O. Peter Mary Rookey zyskał światową sławę, posługując niezwykłym charyzmatem uzdrawiania na duszy i na ciele. Tysiące wiernych czekało w kolejkach, aby móc wziąć udział w prowadzonych przez niego Mszach z modlitwą o uzdrowienie.

Jakie cuda dokonały się za wstawiennictwem o. Rookey’a? Jak wyglądała jego modlitwa i codzienność? O życiu charyzmatycznego kapłana z USA opowiada jego bratanek Timothy Rookey, odpowiedzialny za przygotowania do otwarcia jego procesu beatyfikacyjnego.

Byłeś częstym towarzyszem o. Petera. Czy któreś ze wspólnych podróży lub wydarzeń zapadło Ci szczególnie w pamięć?

Timothy Rookey: Najważniejszym wydarzeniem w moim życiu z o. Peterem była moja pierwsza pielgrzymka razem z nim do Medjugorie w maju 1991. Był to również miesiąc, w którym ojciec obchodził 50. rocznicę kapłaństwa, w której uczestniczyłem po pielgrzymce, także pod koniec tego miesiąca odeszła moja mama. Pielgrzymka zaowocowała wielką odnową mojej wiary. Dzięki temu świętemu doświadczeniu zacząłem modlić się na różańcu. Przykład ojca i jego pełne miłości porady podczas tego szczególnego tygodnia w 1991 dały mi spokój ducha i determinację do poważnego przeżywania mojej wiary. Poprzez o. Petera, Matka Boża ewidentnie prowadziła mnie do siebie i swojego Syna, Jezusa.

Na koniec pielgrzymki pojechaliśmy wszyscy do Dubrownika, gdzie zwiedziliśmy to piękne historyczne miasto. Zakończyliśmy naszą pielgrzymkę Mszą w Bazylice św. Błażeja, patrona miasta. Ojciec modlił się w intencji mojego taty, Roberta Rookey’a, który zginął tragicznie w wypadku samochodowym dokładnie rok wcześniej. Po Mszy o. Peter powiedział mi, że wierzy, że mój tata opuścił już Czyściec i jest w Niebie. To było kolejne głębokie doświadczenie tej wyjątkowej pielgrzymki, którą odbyłem z moim świętym wujkiem, o. Peterem.

Czy o. Rookey posługiwał w Medjugorje swoim charyzmatem uzdrawiania?

Timothy Rookey: Ojciec przez lata często przewodniczył nabożeństwom o uzdrowienie w Medjugorie, głównie na cmentarzu, który nazywał „centrum umarłych w Medjugorie”. Zawsze opowiadał o wszystkim w zabawny sposób.

Niektóre z jego najbardziej znanych cudów miały miejsce właśnie tam, w tym cudowne uzdrowienie Davida Parkesa z Irlandii oraz Heather Duncan ze Szkocji. David został uleczony z niezwykle ciężkiego przypadku choroby Crohna, a Heather z urazu kręgosłupa, z powodu którego była przykuta do wózka inwalidzkiego. Jemu pozostało kilka miesięcy życia, ona miała już nigdy nie przejść więcej niż kilka kroków z ciężką ortezą kręgosłupa. Oboje wyzdrowieli całkowicie przez dotknięcie świętych rąk o. Petera. Oczywiście ojciec zawsze przypisywał wszystko Jezusowi, nie sobie. Jak mawiał „osły ryczą, a ja się modlę”.

WIĘCEJ O CUDACH O. ROOKEY’A PRZECZYTASZ TUTAJ

Cuda, o których wspomniałem zostały dobrze udokumentowane i szczegółowo opisane w wielu książkach i publikacjach. Z posługą o. Petera było związanych bardzo wiele innych dramatycznych cudów, a wciąż ujawniane są kolejne. Módlmy się, aby modlitwy wstawiennicze o. Petera z nieba zaowocowały większą liczbą uzdrowień z woli Bożej.

Jak wyglądało codzienne życie duchowe o. Rookey’a?

Timothy Rookey: Ojciec był bardzo rozmodlony. Zapraszał nas do wspólnego różańca, kiedy jeździliśmy samochodem po Chicago. Kiedy zapraszano go na kolację, często odmawiał z wszystkimi Różaniec do Siedmiu Boleści Matki Bożej. Był serwitą, Sługą Najświętszej Maryi Panny, miał głębokie nabożeństwo do Matki Bożej i jej Różańca.

O. Peter odbierał tysiące telefonów ze swojego biura, ofiarując swoje współczucie i błogosławieństwo kapłańskie wszystkim, którzy z nim rozmawiali. Niektórzy dzwonili do niego codziennie, a on cieszył się, że może modlić się do Pana w ich intencjach. Kiedy przebywałeś z o. Peterem, nie miałeś wyjścia – musiałeś wierzyć w Boga, ponieważ on sam szedł śladami Jezusa jak mało kto.

A jaką osobą był o. Peter prywatnie? Jak opisałbyś jego charakter?

Timothy Rookey: Prywatnie o. Peter sprawiał, że czułeś się od razu jak w domu. Przez cały czas emanował z niego spokój. Słuchał uważnie co do niego mówiłeś, a jego odpowiedzi pozwalały poczuć, że naprawdę się Tobą przejmował. Miał niezrównane poczucie humoru, często nas rozśmieszał swoimi żartami i zabawnymi minami. Nie można było być smutnym w jego towarzystwie. Był bardzo pozytywną osobą, jego obecność podnosiła na duchu.

O ŻYCIU I CUDACH O. PETERA MARY ROOKEY’A PRZECZYTASZ W KSIĄŻCE “UZDROWICIEL DUSZ”, WYDAWNICTWO ESPRIT