„W rocznicę katastrofy w elektrowni w Fukushmie miało dojść do zawiązania międzynarodowego, międzyreligijnego ruchu antyatomowego. W inicjatywę, którą koordynuje buddyjska mniszka Shih Chao-Hwei, zaangażowało się 70 wyznań i religii. Nie włączył się w nią jednak Kościół katolicki. Japońscy biskupi postanowili, że Kościół pozostanie neutralny wobec kwestii energetyki jądrowej. Wyjaśnili zarazem, że jeśli jacyś wierni czy kapłani katoliccy będą się chcieli opowiadać przeciw niej, to mogą to uczynić we własnym imieniu”- czytamy na gosc.pl


Sprawę ujawnił Vatican Insider. Kościół w Japonii podkreśla, że zajmując takie stanowisko, kieruje się wskazówkami Stolicy Apostolskiej. Nie występuje ona przeciw energetyce jądrowej a nawet ją docenia. „I tak np. punkt 470 Kompendium Nauki Społecznej Kościoła zachęca naukowców do prowadzenia poszukiwania nowych źródeł energii, rozwoju źródeł alternatywnych i podnoszenia poziomu bezpieczeństwa elektrowni jądrowych. Zaś Benedykt XVI w orędziu na Światowy Dzień Pokoju w 2006 r. zauważył, że reaktory jądrowe są jedynym sposobem unieszkodliwienia uranu i plutonu z rozbrojonych pocisków nuklearnych. Inne wypowiedzi przedstawicieli Kościoła zwracają uwagę na możliwości rozwoju, jakie daje pokojowe wykorzystanie energii atomowej, zwłaszcza, że nowoczesne siłownie jądrowe oferują bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa- relacjonuje gosc.pl”. Okazuje się, że katolicy nie poddali się eko-propagandzie i eko-szaleństwu, które powoduje, że ludzie są pozbawiani stosunkowo taniej energii. Po katastrofie w Japonii wszelkiego rodzaju demagodzy przekonywali, że czeka nas drugi Czarnobyl i należy zamykać elektrownie atomowe. Jednak nawet katastrofa w Fukushmie pokazała, że 40 letnie elektrownie są w stanie przetrwać ( choć z poważnymi uszkodzeniami) podczas nieprawdopodobnie silnego trzęsienia ziemi. Dziś stosuje się naprawdę ulepszone metody do budowy elektrowni. W takich krajach jak Polska nie występują na dodatek trzęsienia ziemi, które mogłyby uszkodzić elektrownie. Ostatnio naukowcy z różnych ośrodków przyznali zresztą, że elektrownie nie są specjalnie szkodliwe dla zdrowia zaś wielu ekspertów przekonuje, że nie jest możliwy postęp bez korzystania z takich elektrowni. Dobrze więc się stało, że Kościół katolicki nie uległ populizmowi i presji manipulatorów, którzy bez żadnych podstaw przekonują o potrzebie zamykania elektrowni. Tym razem to Kościół uderza w zacofane mity i staje po stronie postępu.


Ł.A/gosc.pl/Vatican Insider