Fronda.pl: W ostatnich dniach w mediach pojawiła się informacja o tym, że kanclerz Niemiec Angela Merkel zanotowała największy jak dotąd spadek poparcia wśród swoich rodaków. Czy jest to spowodowane tylko kryzysem imigracyjnym, czy też powodów tych jest więcej?

Jarosław Guzy: Tak naprawdę to kryzys imigracyjny jest podstawowym powodem, dla którego popularność Angeli Merkel spadła. Oczywiście można liczyć się też ze "zużyciem materiału". Kanclerz Merkel sprawuje jednak swój urząd już trzecią kadencję, a to bardzo długo jak na niemieckie standardy. Czwarta kadencja byłaby chyba pobiciem rekordu Helmuta Kohla. Myślę jednak, że to imigracja jest tu najistotniejsza. W końcu kanclerz Merkel bardzo odważnie i zdecydowanie wystąpiła z pewną koncepcją, która zdaniem około połowy Niemców, jak wskazują badania, nie sprawdziła się. Powstaje pytanie, czy może to zaważyć na przyszłości politycznej kanclerz Merkel, która nie miała w zwyczaju mylić się w tak wyraźny sposób.

Czy politykę pani kanclerz powinniśmy oceniać z naszego punktu widzenia pozytywnie, czy też ewentualna zmiana wyjdzie nam, Polakom, na dobre?

Odwołam się do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, która znalazła się w wywiadzie udzielonym przez niego dziennikowi "Bild". Wyraźnie powiedział on, oczywiście nie chwaląc przesadnie kanclerz Merkel i wskazując na hipotetyczność tej sytuacji, że gdyby miał możliwość, to jednak wybrałby Angelę Merkel. Jest ku temu wiele powodów. Biorąc pod uwagę polski punkt widzenia na politykę Niemiec i to, co jest reprezentowane przez poszczególne ugrupowania i osobowości polityczne w Niemczech, kanclerz Angela Merkel jest zdecydowanie najkorzystniejsza dla interesów Polski, niezależnie od wszystkich różnic, które dzielą ją i jej politykę od tych interesów, które wyraża w Polsce m.in. Prawo i Sprawiedliwość.

Czy istnieje jakaś realna konkurencja dla Angeli Merkel w szeregach jej partii lub siostrzanej CSU, która mogłaby zagrozić jej nominacji w przyszłym roku?

Oczywiście przyszły rok to jeszcze dosyć odległa perspektywa, ale widać już pierwsze podchody wyborcze w Niemczech i można jasno stwierdzić, że kanclerz Merkel, jeśli chodzi o CSU i CDU, niespecjalnie ma konkurencję. To jest, być może, dla tych partii problem, szansa natomiast dla kanclerz Merkel. Do tej pory kanclerz nie ogłosiła jeszcze zamiaru kandydowania na czwartą kadencję, nie jest też jasne, czy spory wewnątrz koalicji CDU-CSU nie spowodują obniżenia szans jej kandydatury. Tak naprawdę jednak, jeśli dobrze się zastanowić, niemiecka polityka nie jest nieobliczalna i nie ma tam miejsca na wiele eksperymentów politycznych. Prawdopodobnie kanclerz Merkel jednak zostanie kandydatką koalicji CDU-CSU w następnych wyborach, co więcej, z dużymi szansami na wygraną. Nawet jeśli jej popularność się obniżyła. Zresztą, jeśli chodzi o partnera koalicyjnego, SPD, to ten partner wyraźnie już prowadzi grę wyborczą i próbuje odróżnić się od polityki Angeli Merkel. To brzmi trochę fałszywie, bo jeśli chodzi o kwestie imigracyjne, w zeszłym roku, kiedy kanclerz Merkel ogłaszała swoje credo w tej sprawie, nie słychać było głosu sprzeciwu ze strony socjaldemokratycznego koalicjanta. Należy więc położyć to na karb wyborów, tak jak i inne ruchy ze strony SPD dotyczące chociażby polityki wobec Rosji. Wróciłbym tutaj do pytania o kanclerz Merkel z punktu widzenia polskich interesów. Oczywiście mniej nas interesuje sytuacja w samych Niemczech. Kwestie imigracyjne to kwestie sporne w Europie i tutaj jest jeszcze wiele dyskusji przed krajami Unii Europejskiej, natomiast jest jeden element, który Angelę Merkel wyróżnia nie tylko wśród polityków niemieckich, ale i europejskich. Jest to jej stosunkowo zdecydowane stanowisko w sprawie Rosji. Jednak to kanclerz Merkel utrzymuje bardzo twardy, jak na Niemcy oczywiście,  kurs wobec Rosji, w kontekście konfliktu ukraińskiego i agresji Rosji na Ukrainę. To jest właśnie z punktu widzenia Polski niezwykle cenne, również jeśli chodzi o utrzymanie Niemiec, dominującego kraju w Europie, w ramach ścisłego sojuszu NATO w kontekście zagrożenia ze wschodu.

Co dla Polski mógłby oznaczać wybór na kanclerza Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera z SPD?

Proszę zwrócić uwagę, że będziemy mieli do czynienia również z wyborami prezydenckimi. Prezydent Gauck zapowiedział, że nie będzie kandydował. Prawdopodobnie gdyby zdecydował inaczej, nikt by jego kandydatury nie kwestionował. Jest to postać powszechnie szanowana w Niemczech przez różne grupy polityczne. Wygląda na to, że w ramach podziału ról w SPD pan Steinmeier będzie raczej kandydował na prezydenta Niemiec, a ewentualnym kandydatem na kanclerza, który też zresztą nie ogłosił swoich zamiarów politycznych, jest Pan Gabriel, wicekanclerz, który ostatnio się uaktywnił.

To on między innymi zaczął krytykować Merkel za jej politykę imigracyjną. Mamy tu niejasną sytuację, SPD próbuje wyjść z cienia swojego koalicjanta i nie wiadomo, czy się jej to uda. Takim testem będzie próba budowy koalicji prezydenckiej przeciw Merkel. Można sobie wyobrazić, że za kandydaturą Steinmeiera mogą teoretycznie zagłosować wszystkie partie poza CDU-CSU. Byłaby to ciekawa sytuacja, bo to by oznaczało, że kanclerz Merkel jest izolowana na niemieckiej scenie politycznej. Byłoby to dla niej ryzykowne i podłamało jej prestiż. A to na jej wiarygodności i prestiżu opiera się w końcu w dużej mierze i jej perspektywa kanclerska i ewentualne dalsze rządy CDU-CSU. Być może z innym koalicjantem, bo mówi się o tym, że kanclerz Merkel jest zainteresowana ewentualną koalicją z Zielonymi, co mogłoby być paradoksalnie korzystniejsze z punktu widzenia CDU-CSU, niż tak zwana, a trwająca obecnie, "wielka koalicja".

Dziękuję za rozmowę.