Żarty Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego z czarnoskórych kosztuje Radio Eska Rock 50 tys. zł. Taką karę nałożoną przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji utrzymał kilka dni temu Warszawski Sąd Apelacyjny. To już wyrok prawomocny. Popularnemu tandemowi prowadzącemu poranną audycję w maju 2011 roku dopisywały humory. Ich dowcipy przez niektórych krytyków, wśród których był też warszawski sąd, określono jako niewybredne żarty. Prawnicy Eski tłumaczyli, że był to program satyryczny, który rządzi się swymi prawami. Sąd odrzucił tę argumentację, uznając, że audycja zawierała obraźliwe treści.

Z definicji tego wyroku najwyraźniej wynika, że za wygłupy –pamiętajmy, w czasie programu – karę zapłaci firma, która zatrudniła dziennikarzy. Przy czym forma tego zatrudnienia - etat, stała umowa o dzieło, honorarium za czas w jaki dziennikarze byli na antenie – nie ma znaczenia. Jesteś właścicielem medium, płacisz karę. Taki jest tradycyjny porządek w mediach centralnych. Podobnie, z tego co wiem na podstawie rozmów z kolegami, dzieje się w mediach lokalnych. Tam również wydawcy pokrywają koszty obrony swoich dziennikarzy. A przecież są oni nękani przez miejscowych działaczy politycznych, biznesmanów i urzędników o wiele częściej niż dziennikarze mediów centralnych. Ci ostatni są też o tyle w lepszej sytuacji, że ich procesy są nagłaśniane i tym samym w naturalny sposób rodzi się rodzaj kontroli społecznej nad ich sprawami. Co nie przeszkadza sądom w stolicy i na prowincji traktować dziennikarzy jako manipulatorów i kłamców. Wśród sędziów pokutuje wciąż wzięty z magla stereotyp, że dziennikarze tworzą na siłę teksty, audycje radiowe, programy telewizyjne, nie dbając o rzetelność i prawdę. Robią to, żeby mieć możliwie największą „wierszówkę”.

Skupiłem się na tym, bo spotkałem się z kilkoma opiniami, że Wojewódzki i Figurski powinni z własnej kieszeni zapłacić karę, gdyż to oni są autorami rasistowskich żartów. Słuchałem tych opinii z pewnym niepokojem. 50 tysięcy złotych to nie jest mała kwota, ale może jej połowa dla jednego i drugiego dżentelmena nie jest znowu tak duża. Nie przepadam za żadnym z tej dwójki, ale nie mogę się zgodzić, aby to oni mieli płacić karę. Z dwóch powodów. O drugim powiem na końcu. Pierwszy zaś jest taki. Za program odpowiada wydawca. Po pierwsze, już przez sam fakt zaangażowanie określonych autorów, wydawca wie, czego się może po nich spodziewać. On formułuje swoje oczekiwania wobec dziennikarzy. Wyznacza standardy, których naruszyć nie można. Wreszcie określa system preferowanych wartości, albo zdaje się na pełen żywioł w myśl hasła głoszonego przez Owsiaka „Róbta, co chceta”. Jeśli hasło to w praktyce stosują cynicy, emocjonalni „ślepcy”, to nie istnieją dla nich granice obyczajowe i moralne. Serwują perełki swego intelektu, zachwyceni sami sobą. Kiedy zaś kończą swoje produkcje, całą inteligencję skupiają na stanie własnego konta bankowego. Dlatego dobrze, że to nie oni płacą karę. Wystarczy już w Polsce chorych na ciężką depresję.

Jerzy Jachowicz

felieton ukazał się na Sdp.pl

oprac. MBW