„Co on chciał powiedzieć

I o co jemu szło

Coś przecież w tym było

Coś za tym się kryło

Do dzisiaj nie wiem co”

 

A my w OAS akurat przypadkiem wiemy co.

 

11 maja 2016 w czasie swojego wystąpienia dotyczącego audytu rządów koalicji PO-PSL minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski powiedział: „W czasie niedawnej wizyty w Mińsku od prezydenta Łukaszenki dowiedziałem się, że w kwietniu 2014 r. on jednak proponował premierowi Tuskowi włączenie się Polski do działania na rzecz rozwiązania konfliktu zbrojnego na wschodniej Ukrainie”.

Innymi słowy szef naszej dyplomacji w Sejmie RP powiedział, że złożył wizytę w sąsiadującym kraju nie mając pojęcia o kluczowym elemencie relacji bilateralnych. Fakt, iż o tak ważnej sprawie szef dyplomacji dowiedział się od prezydenta Aleksandra Łukaszenki jest kuriozalny i kompromitujący dla polskiej dyplomacji. Równie kuriozalne skądinąd jest i to, że o tak poważnej wpadce szef dyplomacji postanowił poinformować publicznie Sejm RP. Zastanawia i zasmuca też, że w potoku komentarzy ten wątek zupełnie umknął.

Teoretycznie istnieją cztery wytłumaczenia sytuacji opisanej przez ministra Waszczykowskiego:

  1. minister nie interesował się stanem relacji dwustronnych i świadomie pojechał do Mińska nieprzygotowany;
  2. minister dokonał czystki w pionie wschodnim MSZ i nikt nie wiedział o tym, iż Mińsk proponował Warszawie udział w rozmowach nt. Ukrainy;
  3. podlegli ministrowi urzędnicy uznali, że to mało istotna informacja i nie należy o niej informować szefa dyplomacji przed jego wyjazdem na Białoruś;
  4. podlegli ministrowi urzędnicy celowo zataili tę informację.

Opcję pierwszą można odrzucić, gdyż minister Witold Waszczykowski, niezależnie od tego, iż zdarzają mu się niezbyt fortunne wypowiedzi, jest jednak byłym zawodowym dyplomatą i nie pojechałby do Mińska nie przygotowując się do wizyty. Wiemy ponadto, że się do niej starannie przygotowywał, a w pionie wschodnim, przed wizytą ministra na Białorusi, powstawały notatki na temat relacji z Białorusią.

Opcję drugą również można odrzucić, gdyż ani w pionie wschodnim ani w żadnym innym w MSZ nie doszło do żadnej poważniejszej wymiany kadr, o czystce nawet nie wspominając.

Opcja trzecia oznaczałaby, iż podlegli ministrowi urzędnicy są skrajnie niekompetentni.

Opcja czwarta to nic innego jak punkt wyjścia do budowania teorii spiskowych, od których staramy się trzymać z daleka. Niestety wg naszej wiedzy to właśnie czwarta opcja wyjaśnia kompromitację polskiej dyplomacji, która miała miejsce w czasie spotkania z prezydentem Białorusi. Według naszej wiedzy co najmniej jeden wysoki rangą urzędnik MSZ, gdy minister Waszczykowski pytał go o to, czy ze strony Białorusi padła propozycja udziału w rozmowach nt. Ukrainy, odpowiedział że propozycja taka nie padła. Stało się tak pomimo tego, iż urzędnik ten posiadał wiedzę o ww. propozycji, gdyż brał udział w wypracowywaniu naszego desinteressement propozycją Mińska. Innymi słowy urzędnik ów kłamał i świadomie wprowadził szefa polskiej dyplomacji w błąd. O tym, iż został oszukany mówił, wg naszych źródeł, sam minister Waszczykowski. Według naszych informacji krąg osób, które okłamywały szefa dyplomacji był jednak większy. W stosunku do żadnego urzędnika, który wprowadził ministra w błąd w tak kluczowej sprawie, minister nie wyciągnął jednak jakichkolwiek konsekwencji, a sprawa ma kaliber taki, że w co najmniej jednym wypadku powinna oznaczać odwołanie z pełnionej funkcji. Minister Witold Waszczykowski znany jest jednak z tego, iż ma miękkie serce. Jak mówi jednak powiedzenie miękkie serce ma zazwyczaj swoje skutki. O tym jakie przekonał się szef naszej dyplomacji w trakcie swojej wizyty na Białorusi.

Miękkie serce ministra jest jedną z przyczyn tego, iż w MSZ nie doszło po wyborach do żadnych poważniejszych zmian kadrowych. Mimo, iż jesteśmy bardzo krytyczni do kondycji naszej dyplomacji to uważamy, iż dokonując zmian w MSZ należy oszczędzić mu kadrowych rewolucji. Powyższe nie oznacza jednak, iż nie powinno dojść do zmian. O ile bowiem w MSZ nie brak zawodowych, doświadczonych dyplomatów to równocześnie w okresie rządów Radosława Sikorskiego do kierowniczych stanowisk w MSZ zaczęli dochodzić ludzie niedojrzali i pozbawieni wiedzy i wyczucia dyplomatycznego, których jedyną przepustką do kariery była łaska ówczesnego szefa dyplomacji. Tak jak istnieją czystki, których należy unikać, tak są jednak również zmiany kadrowe, które powinny mieć miejsce. Nie da się budować skutecznej dyplomacji w oparciu o ludzi, którym zbyt szybkie kariery uderzyły do głowy. Jeszcze większym jednak problemem – tak w MSZ, jak i innych instytucjach  w inny sposób zajmujących się polityką zagraniczną – są urzędnicy, mający słabość do (zawsze aktualnej) władzy. Problemem rządzących jest to, iż nadmiernie miękki kręgosłup czyli to, co jest słabością charakteru, traktują jako zaletę. Kompromitacja naszej dyplomacji, do której doszło w Mińsku każe życzyć szefowi dyplomacji, by wyciągnął odpowiednie wnioski. Mamy powody sądzić, że jeśli nic się nie zmieni ministra czeka jeszcze kilka niespodzianek, w tym co najmniej jedna znacznie poważniejszego gatunku.

Kwestia tego jaki – wyjściowo – kształt miała białoruska propozycja jest wątkiem pobocznym. Jej pierwotne założenia nie były wg naszych informacji idealne, ale powyższe nie oznaczało, iż nie należało podjąć, sondażowych choćby, rozmów po to by wybadać czy jest to propozycja Mińska, czy Moskwy, czy Mińsk gra w porozumieniu z Kijowem, czy jest gotów do ustępstw, czy gra może zwiększyć niezależność Mińska od Moskwy, czy wreszcie Niemcy i Francja podejmują rozmowy (jak słusznie zauważył minister Waszczykowski w efekcie to w Mińsku doszło do rozmów z udziałem kanclerz Niemiec i prezydenta Francji).

Witold Jurasz/oaspl.org


O MSZ więcej w naszym raporcie z października 2015: https://oaspl.org/2015/10/02/msz-diagnoza-stanu-obecnego-i-propozycje-reform/