Zagłębiając się  w problematykę zagrożeń duchowych prędzej czy później każdy natrafi na szereg konferencji, świadectw czy tekstów umieszczonych choćby na kanale youtube, poświęconych omawianej kwestii. Przysłuchując się im bądź też czytając je, zaskakuje fakt, iż argumentacja w nich stosowana w niektórych wypadkach występuje przeciw regułom duchowego rozeznawania, nie rzadko może zaś prowadzić do radykalnych teologicznych błędów bądź też te błędy zawiera. Zaskakuje także to, że wypowiedzi ludzi Kościoła w tej materii, mające teoretycznie podawać racjonalne argumenty, są tak naprawdę wołającymi o pomstę do nieba intelektualnymi nonsensami.

Małgorzata Nawrocka i „Harry Potter

Przykładem numer 1 jest niestety dla mnie sposób, w jaki pani Małgorzata Nawrocka, autorka powieści antymagicznej „Anhar" i jedna z kluczowych osób zaangażowanych w refleksję nad zagrożeniami duchowymi prezentuje swoje poglądy dotyczące „Harry Pottera” i magii w ogóle. Pozwolę sobie na początek, jako próbkę, zacytować obszerny fragment jej wypowiedzi, będący typowym przykładem tego, w jaki sposób Nawrocka podchodzi do analizy problemu. Na potrzeby tekstu dokonałem nieznacznych retuszy wypowiedzi Nawrockiej. Oto on:

 „(…)Kiedy oddałam „Anhara" do druku to się w moim życiu osobistym zaczęły dziać bardzo dziwne rzeczy, a natężenie tych przygód duchowych i cielesnych, ich jakość, różne sygnały i dręczenia, których stałam się powodem (…) to był mój pierwszy kontakt z magią w moim życiu. Atak drugiej strony uświadomił mi, że coś się stało dziwnego, że nagle zrobiłam coś, co wkurzyło drugą stronę. I co ja takiego zrobiłam? Po rozmowie z kapłanami, którzy się mną zaopiekowali doszliśmy do wniosku, że jest oczywiste, napisałam powieść antymagiczną. I to był wystarczający powód tego, żeby stać się obiektem niewybrednych ataków drugiej strony(…). Wtedy zrozumiałam, że magia to jest przedziwna dziedzina działalności szatana, którą sobie upodobał i bardzo nie lubi jak ktoś przychodzi do tej piaskownicy i zaczyna mu przestawiać foremki. A ja pisząc alternatywną powieść do "Harry Pottera" Rowling nie wiedziałam, co robię i jaką ja na swoją drogę ściągam niechęć drugiej strony. Przypadków było zbyt wiele i zbyt nasilone żebyśmy to mogli ominąć duchowo - kapłani, którzy to obserwowali i ja. Podobnie było z drugim tomem. W pewnym momencie przyszedł kryzys. Myślę sobie: na ogół wszystko, co drugie jest gorsze. (…) Co mam do powiedzenia na temat magii powiedziałam w pierwszym, nie ma sensu pisać drugiej, powielać treści, to pewnie będzie nudne. (…) Kiedy miałam spokój od tych dręczeń diabelskich, to myślałam sobie, że ten drugi tom jest do niczego, bo jest po prostu spokój. Widocznie napisałam go tak kiepsko, że nie ma reakcji. I w momencie kryzysu, gdy już miałam podjąć decyzję, że nie piszę (…) zdarzyło się parę rzeczy (…), które mnie bardzo mocno zmotywowały do pracy i do dokończenia drugiego tomu. I się zaczęło. Zaczęło się to samo i z jeszcze większym natężeniem niż przy pierwszym tomie. To, co chcę powiedzieć na wstępie to jest to, doświadczyłam na sobie, że każdy, kto zaczyna grzebać diabłu w planach, w tym temacie magii i okultyzmu, kto próbuje mówić prawdę, kto próbuje iść pod prąd, kto próbuje w jakimś sensie rozpoznać te rzeczy, dostaje po łapach”[1].

Jeżeli nikt w tej wypowiedzi nie dostrzega czegoś niepokojącego, to pozwolę sobie zwrócić uwagę na kilka co najmniej kontrowersyjnych wniosków. Zakładam, że konferencje o zagrożeniach duchowych mają na celu przedstawienie obiektywnej teologicznej i naukowej wiedzy na temat pewnej sfery oddziaływań duchowych. Chrześcijanie, którzy na takie konferencje przychodzą, chcą, jak mniemam, usłyszeć „czysty głos” Kościoła w tej materii, by ustrzec się przed ewentualnymi błędami i niebezpieczeństwami. Niewierzący z kolei (ale i wierzący również!), chcą, być może, usłyszeć (ja bym chciał), spójną, racjonalną i metodologicznie poprawną argumentację, którą w zgodności z rozumem i nauką Kościoła można przyjąć, bądź podważyć jej słuszność. Jeżeli Małgorzata Nawrocka jest częstym gościem na rzeczonych konferencjach, to zakładam także, że sposób w jaki przedstawia swoje poglądy nie budzi zastrzeżeń organizatorów tych konferencji ani władz kościelnych. Ale czy naprawdę nie ma powodu do zastrzeżeń?

Zacytowana powyżej wypowiedź, będąca początkiem wykładu Nawrockiej, zawiera charakterystyczny dla wielu podobnych wypowiedzi stopień subiektywności, który, moim zdaniem, zbyt pochopnie i bezkrytycznie przechodzi od absolutnie prywatnych religijnych doświadczeń do formułowania „obiektywnych” tez na temat, w tym wypadku, natury działania szatana. Taka subiektywność języka zdradza, jak się wydaje, związek osoby ze wspólnotami charyzmatycznymi, gdzie właśnie owa zbytnia subiektywność jest właśnie niejednokrotnie problematyczna.

Z wypowiedzi Pani Nawrockiej możemy dowiedzieć się że:

  1. „Harry Potter” z pewnością jest dziełem w którym szatan maczał palce. Wynika to z wypowiedzi, w której autorka mówi o tym, że oddając do druku „Anhara”, książkę, która z założenia miała być „anty-potterem” doświadczyła szatańskich ataków (których natury nam niestety nie zdradza, ale dla Nawrockiej z pewnością były one szatańskie, bo jacyś kapłani to potwierdzili). Szatan przecież nie lubi, jak mu się grzebie w jego ulubionej piaskownicy, którą jest magia i okultyzm, „Anhar” miał się przeciwstawić Potterowi, ergo - szatan ma coś do czynienia z Potterem. W dalszym miejscu wykładu Nawrocka niedwuznacznie przypisuje J.K. Rowling demoniczne natchnienie jej talentu.
  2. Szatan działa w sposób szablonowy. Czyli: jeżeli w jakikolwiek sposób przeciwstawisz się magii i okultyzmowi zawsze i niezawodnie doświadczysz niewybrednych ataków „drugiej strony”. Koniec, kropka.
  3. Magia i okultyzm są ulubionym zajęciem szatana i sposobem w jaki odciąga ludzi od Boga.

Jeżeli dalej nikt z Państwa nie dostrzega w tym niczego niepokojącego postaram się teraz pokazać jak, moim zdaniem, Małgorzata Nawrocka przestrzegając przed jednym zagrożeniem duchowym otwiera jednocześnie u swoich słuchaczy (nieświadomie, jak należy przypuszczać) furtkę do kolejnego zagrożenia.

[koniec_strony]

Bo czyż nie jest niebezpieczeństwem i bezbrzeżną naiwnością wartość swojej pracy dla Boga utożsamiać z natężeniem szatańskich ataków? Czy nie jest naiwnością sądzić, że szatan  trzyma się sztywno jakichkolwiek reguł i nie dostosowuje się do oczekiwań człowieka, by go zwieść? Pani Małgorzata wyznaje wprost, że jej druga książka wydawała się jej do niczego, bo szatańskich ataków nie było. Jak się pojawiły, to uznała, że dzieło jest dobre. I to ma być chrześcijańskie kryterium rozeznawania i krytyki literackiej! Oczekiwanie potwierdzenia, ze strony szatana! Kolejne: czy naprawdę magia i okultyzm to ulubione dziedziny działania szatana? Szatan ma swoje ulubione zajęcia? A ja myślałem do tej pory, że odciąganie ludzi od Boga obojętnie jakim sposobem to jest główne zajęcie szatana. Okazuje się, że nie pycha, nie żądza władzy, nie nieczystość czy jakikolwiek inny grzech jest szczególnym miejscem działania szatana, ale magia i okultyzm! I nikt na tych konferencjach nie wstał i nie powiedział, że to jest bzdura? Że takie poglądy zaciemniają subtelność szatańskiego oddziaływania na człowieka? Pomyślmy: ile osób rzeczywiście zajmuje się okultyzmem? Czy Nawrocka zna jakieś statystyki, że z taką pewnością siebie lansuje takie tezy? A ile osób przechodzi do porządku dziennego nad swoją pychą, chciwością, nieczystością, nieuczciwością i innymi ciężkimi przewinieniami? Czy naprawdę problematyka magii i okultyzmu  jest ważniejsza od wyżej wymienionych kwestii?

Proszę także powiedzieć, co jest w stanie zatrzymać człowieka przed mówieniem bzdur, jeżeli raz uwierzył, że szatan atakuje go, gdy głosi poglądy sprzeczne z interesem tegoż. Wystarczy, że szatan, znając ludzkie oczekiwania (z pewnością był na wykładzie Pani Nawrockiej) będzie poprzez pozorowane ataki wzmacniał te wypowiedzi, które są niedorzeczne, by sprawić, że ktoś będzie się kompromitował, ośmieszał siebie i chrześcijańską naukę, z pełną powagą lansował teologiczne nonsensy, będąc przy tym święcie przekonany, że głosi Słowo Boże! No bo przecież szatańskie ataki były, więc o co chodzi! A co z ludźmi, którzy ufając, że mają do czynienia z nauką Kościoła zaczynają również oczekiwać nadzwyczajnych potwierdzeń słuszności swoich działań i pod tym kątem modelują swoje zachowanie? Kiedy zaś posłuchamy do końca całej wypowiedzi Nawrockiej, to możemy być zaskoczeni (ja przynajmniej byłem) stopniem tego w jaki sposób całkowicie prywatne, subiektywne i, niestety, całkowicie niedorzeczne oceny urastają  w mniemaniu autorki do rangi wiążących wypowiedzi na temat szkodliwości Harry Pottera. Powiem wprost i dosadnie, słysząc taką argumentację nie jestem już skłonny wierzyć w ani jedną rewelację dotyczącą zagrożeń duchowych.

Ale ktoś może powiedzieć, że zacytowana wypowiedź to tylko jeden wyrwany z całości fragment. Niestety, całość wypowiedzi Nawrockiej, powtarzane przy różnych okazjach inne niedorzeczności nie pozostawiają złudzeń, że mamy do czynienia z intelektualną nierzetelnością (oględnie mówiąc), którą przekazuje się jako naukę Kościoła. Pozwolę sobie skomentować jeszcze kilka innych wypowiedzi, które szczególnie mnie poruszyły (wypowiedzi Pani Nawrockiej, które wymagałyby komentarza krytycznego jest tak wiele, że trzeba by pokusić się o napisanie rozprawy wielkości „Anhara” - może o tytule „Anty Anhar” w skrócie „Antar”).

„Ta książka jest tak genialna, jakby ją sam szatan napisał”

Taki komentarz o pierwszym tomie „Harry Pottera” Małgorzaty Nawrockiej możemy przeczytać w tygodniku „Niedziela” w 23 numerze z 2008 roku[2]. Podobny komentarz znajduje się w cytowanej powyżej wypowiedzi z 2012 roku. Taki komentarz insynuuje kilka rzeczy: J. K. Rowling, zdaniem Pani Nawrockiej, korzystała z „natchnienia” szatana przy pisaniu „Harry Pottera”,  szatan potrafi tworzyć rzeczy genialne i jak coś jest genialne, to można przypuszczać, że pochodzi od szatana. Co tam Pan Bóg! Natchnął jakieś Pismo Święte, które przecież za genialne uznać nie można! Jak Bóg coś tworzy to jest jakaś nuda, lipa, wzbudza senność, ale jak szatan za coś się weźmie, o, to jest genialne! Czy na podanym przykładzie widać absurdalność takich stwierdzeń? Bóg daje ludziom talenty, to jest nauka katolicka. Człowiek może te talenty wykorzystać w dobry albo zły sposób. Szatan nie potrafi tworzyć rzeczy ani dobrych ani genialnych. To Bóg takie rzeczy tworzy. Sugerowanie zaś, że ktoś działa pod wpływem natchnienia szatana, gdy nie ma się na to absolutnie żadnych dowodów, jest najzwyczajniej oszczerstwem. A ludzie takich rzeczy słuchają, przyjmują za prawdę i powtarzają w swoim życiu!

„Dlaczego uważam tę książkę (Harrego Pottera) za tak niebezpieczną?

Powyższe pytanie autorka zadaje sobie podczas konferencji w Toruniu w dniu 27.10.2010[3]. Jak brzmi odpowiedź na to pytanie? Według Małgorzaty Nawrockiej najważniejszym powodem  jest to, że ludzie, nawet chrześcijanie, nie wierzą w piekło i potępienie. Jeżeli ludzie nie wierzą w piekło i potępienie, to będą lekceważyć wszelkie drogi, które do niego prowadzą. Lekceważą też magię w związku z tym, uważając ją za zabawę, duchową przygodę itp. O co autorce chodzi? Wierzę, zgodnie z nauką Kościoła, w piekło i możliwość wiecznego potępienia, wiem, że magia jest grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu, czytałem „Harry Pottera” dwa razy i nie widzę tam niczego, co uzasadniałoby tezę autorki. Widzę literacki, magiczny sztafaż i potrafię, czego Małgorzacie Nawrockiej najwyraźniej brakuje, czytać tekst metaforycznie a nie dosłownie.

[koniec_strony]

Pozwolę jeszcze zacytować kilka znalezionych w Internecie wypisów z tekstu Pani Nawrockiej i podać do nich krótki komentarz:

„W klasycznej baśni, w literaturze do ery Joanne Rowling wyraz „magia” był synonimem słowa „cud”. „Magiczny” oznaczało jedynie „niezwykły”, „nadprzyrodzony” – a nie „obrazoburczy”, tak jak w książce Harry Potter. U mistrzów klasycznej baśni uprawianiem magii zajmowały się symboliczne, fantastyczne istoty: dobre jak anioły lub złe jak diabły – i tak też jednoznacznie interpretowane w lekturze nawet przez najmłodszych czytelników. Istoty, które nie były ludźmi.[4]” 

Nie bardzo wiem na podstawie jakich analiz uznała, że „magia” w Harrym Potterze znaczy „obrazoburczy”. Ja takiego znaczenia tam nie znajduję. Pani[dsz1]  Nawrocka gloryfikuje Tolkiena, ale go uważnie  nie czyta  - ludzie też tam się magią zajmowali (choćby upiory pierścienia to dawniejsi ludzcy królowie). Czary dobre tam występują - patrz Gandalf. Nawrocka nie dostrzega też, że Rowling bawi się określoną konwencją literacką, sięga po usankcjonowane w tradycji elementy charakterystyczne dla chociażby bajki magicznej. Pani Nawrocka pisze: „Zarówno Biblia – Księga natchniona przez Ducha Świętego i spisana przez prowadzonych Jego myślą autorów, jak i Biblia Szatana – natchniona przez zgoła innego ducha i napisana przez satanistę S. La Veya – w pełni zgadzają się co do tego, że: magia istnieje naprawdę, że jest grzechem śmiertelnym bałwochwalstwa i że nie można rozróżniać jej na „czarną” i „białą”. Zasadnicza różnica poglądów polega jednak na tym, że z podanych powyżej powodów nasza Biblia wszelką magię potępia, Biblia Szatana zaś wszelką magię chwali".   

W świetle powyższego należy uznać Tolkiena za lekturę magiczną, mogącą zachęcić kogoś do uprawiania czarnej magii jak Sauron, czy rzeczone upiory pierścienia, czy też białej magii jak elfy czy Gandalf. Ale Pani Nawrocka dalej pisze w swoim artykule:

„Zestawianie genialnych książek C.S. Lewisa czy J.K. Tolkiena z siedmioksięgiem J. Rowling tylko dlatego, że i u tych dwóch Mistrzów literatury występują motywy magiczne, to grube, dość irytujące nieporozumienie. Symbolika Opowieści z Narnii czy Władcy Pierścieni jest bowiem jednoznacznie chrześcijańska, a i ich autorzy przykładem własnego życia gorąco deklarowali duchową przynależność do Jezusa Chrystusa.” 

Bardzo proszę w perspektywie narzekań na Harry Pottera o jego „antychrześcijańskość” wyjaśnić końcową scenę z „Władcy Pierścieni” gdzie Frodo nie jest w stanie cisnąć pierścienia w ogień, lecz postanawia wziąć go na własność i stać się „Panem Pierścienia”! Jak bardzo po chrześcijańsku zachował się Frodo? Jaki to przykład dla młodych ludzi? No proszę! A elementy grozy nie występują u Tolkiena? Sceny z węszącymi upiorami pierścienia należą moim skromnym zdaniem do arcydzieł tego typu opisów, nie umniejszając w niczym innych (np. opis przejścia drużyny pierścienia przez kopalnie Morii).

Dalej czytamy: „Poza tym w ich książkach warstwa fabularna rozgrywa się ostatecznie na najwyższej „metafizycznej półce”, jak na największą literaturę przystało – to znaczy ukazuje zmagania Dobra ze Złem. Ponieważ w cyklu o Harrym Potterze nie mamy żadnego obiektywnego, a tym bardziej imiennego (jak Aslan w Opowieściach z Narnii) Dobra, jedynie prywatne dobro indywidualne poszczególnych bohaterów, Zło u Rowling (Lord Voldemort) nie ma z kim walczyć w sensie metafizycznym. Rowling przedstawia tu więc z konieczności walki pozorne Zła z dobrem (pisanym przez małe „d”), którym jest sam Harry, zawierający w sobie dziedzicznie cząstkę Zła Voldemorta i cząstkę ludzkiego dobra – własnego, a nie Dobra obiektywnego, którego ani razu nie wyznaje, bo go nie zna (gdzie jesteś, mądra Łucjo Pevensie?)”.

Można pokazać w książkach Rowling że główni bohaterowie przeciwstawiają się złu (Złu) świadomie czy nie, kierując się pewnymi wartościami, które są pozytywne. Mam przy tym nieodparte wrażenie, że Pani Nawrocka walkę Dobra ze Złem (czy Dobra ze złem - doprawdy nie wiem, jak w rozumieniu autorki powinno się to zapisywać) traktuje jako rodzaj walki kogoś tak czystego jak św. Michał Archanioł z kimś jednoznacznie paskudnym jak szatan. Autorka nie dostrzega w ogóle, że walkę ze złem podejmują ludzie naznaczeni słabością, grzechem i wadami. Dlatego uważam, że „Harry Potter” jest znacznie bardziej realnym opisem zmagania się bohatera z własną słabością niż autorka jest w stanie dostrzec. Pani Nawrocka nie zauważa też, wyraźnych moim zdaniem, paraleli, między postacią Froda z „Władcy Pierścieni” a Potterem. Myślę, że mamy tu do czynienia z zapożyczeniem Rowling od Tolkiena i to w kwestii, którą autorka krytykuje. Pierścień Władzy narzuca się myślom Froda podobnie jak Lord Voldemort Harremu Potterowi. Trudno tu mówić o przypadkowym podobieństwie. Być może kryje się więc w tym coś więcej niż przekazywanie gnostyckiej perspektywy rozumienia dobra i zła? Bardzo proszę także o pokazanie, gdzie we "Władcy Pierścieni" jest pokazane to Dobro obiektywne czy imienne. Znowu w tym wypadku mam wrażenie, że autorka nie dostrzega podobieństwa między Potterem a Władcą Pierścieni, gdzie tematyka Dobra jest podejmowana w subtelnych aluzjach (ograniczając się oczywiście do samej lektury "Władcy Pierścieni", inaczej będzie w przypadku "Silmarilionu").

Mam nadzieję, że ta garść uwag o wypowiedziach Pani Nawrockiej da innym impuls do krytycznego przyjrzenia się lansowanym przez Nią poglądom.

Błąd w rozeznawaniu

Odnieśmy się jeszcze do kwestii powoływania się na kapłanów, jako rozeznających jakieś duchowe zjawisko. Potwierdzenie, ze strony kapłana (bądź kapłanów) ma być argumentem za jego prawdziwością (W przypadku Pani Nawrockiej pojawia się problem: w cytowanym wykładzie mówi o rozeznaniu dokonanym przez wielu kapłanów, w innym mówi, że był tylko jeden[5]. To ilu ich w końcu było?). Czy rozpoznanie kapłanów jest nieomylne? Św. Jana od Krzyża w 18 rozdziale „Drogi na górę Karmel” zastanawia się nad szkodami, jakie mogą wypłynąć dla osób, jeżeli kierownik duchowy nazbyt ufa ich widzeniom, nawet jeżeli pochodzą one od Boga[6]. Pozwolę sobie zacytować kilka fragmentów z tego rozdziału. „Niektórzy z tych mistrzów w taki sposób kierują doświadczającymi tych rzeczy, że albo je przyprawiają o błędy, albo zbytnio obciążają, albo też nie prowadzą ich drogą pokory. Pozwalają im też zatrzymywać się nad tymi zjawiskami. Z tego powodu dusze te nie postępują w czystym i doskonałym duchu wiary. (…) Dają im natomiast odczuć, że jest to wielkie dobro i rzecz wielkiej wagi, a tym samym wpajają w nie to przekonanie, pozostawiając dusze pod wpływem tych zjawisk nadprzyrodzonych nie utwierdzone w wierze, nie ogołocone, nie opróżnione i nie oczyszczone z tych rzeczy, w rezultacie niezdolne, by wzlecieć do wyżyn ciemnej wiary.(…) Przyczyna tej łatwości wpływu leży w wielkim zaabsorbowaniu duszy tymi rzeczami, które jako zmysłowe w naturalny sposób ją pociągają. Gdy więc dusza jest już zwabiona i przychylnie usposobiona do wrażeń szczegółowych i zmysłowych, wystarczy, że zauważy u swego spowiednika czy innej osoby pewne uznanie i cenienie tych zjawisk, a już nie tylko przejmuje się nimi, lecz nadto budzi się w niej ich pożądanie. Poczyna się nimi nasycać, pragnąć ich i starać się o nie. Stąd biorą się początek liczne niedoskonałości. Dusza traci pokorę, sądząc bowiem, że te zjawiska to coś wielkiego, że posiada wielkie dobro, że Bóg zwraca na nią szczególną uwagę, jest zadowolona i zadufana w sobie. A ponieważ to wszystko sprzeciwia się pokorze, więc i diabeł zaczyna to potęgować i skrycie poddawać jej myśli dotyczące innych: czy inni doznają takich rzeczy i czy są podobni do niej? To zaś sprzeciwia się świętej prostocie i duchowej samotności[7]. Rozdział zaś ten kończy się uwagą, która będzie istotna w dalszej części rozważań: „Objawienia bowiem czy mowy Boże nie zawsze spełniają się tak, jak ludzie pojmują, i nie zawsze według ich dosłownego brzmienia. Dlatego też dusze nie powinny upewniać się co do nich ani im zawierzać bezwzględnie, choćby nawet wiedziały, że te objawienia, odpowiedzi czy mowy są od Boga”[8].

[koniec_strony]

Zacytowane powyżej fragmenty, stanowią zaledwie niewielki skrawek bogatej i subtelnej refleksji św. Jana od Krzyża. Powinny one przede wszystkim skłonić zaangażowanych w sprawę zagrożeń duchowych do pogłębionej lektury jego dzieł. Myślę, że po tej lekturze nie usłyszelibyśmy wielu dziwacznych i niedorzecznych poglądów, lansowanych podczas rzekomo naukowych konferencji o duchowych zagrożeniach, rekolekcjach czy na poświęconym im stronom internetowym. Niestety, Pani Nawrocka jest tego niechlubnym przykładem. Jeżeli natomiast dobrze rozumiem radę św. Jana od Krzyża to brzmi ona w skrócie tak: „Jeżeli chcesz uniknąć błędów nie przywiązuj wagi do żadnych objawień i wrażeń duchowych”. Jeżeli dotyczy to widzeń pochodzących od Boga, to tym bardziej tych, które pochodzą od szatana.

Dialogi z szatanem

Czy zastanawialiście się Państwo kiedyś skąd ci wszyscy egzorcyści, specjaliści od duchowych zagrożeń biorą wiedzę na ich temat? Skąd te wszystkie newsy o „Hello Kitty”, „Harrym Potterze” i wielu innych? Jak to jest, że jest cisza, a nagle wszyscy egzorcyści w Polsce zaczynają mówić na przykład o szkodliwości różowego kotka z bajki dla dzieci?

Trzeba jednak najpierw poczynić jedną uwagę teologiczną. Jezus dokonywał egzorcyzmów - co do tego nie mam wątpliwości. Przyjrzyjmy się jednemu z nich opisanemu w ewangelii wg św. Łukasza: „W synagodze był człowiek opętany przez ducha nieczystego. Krzyczał on donośnym głosem: <<Och, co mamy z Tobą wspólnego Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić! Wiem, kim jesteś: Świętym Boga>>. A Jezus stanowczo mu nakazał: <<Milcz i wyjdź z niego>>. Wtedy demon rzucił człowieka na środek i wyszedł z niego, nie wyrządzając mu żadnej szkody (Łk 4, 33-35).”[9] Niezwykle ciekawą uwagę w omawianym kontekście poczynił autor komentarza egzegetycznego do cytowanego fragmentu: „Chociaż duch nieczysty powiedział prawdę o Jezusie, On nakazuje mu milczeć. Prawdy bowiem nie powinien ogłaszać ten, kto nie żyje w prawdzie i próbuje ją głosić po to, by zrozumiano ją niewłaściwie. To nie złe duchy objawią, kim jest Jezus Chrystus, ale Jego Męka i Zmartwychwstanie”[10]. Jakże trafny komentarz! Prowokuje on do postawienia kilku pytań i wniosków:

1. Pierwsze: sądząc po wypowiedziach niektórych osób broniących realności zagrożeń duchowych szatan rzekomo podczas niektórych egzorcyzmów ujawnił, co było źródłem opętania  człowieka (np. lektura „Harry Pottera”). Moje pytanie brzmi, czy tak jest w istocie? Czy szatana przepytuje się w tej materii podczas egzorcyzmów? Jeżeli tak, to dlaczego tak się robi? Będę wdzięczny, jeżeli ktoś udzieli mi w tej materii wiążącej odpowiedzi. Jednak niektórzy właśnie na  relacje z egzorcyzmów się powołują. Według mnie natomiast w żadnym wypadku nie powinniśmy takim relacjom wierzyć. Przemawia za tym kilka argumentów. Pierwszy został już podany: Jezus nie dialogował z szatanem, nie pozwalał mu mówić, nawet jeżeli na pierwszy rzut oka mówił prawdę. Szatan nie jest zainteresowany w mówieniu ludziom prawdy, ale jeżeli nawet zostaje mocą wiary Kościoła w Jezusa do tego zmuszony, to możemy mieć pewność, że ujawnia ją w taki sposób, żeby jakiś swój cel osiągnąć.  W tekście przedrukowanym na Frondzie za czasopismem „Egzorcysta” włoski egzorcysta ks. Prof Gabriel Nanni na pytanie o to, czy treści egzorcyzmów powinny być ukrywane stwierdza: "Treść egzorcyzmu to jest to, co jest napisane w Ewangelii. Opisano tam siedem egzorcyzmów. Jezus używa formuł: Idź precz!, Jakie jest twoje imię? Albo W Twoje imię demony się i nam poddają. Treść egzorcyzmów jest taka sama i dziś. Gdy zaś chodzi o to, co mówi demon, to zdecydowanie jego nie można słuchać, nie można się zatrzymywać na rozmowach z nim. Są dozwolone pytania rozkazujące, by uzyskać szybciej uwolnienie[11]. Nic dodać, nic ująć.

[koniec_strony]

Znowu w tym miejscu można też odwołać się do myśli św. Jana od Krzyża. W rozdziale 19 drugiej księgi „Drogi na górę Karmel” pokazuje on w jaki sposób ludzie mogą mylić się co do prawdziwych mów i widzeń pochodzących od Boga[12]. Wskazuje na przykład, że błędy w interpretacji Bożych objawień biorą się z nieudolności naszego myślenia: słowa Boże nie spełniają się według naszego sposobu myślenia, lecz Bożego, który posługuje się odmiennymi sposobami myślenia i pojęciami niż te, które zazwyczaj używamy[13]. Jan od Krzyża zauważa także, że: „Wielu patriarchom nie spełniły się liczne proroctwa i słowa Boże tak, jak się spodziewali. Rozumieli je bowiem w sposób ludzki i zbyt dosłowny[14]. Podaje na to stosowne przykłady. Dalej pisze znowu: „W ten więc i w wiele innych sposobów zdarza się duszom mylić co do objawień i słów Bożych na skutek dosłownego i powierzchownego ich pojmowania. Dzieje się tak dlatego, jak to już zresztą można było zrozumieć, że głównym celem, jaki Bóg zakłada w tych rzeczach, jest wyrażenie i udzielenie zawartego w nich ducha, który jest oczywiście trudny do zrozumienia. Duch ten jest o wiele obfitszy i wznioślejszy niż litera, przewyższając znacznie jej zasięg. Kto zatem trzyma się litery słowa, formy lub zrozumiałego wyobrażenia wizji, nie może nie zbłądzić i nie narazić się na zawstydzenie i upokorzenie. W ich rozumieniu kieruje się bowiem zmysłami a nie duchem ogołoconym ze zmysłowości. (…) Dlatego trzeba odstąpić od dosłownego rozumienia widzeń zmysłowych a zostać pośród ciemności wiary. Wiara bowiem jest duchem, czego zmysły nie mogą ogarnąć[15]”. Kierownikom duchowym Św. Jan od Krzyża radzi: „Kierownik duchowy powinien się tedy starać, ażeby duch jego ucznia nie zacieśniał się do cenienia sobie tych widzeń nadprzyrodzonych. Nie są one bowiem czymś więcej, niż pyłem ducha; gdyby więc ich tylko szukał, zostanie bez żadnego ducha. Powinien więc odrywać od wszelkich widzeń i słów oraz wyprowadzać w wolność i ciemność wiary. Z wiary bowiem czerpie się wolność i obfitość ducha, a co za tym idzie, mądrość i należyte zrozumienie słów Bożych”[16]. Jeżeli więc Jan od Krzyża przestrzega przed błędami, które mogą być wynikiem niewłaściwej interpretacji Bożych słów i wizji, to czyż nie bardziej dotyczy to szatana i jego słów? Czyż nie jest on mistrzem manipulacji i znajomości słabości ludzkich? Czyż nie potrafi on manipulować prawdą? Czy nie potrafi  sugerować ludziom, nawet mówiąc prawdę, czegoś co od prawdy może ich oddalić?

2. Jak czyta się wywiady z egzorcystami to w teorii wszystko wydaje się być w porządku. Ale skąd biorą się pomysły, które słyszałem od egzorcysty na własne uszy typu: "syn mojej koleżanki miał chroniczny kaszel z którymi lekarze nie mogli sobie poradzić. Zapytałem ją w jakie gry gra, okazało się, że gra na konsoli w grę komputerową "Księga Czarów" (jeżeli ktoś nie wie co to za gra, to wyjaśniam, że w jej powstaniu brała udział autorka "Harry Pottera", gra wykorzystuje kontroler ruchu konsoli Playstation 3 i polega w skrócie na wykonywaniu różnych zadań za pomocą „czarów" - przyp M. P. ). Poradziłem jej by tę grę wyrzuciła”. W innym miejscu wspominałem także o tym, że egzorcysta ten zasugerował, że jedną z przyczyn opętania może być niechlujnie wykonany przez kapłana sakrament chrztu… Tego typu stwierdzenia egzorcystów budzą zdumienie. Na podstawie jakich zdarzeń, doświadczeń czy lektur pojawiają się w wypowiedziach egzorcystów tego typu komentarze i przekonania? Niestety jestem skłonny przypuszczać, że mamy tu do czynienia z teologiczną „wolną amerykanką”, gdzie w imię troski o dobro dusz (ochrona przed duchowymi zagrożeniami) podaje się niesprawdzone, nierzetelne informacje i wyciąga się z nich nieuzasadnione konsekwencje. Do tej pory nie mogę znaleźć ani jednego rzetelnego źródła, które potwierdzałoby historię o demonicznym pochodzeniu „Hello Kitty” (ojcu, który rzekomo za pomocą mocy demonicznej uzdrowił córkę), a historia ta jest opowiadana przez egzorcystów w Kościołach! Co więcej, komentarze internautów choćby na Frondzie, wskazują, że mamy w tym wypadku do czynienia z fikcją literacką. Kto więc i w jaki sposób przekonał egzorcystów do tej, moim zdaniem, oczywistej bzdury, która ciągle jeszcze jest przez wielu powtarzana?

Podsumowanie

Arthur R. Peacocke w swojej książce „Teologia a nauki przyrodnicze” uczynił bardzo trafną uwagę: „Niestety intelektualna rzetelność i uczciwość, która charakteryzować musi dociekania teologiczne, jeśli w ogóle mają być prowadzone, nie zawsze pojawia się w bardziej popularnych wykładach religii chrześcijańskiej - książkowych czy też głoszonych z ambony - w których krytyczne analizy (dokonane w ostatnich stu latach) historycznej i literackiej genezy chrześcijaństwa są notorycznie pomijane. (…) Powszechne nauczanie Kościoła odniesie sukces lub klęskę w zależności od tego, w jakim stopniu spełni kryteria nakładane na każde inne ludzkie przedsięwzięcie utrzymujące, iż poszukuje prawdy i znajduje ją w jakiejś dziedzinie. Szacunek bowiem, jakim cieszy się współczesna nauka, nakazuje wysoko cenić intelektualną rzetelność w przedstawianiu teologii ludziom nowoczesnym - teologia zaś niechybnie przejawia się, ilekroć ktoś wygłasza kazanie, odmawia publicznie modlitwę czy też śpiewa hymn religijny”[17].Powyższy cytat jest stanowi jak sądzę znakomitą ilustrację dla rozważań podjętych w niniejszym artykule. Niestety intelektualnej rzetelności i uczciwości wielu katolikom brakuje…

Odczuwam jednak podwójny dyskomfort: z jednej strony krytyka braci i sióstr w wierze nie należy do rzeczy przyjemnych i łatwo w niej o przekroczenie granicy, którą jest miłość bliźniego. Z drugiej strony odkrycie, że przez ostatnie kilka lat ktoś wkłada ludziom do głowy rzeczy całkowicie nieuzasadnione również jest jego przyczyną. Mam nadzieję, że powyższe rozważania, z konieczności ograniczone, skłonią przynajmniej niektórych do pogłębienia argumentacji bądź odrzucenia po prostu tego, co jest fałszywe. Głębokiej wiary nie zbudujemy na fałszu, bez względu na to jak zgodny z Ewangelią on się wydaje. Sądząc po tym, co się mówi o zagrożeniach duchowych uważam, że kwestia ta wymaga przemyślenia na nowo (nie uważam, że ostatnie słowo należy do o. Posackiego), tak samo jak krytycznego namysłu wymaga to, co głosi się na konferencjach o tychże zagrożeniach.

Marian Pułtuski

Przypisy:


[4] http://newage.pingwin.waw.pl/index.php?tekst=artykuly/Chichot_na_cmentarzu.html

[6] Św. Jan od Krzyża, Dzieła, Kraków 1998, str. 248-251.

[7] tamże, s. 249.

[8] tamże, s. 251.

[9] Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Edycja Świętego Pawła, St. Michel Print 2009.

[10] tamże, s. 2267.

[12] Św. Jan od Krzyża, dz. cyt., s. 251-258.

[13] tamże, s. 252.

[14] tamże, s. 252.

[15] tamże, s.253-254.

[16] tamże, s. 256.

[17] A. R. Peacocke, Teologia i nauki przyrodnicze, Kraków 1991, s. 44-45.


 [dsz1]Nawrocka nie dostrzega też, że Rowling bawi się okresloną konwencją literacką, siega po usankcjonownae w tradycjielementy chrakterystyczne dla chociażby bajki magicznej