Zakazany marsz i baca z aparaturą

Skoro prezydent Warszawy profesor Hanna Gronkiewicz-Waltz odwołała Marsz Niepodległości, ponieważ mogą się podczas niego - jej zdaniem - zdarzyć karygodne wybryki, proponuję jej, aby poszła za ciosem i prewencyjnie zakazała mieszkańcom stolicy:

- jeżdżenia samochodami po ulicach stolicy, bo grozi to wypadkami drogowymi;

- wychodzenia z domów, bo może się poza nimi coś złego przytrafić;

- posyłania dzieci do szkól, bo może im stać się w nich krzywda;

- chodzenia do restauracji, bo można się w nich zatruć;

- używania telefonów komórkowych, bo mogą wybuchnąć;

- wchodzenia do toalety, bo można się w niej zatrzasnąć.

Kto chce, niech uzupełnia powyższą listę, a ja zakończę starą anegdotą z epoki PRL.

Do górala przyszli milicjanci, bo ktoś złożył doniesienie, że pędzi bimber. Baca zarzeka się, że to nieprawda. Funkcjonariusze zeszli do piwnicy i znaleźli stosowną aparaturę.

- No i co, macie urządzenia, czyli pędzicie - mówią.

Baca podrapał się po głowie i odpowiada:

- To za gwałt też mnie aresztujcie.

- Za gwałt. A dlaczego?

- Też mam aparaturę.

Jerzy Bukowski