"Po mieście" chodzi plotka, że za nagraniami stoją nie kelnerzy, nie p. Falenta i nie Rosjanie a polskie służby. Wcale bym się nie zdziwił, bo znam wielu uczciwych i oddanych Ojczyźnie obecnych i b. oficerów, którzy latami nie mówili nic, albo mówili bardzo niewiele, ale od ca. 2 lat mówią tak otwarcie o swoim obrzydzeniu wobec tego, co ich otacza, że aż czasem trudno uwierzyć. Z początku myślałem, że to, co słyszę może być jakąś formą nawiązania dialogu, ale potem okazało się, że rozmówcy po prostu mają dość.

Wg relacji moich rozmówców obecnie nie wolno dochodzić do "niewłaściwych" wniosków lub "niewłaściwych" ludzi. Kto tego nie rozumie żegna się z karierą lub wręcz pracą. Oficerów z doświadczeniem, w tym również analityków znających się na wschodzie, odsuwa się na boczny tor. Skądinąd skala czystek jest taka, że Warszawa jest po prostu pełna pozbawionych zajęcia oficerów. Swoją drogą to zabawne, że ludzie mający wiedzę o najwyższych klauzulach chodzą sobie samopas i nikogo nie obchodzi co robią i dla kogo pracują. Kiedyś zażartowałem, że jakby mnie było stać, to mógłbym stworzyć jeszcze jeden think-tank zatrudniając przy tym wyłącznie pułkowników i podpułkowników.

Reformy służą osłabieniu służb, tak aby zupełnie już związać im ręce i tym samym pozwolić obcym służbom tudzież przestępcom robić co im się rzewnie podoba. Myliłby się jednak ten, kto widziałby w tym jakiś spisek, albo "rękę Moskwy". To "tylko" głupota. Taka nasza polska, swojska durnota, która w każdym choć ciut inteligentnieszym każe widzieć wroga, a nie sprzymierzeńca.

Jest też jednak jeszcze jeden element, który być może jest tym, który przelał czarę goryczy. Jest nim kompletny brak szacunku ze strony przełożonych w stosunku do nawet wysokiej rangi oficerów i traktowanie ludzi jako popychadła. A to się zawsze mści.

Podobno ci, któzy stoją za nagraniami wywodzą się z firmy na literę A. Ale nikt z A, nie zdołałby podsłuchać premiera w willi na Parkowej bez pomocy kogoś z BOR. Jakiś czas temu wracając z żoną i dziećmi ze spaceru przechodziłem koło jednego z urzędów centralnych. Z budynku wyszedł oficer BOR, żeby się przywitać. Spytałem co słychać, na co w odpowiedzi usłyszałem stek wyzwisk wobec osoby, którą ów oficer ochraniał, a która to osoba podobno nie ma w zwyczaju mówić nawet dzień dobry ludziom, którzy chronią jej życie. Kiedyś było nie do pomyślenia, aby oficer BOR coś takiego zrobił - teraz jak widać coś w ludziach pękło.

Jeśli prawdą jest, że oficerowie, którzy nagrali rozmowę premiera Tuska z Janem Kluczykiem chcieli nagranie sprzedać to oczywiście nie obejmuje ich określenie "ucziwych i oddanych Ojczyźnie". Nawet wśród oficerów znajdą się zawsze ludzie niegodni tego określenia. Z drugiej strony to tak czy owak miło, że mając takie możliwości panowie handlowali nagraniami, bo to znaczy, że ich do tej pory nie sprzedali Rosjanom (Niemcom, Amerykanom - w zasadzie obojętne komu).

Witold Jurasz

Źródło: Facebook