Profesor Zdzisław Krasnodębski, eurodeputowany PiS udzielił wywiadu internetowemu tygodnikowi kulturaliberalna.pl. Mówił m.in. o ostatnich wydarzeniach wokół reformy sądownictwa. 

"Uważam, że decyzja o zawetowaniu ustawy o SN nie była najlepsza. Paradoksalnie ma jednak także pozytywną stronę. Pokazuje naocznie, że w Polsce, wbrew wielu propagandowym opiniom, nadal istnieje demokracja, pluralizm polityczny, prezydent wcale nie jest pozbawiony swoich prerogatyw, nie podlega zewnętrznej kontroli politycznej, a władza PiS-u nie jest monolityczna"- ocenił europoseł. Jak dodał, zaskoczyło to wielu zaślepionych komentatorów i polityków, takich jak Frans Timmermans. 

Krasnodębski zwrócił uwagę, że Polską rządzi w rzeczywistości koalicja trzech partii, zaś protesty w naszym kraju przebiegają pokojowo, a więc zupełnie odmiennie, niż na przykład w Hamburgu. W ocenie polityka i socjologa, jest to dowód cywilizowania konfliktów społecznych, stabilności układu politycznego i wreszcie- wolności Polaków. Zapytany o spór między Kancelarią Prezydenta, profesor Krasnodębski odparł, że nie sądzi, aby był to kryzys. W ocenie europosła, nie wróży to również rozłamu między rządem a prezydentem,

"To normalna, naturalna różnica zdań w obozie władzy. Zatem dowód pluralizmu. Jestem przekonany, że na koniec osiągniemy konsensus i reforma zostanie przeprowadzona"- stwierdził polityk.

Jak dodał Krasnodębski, nikt w rządzie nie chce państwa opresyjnego, zaś spory dotyczą szczegółów. 

Jak wyjaśnił, istnieje świadomość, że między ministrami występują różnice zdań, wynikających choćby z różnych temperamentów i podobnie jest między prezydentem a kierownictwem PiS. Krasnodębski uważe, że nie chodzi tu o dwie różne wizje Polski. Spór dotyczy raczej sposobu realizacji jednej wizji. Jednocześnie, eurodeputowany zwrócił uwagę, że fakt sprawowania w Polsce funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego może być nieco kłopotliwy, jednak reforma była zasadna, gdyż zmniejszyło to bierność prokuratury.

"Prokuratura wcześniej nie działała, była bierna, a politycy wykręcali się od jakiejkolwiek odpowiedzialności za wymiar sprawiedliwości w tym zakresie. Ale dla mnie problem z ustawami sądowymi ma charakter czysto komunikacyjny"- stwierdził eurodeputowany. Przyznał, że reforma nieco zaskoczyła opinię publiczną, ponieważ ta nie była do niej komunikacyjnie przygotowana. Jako największe nieporozumienie Krasnodębski wskazał kwestię niezależności sędziów, co ujawniło się w czasie protestów.

"Niezależność sądów jest czymś cennym, ale nie oznacza korporacjonizmu, sobiepaństwa elity prawniczej. Niezależność sędziów nie jest niezależnością przy mianowaniu na stanowisko, tylko możliwością niezależnego sprawowania danego stanowiska. Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar, jest bardzo niezależnym człowiekiem, chociaż był wybierany przez Sejm. Myślę, że błąd komunikacyjny polegał na tym, że nie tłumaczono ludziom, dlaczego ta niezależność zostanie utrzymana, nawet jeżeli muszą nastąpić koniecznie zmiany, które będą miały też konsekwencje personalne" tłumaczy eurodeputowany. Podkreślił, że głównym zarzutem przeciwników było to, że parlament i minister będą wpływać na władzę sądowniczą, a wybór sędziów stanie się efektem procesu politycznego, co miałoby oznaczać zniesienie trójpodziału władzy. Tymczasem, jak wskazuje polityk, tak samo jest już w innych krajach europejskich. 

"Na przykład w Niemczech powoływaniem sędziów na poziomie federalnym zajmuje się komisja, w której zasiadają ministrowie landów oraz członkowie wybierani przez Bundestag. Nasz zachodni sąsiad obsadza sędziów głosami trzech największych partii politycznych CDU, CSU i SPD. W dodatku sędziowie wszystkich szczebli mogą należeć do partii politycznych, więc bardzo często są to członkowie tych partii. Ostatecznie sędziów mianuje federalny minister sprawiedliwości. W landach prezesów najwyższych sądów landowych powołuje odpowiedni minister"- tłumaczy prof. Krasnodębski. Na pytanie, czy jego zdaniem wszyscy sędziowie mający jakiekolwiek powiązania z PRL powinni zostać odsunięci ood orzekania, zaznaczył, że wcale tak nie uważa, jednak na pewno powinni być poddani procedurze sprawdzającej. Jak wyjaśnia eurodeputowany, w toku procesu przechodzenia z dyktatury do państwa demokratycznego oddawanie korporacji sędziowskiej wszystkich decyzji dotyczących wymiaru sprawiedliwości, wyłącznie utrwaliło złe nawyki oraz zatruło kolejne pokolenia sędziów. Polityk dodał, że trudno oczekiwać, aby elity prawnicze były zadowolone z ustaw naruszających ich bezkarność, korporacyjne przywileje i niekontrolowaną przez nikogo władzę.

Czy w Polsce można liczyć na merytoryczną współpracę opozycji? W ocenie Krasnodębskiego- nie, gdyż mówimy o opozycji "totalnej", a nie "parlamentarnej". 

"Pewność tego, że nie uda się ich przekonać sprawiła, że te reformy były tak szybko procedowane. Trzeba jednak prowadzić szeroki dialog z kręgami społecznymi, ponieważ społeczeństwo faktycznie nie jest dobrze poinformowane. Wyraził również nadzieję, że uda się na jesieni uchwalić odpowiednie ustawy."- ocenił eurodeputowany.

Polityka zapytano również o sprawy telewizji publicznej. Czy możliwa jest tu rzetelena debata? Zdzisław Krasnodębski podkreślił, że od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości znaczna część działających w Polsce mediów "fanatycznie kontestowała wynik wyborów".

"Dzisiaj – w porównaniu z okresem 2010–2015 – mamy przynajmniej takiego rodzaju pluralizm, że mogę przełączyć z jednego kanału na drugi, z TVP Info na TVN 24, a jeszcze w 2014 r. istniał tylko jeden przekaz. W tym sensie sytuacja się poprawiła"- stwierdził socjolog. Na kolejne pytanie przyznał, że dostrzega propagandę w TVP, ale dostrzega ją również po drugiej stronie.

"TVP odpowiada na propagandę antyrządową kontrpropagandą. Można na tym ubolewać, lecz w sytuacji tak daleko idącej polaryzacji politycznej, gdy opozycja i zaprzyjaźnione z nią media na cały świat głoszą, że w Polsce zapanowała dyktaturą, którą trzeba obalić protestami i sankcjami, trudno o subtelną argumentację i wyrafinowaną dyskusję intelektualną"- ocenił europoseł PiS.

JJ/kulturaliberalna.pl, Fronda.pl