Wiceminister obrony narodowej, Michał Dworczyk odniósł się do artykułu w "Gazecie Wyborczej", w którym pojawiła się informacja, że do wojsk Obrony Terytorialnej w województwach: podlaskim, lubelskim i podkarpackim wcielono 834 kandydatów.

"Wyborcza" usiłowała przedstawić sytuację w ten sposób, że do WOT jest bardzo niewielu chętnych. Tymczasem wiceszef MON obnażył manipulację dziennika. Dworczyk poinformował w sobotę, że już ponad 20 tysięcy osób w całym kraju zgłosiło się do służby w nowym rodzaju sił zbrojnych. W trzech brygadach: podlaskiej, lubelskiej i podkarpackiej deklaracje wstąpienia do WOT złożyło już 8 tysięcy kandydatów.

"To przykład typowej manipulacji. W całym kraju już ponad 20 tys. osób zgłosiło się do służby w WOT, a w trzech brygadach podlaskiej, lubelskiej i podkarpackiej blisko 8 tysięcy złożyło deklaracje wstąpienia do WOT. Spośród nich prawie 4,5 tysiąca już rozpoczęło służbę lub jest w procesie rekrutacji i w krótkim czasie ją rozpocznie. Trzeba mieć naprawdę dużo złej woli, aby tę dynamikę budowy WOT negatywnie oceniać"- stwierdził polityk. Michał Dworczyk skomentował również inne stwierdzenie, które padło w artykule. Według "Gazety Wyborczej" w tych trzech brygadach docelowo miałoby służyć nieco ponad 18 tysięcy ochotników. Według wiceministra obrony, to już nawet nie jest manipulacja czy "selektywny dobór faktów", ale wręcz "czyste kłamstwo". Wiceszef MON podkreśla, że w brygadzie Wojsk Obrony Terytorialnej będą służyć średnio 3 tysiące żołnierzy. 

"Zatem również w tym przypadku - omawianych brygad będzie podobnie. Trafi do nich docelowo nieco ponad 9 tys. żołnierzy"- zwraca uwagę sekretarz stanu w MON. 

"Jeżeli zestawimy to z liczbą osób, które złożyły akces - 8 tys., to okazuje się, że po tych kilku miesiącach rekrutacji do ukompletowania brygad brakuje niewiele ponad tysiąc chętnych. Natomiast oczywiście uzyskanie pełnej gotowości wymaga czasu. Nie tylko na rekrutacje, ale przede wszystkim na szkolenie"- zaznaczył polityk. Michał Dworczyk zauważa, że w przypadku brygad WOT jest to okres trzech lat i wszystko idzie zgodnie z planem. Jak dodał, można by oczywiście przyspieszyć ten proces i odtrąbić sukces. 

"Ale przecież nie o to chodzi. Czasy robienia „na sztukę” w wojsku skończyły się bezpowrotnie jesienią 2015 roku. Przecież w naszym wspólnym interesie, w interesie bezpieczeństwa państwa polskiego jest, aby wojsko było dobrze wyposażone i świetnie wyszkolone. I dlatego proces budowy i szkolenia trwa 3 lata. I właśnie takim wojskiem będą Wojska Obrony Terytorialnej"- podkreślił wiceszef MON. Kolejne stwierdzenie, które padło na łamach "GW" to zdaniem wiceministra Dworczyka również manipulacja. Polityk miał na myśli stwierdzenie, że według ministra obrony narodowej żołnierze Obrony Terytorialnej mieliby za zadanie m.in. powstrzymanie Specnazu. 

"Każdy żołnierz musi być na tyle dobrze wyszkolony i wyposażony, aby umieć się właściwie zachować w kontakcie z każdym przeciwnikiem. Bo przecież problem polega na tym, że przeciwnik sam wybiera miejsce i czas ataku"- powiedział wiceszef MON.

Sekretarz stanu w resorcie obrony narodowej wskazał jako przykład na potwierdzenie swojej tezy rosyjską agresję na Donbas i aneksję Krymu.

"Dlatego chodzi o to, aby każda formacja - w tym również piechota lekka - potrafiła właściwie w takiej sytuacji zareagować"-podkreślił wiceminister Dworczyk. Co tak naprawdę powiedział szef MON?

"Minister Antoni Macierewicz w wypowiedzi, której osobiście byłem świadkiem, mówił wyłącznie o tym, że w przypadku takiego kontaktu żołnierze WOT powinni dać pierwszy opór. To jest sprawa absolutnie oczywista. W ostatnim czasie widać szczególną intensyfikację działań wymierzonych w ministra Antoniego Macierewicza oraz polskie siły zbrojne - w szczególności WOT. Ale żadne manipulacje oraz cyniczne ataki polityków PO nie zatrzymają reformy Polskich Sił Zbrojnych."-podkreślił wiceminister obrony.

To nie pierwsza manipulacja na temat Wojsk Obrony Terytorialnej. Niedawno w sieci krążyło wyjęte z kontekstu zdanie z wywiadu z dowódcą 1. Podlaskiej Brygady Obrony Terytorialnej, pułkownikiem Sławomirem Kocanowskim. Wywiad ukazał się na łamach "Naszego Dziennika", zaś w "Rzeczpospolitej" ukazało się jego omówienie. Fragment wyjęty z kontekstu, pochodzący właśnie z "Rzeczpospolitej", opublikował w internecie m.in. dziennikarz Onetu, Bartosz Węglarczyk, jednak krążyło ono również na antypisowskich stronach i grupach na Facebooku.



Dziennikarz albo celowo, albo przypadkiem, pominął słowa pułkownika, które znajdują się na samym początku tego samego artykułu w "Rzeczpospolitej":

"Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy (na Podlasiu) terenem możliwych ruchów wojsk przeciwnika i działalności hybrydowej. Rola Wojsk Obrony Terytorialnej, którymi nasycimy środowisko, jest tu ogromna". Później jednak temat podchwyciła Monika Olejnik w "Kropce nad i" w rozmowie z gen. Mirosławem Różańskim, również operując wyjętym z kontekstu cytatem.

WOT zaczęto nazywać "drugim ORMO". Dowództwo nowej formacji napisało sprostowanie:

"Nawiązywanie, przez niektórych autorów interpretacji wypowiedzi pułkownika, do haniebnych postaw propagowanych przez aparat PRL, takich jak inwigilacja, donoszenie, kapusiostwo jest wyjątkowo niegodziwe i uderza w żołnierzy, którzy pełnią służbę w imię wartości jaką jest misja obrony i wspierania Polaków."

JJ/PAP, Twitter, Fronda.pl