W ostatnim filmie braci Sekielskich o pedofilii w Kościele: „Zabawa w Chowanego”, jako ekspert głos zabrał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Teraz duchowny udzielił wywiadu Agnieszce Bugała dla tygodnika „Niedziela”, w którym odpowiada na pytanie o to, co dalej z oczyszczeniem Kościoła.

Pierwsze pytanie dziennikarki, jakie zadała duchownemu, dotyczyło tego, co skłoniło go do zgody na udzielenie swojej wypowiedzi w filmie braci Sekielskich:

-„Uważam, że należy mówić na ten temat w różnych miejscach, nie tylko w tych, które są związane z Kościołem, ale także w tych, które są z dala od Kościoła, bo problem jest bardzo ważny i nie widzę przeciwskazań. Co do oszusta (chodzi o sprawę Marka L., informatora braci Sekielskich – red.) – to był jeden z elementów poprzedniego filmu, ale oprócz – zdemaskowanego zresztą – jednego oszusta, film pokazał wiele prawdziwych rzeczy w tej sprawie i dowiódł, że mówienie na ten temat ma ogromne znaczenie społeczne. Ja nie zgłosiłem się do udziału w filmie. To twórcy zgłosili się do mnie, przyjechali i nagrali moją wypowiedź. Warunek, jaki postawiłem to aby tego, co powiem nie cenzurować” –stwierdza ks. Isakowicz-Zaleski.

Kapłan podkreślił w wywiadzie, że mówienie o pedofilii w Kościele nie jest atakowaniem Kościoła. Przeciwnie, to ten, kto próbuje ukryć zło uderza w Kościół:

-„Przenoszenie księży z parafii na parafię, lekceważenie ofiar i bólu, który im zadano – to jest uderzenie w Kościół. To wymaga oczyszczenia, naprawy”.

Nawiązując do twierdzeń, że dziennikarzom zajmującym się sprawą pedofili w Kościele chodzi przede wszystkim o niszczenie Kościoła, duchowny zauważa, że nie mieliby ku temu okazji, gdyby Kościół właściwie reagował na nadużycia:

-„Gdyby Kościół chciał, jasno, wyraźnie i skutecznie, zwalczyć pedofilię i wszystkie inne zażyłości, bo to nie jest jedyny nierozwiązany systemowo problem w Kościele, to byśmy takich filmów nie musieli kręcić. Dopóki nie ma odwagi tego przeprowadzić, to daje amunicję wszystkim innym środowiskom, także, albo przede wszystkim, nieprzychylnym Kościołowi. Podstawowym błędem Kościoła od roku 1990 – według mnie – jest grzech zaniechania. To było bardzo wyraźne widać przy sprawie abp Paetza w 2002 r. , oraz lustracji w 2006 r., gdy konkretni hierarchowie blokowali i tuszowali tę sprawę” – powiedział.

-„Pierwszy film braci Sekielskich, niezależnie jak byśmy to oceniali, powinien przynieść konkretne działania Kościoła. Niestety, nie przyniósł. Jeśli dziś mamy mieć do kogokolwiek pretensje – mówię to z pełną odpowiedzialnością – to nie do dziennikarzy, którzy są mniej, lub bardziej tendencyjni, ale do władz kościelnych, które tego nie zrobiły i nie widzą potrzeby oczyszczenia. Różne deklaracje, które padają, są deklaracjami pustymi, za którymi nie idzie żadne działanie. Dziś jesteśmy w sytuacji, w której Kościół sam sobie przygotował grunt pod to, że oddał pole innym osobom – które kręcą filmy, przygotowują publikacje, które wyjaśniają te sprawy” – dodaje.

Jak stwierdza kapłan, na ten błąd Kościoła składają się trzy elementy. Po pierwsze jest to mentalność z czasów komunizmu, przez którą ludzie Kościoła uważają się za obrońców oblężonej i wciąż atakowanej twierdzy. O ile, jak mówi ks. Isakowicz-Zaleski, mentalność ta była zasadna za czasów działania IV wydziału SB zwalczającego Kościół, to nie ma ona uzasadnienia dziś. Po drugie ludzie Kościoła lekceważą opinię publiczną. I trzeci element to tzw. „mafia lawendowa”:

-„… zło pochodzi od tzw. mafii lawendowej, czyli księży, coraz liczniejszej grupy, homoseksualistów, powiązanych ze sobą w wielu sprawach, będących czasem dla siebie wzajemnymi partnerami, którzy tuszują nie tylko te sprawy – i to było widać przy lustracji, gdzie kard. Dziwisz wprost mi powiedział, że nie mogę pisać o homoseksualistach”.

W wywiadzie ks. Isakowicz-Zaleski zwraca też uwagę, że ofiary nadużyć ze strony duchownych potrzebują od Kościoła przede wszystkim troski i „pochylenia się nad ich raną”, czego nie znajdują:

-„Opowiem historię, która zobrazuje moją diagnozę tego problemu. Młoda kobieta, która była molestowana przez duchownego napisała do nuncjatury. Dostała odpowiedź, po wielu miesiącach, że może zeznawać. I rzeczywiście, pojechała do Warszawy, nuncjusz ją przyjął, wszystko zgodnie z protokołem i konfrontacja – komisja pięciu księży, którzy ją przesłuchują. I ona mówi mi tak: W jaki sposób ja mam mówić o intymnych doświadczeniach, które przeżyłam jako mała dziewczynka, przed pięcioma mężczyznami, którzy każą wypełniać rubryki i podchodzą do tej mojej traumy na zasadzie: formularz, pieczątka? Aż się prosi, żeby w takiej komisji były osoby świeckie, żeby były kobiety, przed którymi łatwiej można się otworzyć, które to rozumieją. Opowiadała zdruzgotana: zero empatii. Wszystko grzecznie, kawka, szczęść Boże, ale żadnej empatii wobec ofiary. I Kościół dlatego przegrywa, oddaje to pole, bo nie stosuje tych najprostszych zasad, które nawet na policji już są – przychodzi psycholog, specjalista, który potrafi odróżnić konfabulację od prawdy, pozwoli się wygadać, stworzy warunki psychologicznego komfortu. No i są kobiety, które niosą pomoc kobietom – to jest naprawdę bardzo ważne, bez tego nie ruszymy dalej”.

Duchowny odniósł się również do historii z czasów swoich studiów w Rzymie, którą opowiedział w filmie, kiedy to starszy kapłan doradzał księżom zamykanie drzwi od środka:

-„System jest zepsuty. I znów wrócę do niechlubnego przykładu Poznania, molestowanych kleryków i abp Paetza. Byłem w Rzymie w 2002 r., gdy sprawa Paetza była na ustach wszystkich, tych z Polski i tych z innych krajów. Ta sprawa pokazała, że system jest zepsuty i niewydolny. Wszyscy wiedzieli, ale potrzeba było pani Półtawskiej, świeckiej osoby, która przebiła się do Watykanu i powiedziała swojemu przyjacielowi o tym, co się dzieje w Polsce. Zresztą, o tym później pani Półtawska mówiła, list księży poznańskich musiała przemycić do Ojca Świętego, to nie była prosta sprawa. To pokazuje do jakiego stopnia okłamywano Jana Pawła II. Dlatego nie zgadzam się z tymi, którzy mówią, że to rzuca cień na osobę świętego Papieża. W żadnym wypadku nie rzuca, to pokazuje, że w otoczeniu papieża, niektórzy, bo nie wszyscy, zachowywali się w sposób skandaliczny. Tuszowanie tej sprawy, jak i kilku innych, jak np. sprawy założyciela Legionistów Chrystusa o. Marciala Maciela Degollado pokazuje jakich papież miał współpracowników, jak troszczyli się o niego i o Kościół”.

Wobec zapowiedzi trzeciego filmu braci Sekielskich, który ma być wymierzony przeciwko św. Janowi Pawłowi II, ks. Zaleski stwierdza:

-„Papież był krystaliczny, nikt i nic nie jest w stanie zakwestionować jego świętości. Jednak wielu księży w Watykanie to są homoseksualiści, którzy się wspierają, awansują i dość często w wypaczony sposób postrzegają rzeczywistość”.

Duchowny komentuje też twierdzenia, jakoby skandale w Kościele były pokłosiem sabotażu jego struktur przez służby komunistyczne:

-„W książce Księża wobec bezpieki dość dokładnie to badam i opisuję – wrzucanych, na siłę, agentów, była garstka. To nie byli ludzie, którzy zrobili choćby karierę, bo nie wytrzymali i odeszli – to jest np. przypadek jezuity Turowskiego, który był oficerem SB, wstąpił do zakonu jezuitów i wytrzymał tam 10 lat. To, że problemy Kościoła są spowodowane sabotażem i inwigilacją to są mity, nie fakty. Nawet, gdyby uznać, że ta koncepcja ma sens, to tym bardziej Kościół powinien chcieć lustracji w trybie pilnym. Teraz sprawa jest przedawniona, minęło 30 lat, ze znanych mi agentów żyje jeszcze kilku, reszta już jest na Sądzie Bożym” – stwierdza.

 

Opublikowany na stronie Tygodnika Katolickiego Niedziela wywiad z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim został usunięty przez redakcję. W jego miejsce zamieszczono artykuł o kaplicy w Ogrodach Watykańskich.

-„Cenzura to samobójstwo wizerunkowe, bo oznacza, że Kościół jednak nie chce być przeźroczysty” – komentuje usunięcie tekstu sam ks. Isakowicz-Zaleski. Na swojej stronie internetowej [TUTAJ] zamieścił on pełny tekst wywiadu oraz screen ze strony tygodnika.

 

kak/niedziela.pl