W artykule „Prezes i faszyzm” opublikowanym na portalu „Krytyki Politycznej” Piotr Ikonowicz oskarża PiS o faszyzm, a PO o szczucie na Rosję. Ikonowicz to jeden z najbardziej znanych lewicowych ekstremistów; bywa, że demonstruje wspólnie z Komunistyczną Partią Polski. Zdaniem lewicowego polityka głoszona przez PiS „narodowo-katolicka ortodoksja prowadzi do zwalczania wszystkiego, co nie mieści się w schemacie Polak-katolik heteroseksualny”.

Wrogiem dla PiS i reprezentowanego przez tę partię drobnomieszczaństwa mają być konkulturowcy, czyli geje i feministki. Według lewicowego polityka prawicowcy, by żyć muszą kogoś nienawidzić, a nie mają w Polsce mniejszości narodowych ani muzułmanów, więc nienawidzą homoseksualistów. W opinii Ikonowicza „pogrom gejów i lesbijek w Białymstoku wpisuje się w to, co jeszcze w PRL robiła ówczesna bezpieka, że wspomnę tylko operację ''Hiacynt''”.

O Ikonowiczu wiele mówi jego przeświadczenie, że PO przed laty wygrała dzięki szczuciu na Rosję. Polityk lewicy twierdzi, że „w walce politycznej budowanie wizji, w której naszej wspólnocie coś zagraża ma długą tradycję i zwykle bywa skuteczne. U szczytu histerii wokół domniemanego zagrożenia rosyjską agresją PO wygrało wybory dzięki bilbordom z Donaldem Tuskiem, podpisanym ''Silna Polska w bezpiecznej Europie''”.

Ikonowicz głosi, że „Prawo i Sprawiedliwość pragnie społeczeństwu wmówić, że to właśnie środowiska LGBT są dla niego zagrożeniem, a rządy PiS-u i tylko one mogą ochronić narodowo katolicką wspólnotę. PiS wprawdzie nie bije gejów i lesbijek, ale też takich aktów specjalnie nie potępia. Słowa arcybiskupa o czerwonej i różowej zarazie to trąbka do boju dla patriotycznych nienawistników”.

W opinii lewicowego ekstremisty rzekoma homofobiczna narracja PiS dociera do Polaków, „którzy boją się wielkomiejskich nowinek”, pomimo antyPiSowskiej „niesamowitej fali krytyki ze strony środowisk opiniotwórczych tak w kraju jak i zagranicą”.

Według lewicy celem polityki historycznej PiS „jest takie przebiegunowanie ideologiczne, aby nie tylko zrównać komunizm z faszyzmem, ale wręcz udowodnić, że komunizm jest gorszy, bo spowodował więcej ofiar śmiertelnych. Przy czym komunizm, określany jako czerwona zaraza, nie jest odróżniany od stalinizmu, a samo pojęcie „stalinizm” jest w debacie publicznej praktycznie nieobecne. Komunizm zaś to właściwie to samo co socjalizm, lewica”. Jak informuje lewicowy aktywista narracja PiS działa skutecznie, przez co lewicowi agitatorzy nie są doceniani przez polską klasę robotniczą.

Propagandzistów boli to, że „w ramach tworzonej przez Jarosława Kaczyńskiego wizji jedności moralno-politycznej narodu nie ma miejsca na konflikty interesów między Polakami. Polacy to jedna partia, partia Kaczyńskiego. Reszta to w taki czy inny sposób, wrogowie Polski”. PiS więc według lewicy jest zły, bo dba o jedność narodową i przeciwstawia się wikłaniu Polaków w konflikt klasowy.

Zbrodnicza dla lewicy polityka historyczna PiS w opinii Ikonowicza miała się przejawiać tym, że „podczas obchodów rocznicy bitwy warszawskiej raptem okazało się, że nie było polskiej wyprawy na Kijów w ramach interwencji państw zachodnich przeciw rewolucji bolszewickiej, że atak Budionnego nie był kontrofensywą, tylko niczym nie uzasadniona napaścią”. Według Ikonowicza zły PiS głosi, że „zbrodniarzem był więc nie tylko Stalin, ale i Marks, bo każda myśl o wyeliminowaniu kapitalistycznego wyzysku to już część projektu budowy totalitarnego systemu masowej zagłady”.

Ikonowicz na łamach Krytyki Politycznej głosi, że „kiedy ludzie, którzy tak chętnie zapominają o piecach krematoryjnych i komorach gazowych twierdzą, że Hitler to pikuś przy Stalinie, i kiedy ci sami ludzie okazują się antysemitami, islamofobami, rasistami, homofobami, to widmo brunatnej Polski jawi się jako cena za okres względnej prosperity i transferów socjalnych”. Z artykułu wynika, że to działacze PiS zapominają o piecach krematoryjnych i komorach gazowych, i okazują się antysemitami, islamofobami, rasistami, homofobami, realizującymi wizje brunatnej Polski.

W opinii lewicowego ekstremisty PiS słowami „o tęczowej i czerwonej zarazie, podobnie jak ogłaszanie kolejnych miast „wolnymi od LGBT” to początek brunatnej ofensywy, która otwiera drogę prawdziwym szowinistom z ONR, Młodzieży Wszechpolskiej, Ruchu Narodowego.

W apokaliptycznych wizjach lewicy, kiedy „fala słusznego gniewu” i aspiracji bytowych rozbudzonych przez PiS wyleje „się na ulice […] proste hasła oparte na niewiedzy i nienawiści oraz strachu i upokorzeniu, mogą wynieść do władzy tych, których dziś uważamy za margines. Drogę do władzy ściele im antylewicowa i antydemokratyczna ideologia PiS”.

Lewica głosi, że „ksenofobia, rasizm i otwarty faszyzm podały sobie ręce z darwinizmem społecznym, ideologią pogardy wobec ludzi niezamożnych. Tak powstała Konfederacja. Tak więc faszyści są już w Sejmie, a Kaczyński, który faszystą nie jest − ściele im drogę do władzy. I tylko lewica społeczna może ich zatrzymać. No pasaran!”.

Tekst Ikonowicza to nie tylko zwariowany atak lewicowego ekstremisty na PiS, ale też wyznacznik tego, co elita intelektualna lewicy (czyli Krytyka Polityczna) akceptuje na swoich łamach – sympatia dla rewolucji bolszewickiej (którą deklarują też wykładowcy gender z uniwersytetów, z racji na bolszewicką rewolucję seksualną), konfliktu klasowego, tęczowej rewolucji, walki z kapitalizmem, gloryfikacji komunistycznych zbrodniarzy z czasów komunistycznego terroru w Hiszpanii, a wreszcie także odraza i pogarda wobec Polski i Polaków (którzy ośmielają się popierać PiS czy Konfederację, a nie spadkobierców Marksa).

Jan Bodakowski