Na lewicowym portalu „Krytyka Polityczna” ukazał się artykuł „Keff: Sowiecka ciężarówka, czyli trochę oczywistości, ale zebranych razem” autorstwa Bożeny Umińskiej-Keff (wykładowczyni na Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim i innych uczelniach, autorki tekstów publikowanych w „Przekroju”, „Res Publice Nowej”, „Zadrze”, „Midraszu” i „Przeglądzie”, badaczki związków między nacjonalizmem a kulturową konstrukcją płci, krytyczki dyskryminacyjnych aspektów polskiej kultury ‒ mizoginizmu, homofobii i antysemityzmu).

Zdaniem genderystki „przed metrem Centrum w Warszawie, na tzw. „patelni”, zbierano podpisy w proteście przeciw temu, żeby potomkowie Żydów, którzy zginęli w Zagładzie, coś odzyskali”. W rzeczywistości zbierano podpisy by Amerykańscy Żydzi niemający nic wspólnego z Żydami z II RP przejęli własność państwa polskiego, do której nie mają żadnych braw. Jednak jak widać genderystka popiera bezpodstawne roszczenia żydowskie względem Polski.

Według Bożeny Umińskiej-Keff ( najsilniejszy dźwigary wyposażenia umysłowego Polaków, które ułatwia spychanie Polski „w stronę neofaszyzmu, to […] przekonanie o dwóch równych sobie totalitaryzmach. Przekonanie konserwatywnej i prawicowej części zachodniej Europy oraz niemal całej Polski, bez podziału. Do hasła o dwóch równych sobie etc. podpięty jest antykomunizm, który dziś, przy braku komunizmu, pełni rolę kordonu policyjnego ochraniającego pochód faszyzmu”.

W opinii lewicowej publicystki „komunizm, czy też realny socjalizm, należą już do historii i nie wrócą w takiej postaci, w jakiej występowały. Antykomunizm zaś, dla którego jedną z przesłanek jest przekonanie o dwóch równych sobie etc., w praktyce uderza w całą lewicową tradycję, całą ją dyskwalifikuje”. Dla genderystki antykomunizm jest przejawem prostactwa.

Wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że „Stalin i stalinizm [...] nie jest to zło, które immanentnie, nieuchronnie musi wynikać z zasad komunizmu/realnego socjalizmu. Myślę, że wynikało z tradycji rosyjskiego samodzierżawia”. W swoich rozważaniach o rewolucji bolszewickiej genderystka uważa, że dzięki komunistycznej rewolucji pojawiły się „elementy demokracji bezpośredniej, i ogromny nacisk na emancypację”.

Opisując różne faszyzmy publicystka „Krytyki Politycznej” stwierdziła, że „kultura i własna tradycja bardzo mocno określa to, jak rozumiemy ustrój. Nie można pomyśleć niemieckiego faszyzmu, czyli nazizmu, bez rasizmu i antysemityzmu. Włoski rasizm był raczej ograniczony do Słoweńców i Serbów, ale antysemityzm na szerszą skalę we Włoszech jakoś się nie przyjął. W różnych krajach faszystowskich odmienna była miara ograniczenia wolności na rzecz „narodu”, „rodziny”, „tradycji” etc., różny nacisk na militaryzm i jego realizacje, na autorytaryzm, na tradycjonalizm – a w nim na opresję kobiet, osób LGBT, innych grup etnicznych niż dominująca. Faszyzm wszędzie dyskryminował osoby homoseksualne, ale w pewnej skali – od zwyczajnego spychania do szaletów, przez więzienie, po obóz koncentracyjny. Zależnie od tradycji i mentalności”.

Popularność faszyzmu zdaniem genderystki wynika z tego, że „nasza [...] przeszłość zawsze była grupowa, klanowa, plemienna – ludzie dobrze rozumieją partykularyzm, odrębność własnej kultury języka, terytorialności. Uniwersalizm jest o wiele bardziej abstrakcyjny i wzywa do przekroczenia wielu granic”.

Zdaniem Bożeny Umińskiej-Keff ( brak emancypacji, równości, prawa człowieka wynika z silnej „władzy świeckiej i kościelnej”, negatywnej siły tradycji i mechanizmów ekonomii.

Według lewicowej publicystki „jeśli z powodu Stalina i stalinizmu, który należy do historii, dyskwalifikuje się całą tradycję lewicową, od arian, levellerów, amerykańskich abolicjonistów, dziewiętnastowiecznych działaczy na rzecz reform praw pracy, po SDKPIL, PPS i KPP – to Stalin jest pretekstem. Chodzi o to, żeby zdyskredytować myślenie lewicowe na dziś i na jutro. W przeciwieństwie bowiem do komunizmu faszyzm żyje, a antykomunizm jest najczystszym paliwem, jakiego potrzebuje”.

Wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że szkalowane jest dziedzictwo PRL, „w narracji skrajnej prawicy i faszystów PRL to katownie UB, gdzie poza Żydami w zasadzie nikt nie [...] katował”

W opinii autorki artykułu „bolszewizm wyłonił się z tego, co go poprzedzało. „Była to konkretna historia, konkretne warunki. Bolszewizm, czyli komunizm pojawił się w rewolucji i jakkolwiek polska prowincjonalno-plotkarska wersja historii ujmuje to jako gangsterski przewrót, to jednak było to czymś innym. Bolszewizm wyrwał się jak zbuntowany korzeń z gleby społecznych i politycznych stosunków carskiej Rosji, potem z okoliczności I wojny światowej, potem z zajadłości wojny domowej, i niósł ze sobą tą glebę, z której się wyrwał, bo innej nie miał. (Mój ulubiony cytat z Lenina, który budzi we mnie dreszcz, brzmi: „musimy robić rewolucję z takimi ludźmi, jakich mamy”)”.

W opinii genderystki „bolszewicy nie mieli programu ani nie odgrażali się eksterminacją żadnego narodu, ani żadnej grupy. Mieli program radykalnych reform dotyczących świata pracy i emancypacji społecznej. Przyznano prawa polityczne kobietom i Żydom (Żydzi nie mieli ich w carskiej Rosji), ruch bolszewików adresowany był do wszystkich. Byli „wrogowie ludu”, no bo byli, potem ich tworzono, ale nie było żadnej kategorii ludzi, których trzeba wymordować niezależnie od tego, co robią, o co są podejrzani”.

Lewicowa publicystka na łamach lewicowego portalu głosi, że „gułag był okrutnym obozem niewolniczej pracy. Ale nie obozem śmierci, a ludzie, którzy tu trafiali, mieli jakąś szansę przeżycia [...]. ZSRR trwał około 70 lat, Trzecia Rzesza tylko 12 lat i mechaniczne zestawianie liczby ofiar nie ma sensu, podobnie jak dodawanie po stronie komunistycznej ofiar z Chin, Wietnamu i Kambodży Pol Pota, ponieważ tradycje polityczne tych krajów są kompletnie różne niż tradycje europejskie, a komuniści z Polski, Niemiec czy Czechosłowacji działali w innych warunkach. Pol Pot realizował jakiś rodzaj wschodniej agrarnej utopii, o przesłaniu raczej kulturowym i narodowym niż klasowym. Czerwoni Khmerzy mordowali ludzi wykształconych – samo to było postawą antyzachodnią i antyoświeceniową, a więc odwróceniem się od oświeceniowej tradycji Marksa, marksistów i lewicy europejskiej”.

Zdaniem Bożeny Umińskiej-Keff („o tych 70 latach realnego socjalizmu Rosja była w zupełnie innym miejscu niż kraj w reżimie carskim. Miała za sobą zwycięstwo w II wojnie światowej, była uprzemysłowiona i można mówić o ogromnym kroku w stronę egalitaryzmu społecznego, jeśli pamięta się o punkcie wyjścia”.

Według wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego lewice od faszyzmu różni to, „że ruchy lewicowe uniwersalizują, wskazują na to, co wspólne wszystkim ludziom i – przede wszystkim – odwołują się do równości. Ruchy prawicowe wskazują na różnice między ludźmi i odwołują się do nierówności. Ruchy lewicowe zakorzenione są w myśli oświecenia, prawica i faszyzm – w antyoświeceniu”.

W opinii autorki „idee socjalizmu [...] pochodzą z zestawu oświeceniowego. Podkreśla to też Žižek, pisząc o tym, że ZSRR była w koalicji Aliantów, a więc krajów, które łączyło oświeceniowe dziedzictwo. W oświeceniu po raz pierwszy stworzono uniwersalną i dotyczącą życia społecznego definicję człowieka jako istoty rozumnej i autonomicznej moralnie (Kant). A skoro definicja i rozumienie człowieczeństwa jest powszechne, to nie można było ludzi dzielić na „gatunki” (rasy) ani wykluczać żadnej grupy z człowieczeństwa, czego programowo dokonali naziści. Idee oświecenia zebrane są w rewolucyjnym zawołaniu: równość, wolność, braterstwo”.

W swoim artykule genderystka potępia też katolicyzm i patriarchat, głosi, że aktywną skamienieliną patriarchatu jest „Kościół katolicki, z jego hierarchicznością, autorytaryzmem, z niemaskowaną męską dominacją, z chciwością, ze swobodą w wykorzystywaniu tych, którzy w hierarchii stoją niżej”. Potępiana jest też przez genderystkę homofobia i niepodzielanie eko obsesji.

Zdaniem Bożeny Umińskiej-Keff ( „na początku [...] rewolucja rosyjska [...] był to projekt absolutnie emancypacyjny. Prawa polityczne dla kobiet w roku 1918 może nie były rewelacją, ta data dotyczy wielu krajów. Ale w państwie tak dogłębnie patriarchalnym, jak Rosja wprowadzono prawo do przerywania ciąży, bez obowiązku kobiety do tłumaczenia swojej decyzji. Stworzono miejsca na rynku pracy dla kobiet przy jednoczesnym tworzeniu żłobków i przedszkoli, zredukowano formalności związane z zakładaniem rodziny, ze ślubami i rozwodami – ślub wstemplowany w dowód, rozwód – kolejny stempel. Depenalizacja homoseksualizmu w Rosji nastąpiła w 1917 roku […] w latach dwudziestych XX wieku takich regulacji naraz nie było nigdzie w Europie”.

Według lewicowej publicystki „korzenie nazizmu tkwią w kulturze Zachodu, [...], jeśli spojrzeć na cywilizację Zachodu z lotu ptaka, widać podboje zasiedlonych ziem i wymordowywanie ich mieszkańców, kolonizacje ziem i wymordowywanie ich mieszkańców, odbieranie słabszym ziemi i zasobów natury, obracanie ich w niewolników i zapewnianie im piekła na ziemi”.

Autorka tekstu swój artykuł na łamach „Krytyki Politycznej” wykorzystała nie tylko dla oczerniania katolicyzmu i cywilizacji zachodu, obrony komunizmu, ZSRR i PRL, potępiania antykomunizmu, ale też do gloryfikowania zbrodni rewolucji domowej i komunistów z Hiszpanii lat 30 XX wieku, i szkalowania Powstańców Warszawskich.

W opinii Bożeny Umińskiej-Keff ( w ludziach postawy odrzucenia empatii uczy „Kościół katolicki w Polsce, uczą jej politycy, szkoła, rodziny”.

Na łamach „Krytyki Politycznej” genderystka głosi, że „język dyskursu o historii i o najbliższej przeszłości, jaką jest PRL, jest endecki, martyrologiczny i nacjonalistyczny. [...] Symboliczna historia PRL to pole walki pomiędzy niepokalanym Narodem Polskim a podłymi stalinistami i żydokomuną. […] W tej narracji nie ma miejsca, żadnej szpary na różnice poglądów, postaw, na realne losy ludzi w PRL, którzy bardzo często doświadczyli olbrzymiego awansu społecznego”. Narracje tę według genderystki powielać miała i Agnieszka Holland.

Jan Bodakowski