Janusz Korwin-Mikke, choć podaje się za katolika, nie ma nic przeciwko in vitro. Twierdzi, że rzecz jest moralnie "dopuszczalna", jakkolwiek nie powinna być finansowana przez państwo. To jednak dotyczy wszystkich procedur medycznych w ujęciu Korwin-Mikkego, niczego więc nie zmienia. Fakt pozostaje faktem - ten "konserwatywny" polityk dopuszcza manipulowanie ludzkim życiem.

Mikke przekonuje, że lekarze nie powinni jednak "chodzić na skróty" i powinni brać tylko "jedno jajeczko".

Na tym jednak nie koniec. Korwin-Mikke wyłożył także swoją wersję moralności odnośnie… cudzołóstwa. Otóż uważa on, że Biblia – a także i Kościół – nie potępiają zdradzania własnej żony z niezamężnymi kobietami!

Korwin-Mikke twierdzi, że skoro mowa jest o "cudzołożeniu", to nie wolno wchodzić "w cudze łoże". A skoro niezamężna czy w oógle niezwiązana z nikim kobieta sypia tylko w swoim łożu, to zdradzenie żony z taką osobą nie jest problemem. Bo, jak mówi Korwin-Mikke, Bóg przykazał: "Rośnijcie i rozmnażajcie się!", a Abraham "miał chyba ze cztery żony".

Tłumaczył też, że wierność jest ważna, ale wierność mężczyzny jest inna, niż kobiety. "Mężczyzna jest wierny kobiecie, jeżeli się nią opiekuje, jeżeli jest w stosunku do niej uczciwy" - tłumaczył swoją wersję moralności Korwin-Mikke.

Jak to się ma do nauczania Kościoła świętego oraz naszego Pana Jezusa Chrystusa? Oczywiście, nijak. Widzimy wyraźnie, że Korwin-Mikke, choć określa się mianem konserwatywnego liberała, jest tylko i wyłącznie liberałem. W dodatku - heretykiem, bo twierdząc, że wyznaje katolicyzm i przekonując, że Bóg pozwala na zdradzanie żony, sieje po prostu skrajne zgorszenie.

I to miałby być prezydent Polski? Obrzydliwość!

kad