najważniejsi politycy Platformy Obywatelskiej, biznesmeni i urzędnicy. Rozmowy nagrywano w dwóch warszawskich restauracjach od lipca 2013 do czerwca 2014 roku. To właśnie w czasie jednego z tych spotkań ówczesny szef MSZ Radosław Sikorski mówił o „robieniu laski Amerykanom”. Marek Belka stwierdził natomiast, że „Polskie Inwestycje Rozwojowe są, niestety, jak to się górnolotnie nazywa i bardzo eufemistycznie… Ich po prostu nie ma. To ch***, du*** i kamieni kupa”, a ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz stwierdził, że „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”.

Kilka dni po publikacji tygodnika „Wprost” do siedziby jego redakcji wkroczyli funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokurator. Zażądali wydania nośników z nagraniami kompromitującymi rządzących. Kiedy dziennikarze odmówili, funkcjonariusze rozpoczęli przeszukanie. Skończyło się ono szarpaniną, w czasie której do pomieszczenia, w którym próbowano wyrwać laptopa ówczesnemu redaktorowi naczelnemu tygodnika Sylwestrowi Latkowskiemu, weszli dziennikarze innych polskich mediów.

kak/Twitter, se.pl, tvn24.pl