Medialna nagonka na prof. Krystynę Pawłowicz przynosi efekty. Głos jej sprawie, zresztą już po raz drugi, zabrał Jarosław Kaczyński. Nie odnosił się wprawdzie do samej wypowiedzi na temat prof. Władysława Bartoszewskiego, ale do czasu i formy jej wygłoszenia. "Widać brak politycznego doświadczenia. Może również niemądrą fascynację rozgłosem" – stwierdził.

Wcześniej Jarosław Kaczyński, odcinając się od słów prof. Pawłowicz ("to nie jest język PiS"), porównał ją do Janusza Korwin-Mikke. Sama zainteresowana tak komentowała tą wypowiedź w rozmowie z Fronda.pl: "Zmasowany atak wszystkich mediów sprawił, że prezes Kaczyński musiał zabrać głos (...). Jeżeli moje wystąpienie skojarzyło się prezesowi z Korwinem-Mikke, to przyjmuję to do wiadomości. Sama chyba nie porównałabym się do lidera KNP. Korwin-Mikke atakuje wszystkich bez powodu, miota obelgami, wyzywa wszystkich od złodziei, idiotów, debili... Ja takiego słownictwa nie używam. To, co teraz obserwujemy w mediach, to efekt dorabiania mi gęby przez "Wyborczą" i TVN".

Z kolei, zdaniem prof. Legutko, Krystyna Pawłowicz nie ma za co przepraszać Władysława Bartoszewskiego. „Profesor Pawłowicz powiedziała rzecz logicznie nie do odparcia: jeżeli, jak stwierdził kiedyś Bartoszewski, my, czyli PiS, jesteśmy bydłem, to zgodnie z wypowiedzianymi przez niego słowami można go uznać za pastucha" – wyjaśnia europoseł. I dodaje, że jego zdaniem to Władysław Bartoszewski "przyczynił się do schamienia debaty publicznej”.

MaR/Gazeta.pl/Rp.pl/Fronda.pl