Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Podczas debaty w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku prezydent tego miasta, Paweł Adamowicz zadeklarował, że chce "na własną rękę" przyjąć do Gdańska imigrantów. Polityk prosi Unię Europejską o fundusze na ten cel. Zdaniem ministra Mariusza Błaszczaka, prezydent Gdańska, postępując w ten sposób, łamie prawo. To kolejna odsłona wojenki politycznej przeciwko rządowi, czy już działanie na przekór Polakom? Kolejne sondaże na ten temat pokazują, że większość obywateli naszego kraju jest przeciwna przyjmowaniu imigrantów. 

Ks. Prof. Paweł Bortkiewicz: Propozycje prezydenta Gdańska to wyraz gry politycznej. Skoro gdański prezydent jest tak samodzielny, że usiłuje stanąć przed szeregiem rządu i brać sprawę w swoje ręce nie powinien zwracać się o dotacje unijne. Powinien natomiast przyjąć uchodźców do swego domu i nakłonić partyjnych kolegów do podobnej decyzji. Wszak „jeden drugiego brzemiona noście” – to idea solidarności. Zarówno Biblia, jak i idea solidarności są często przywoływane przez bezrozumną opozycję. Ale w tych słowach i tej idei nie ma noszenia brzemion drugiego za pieniądze trzecich.Prezydent, który czyni się takim suwerenem nie pamięta chyba, że Wolne Miasto Gdańsk to przeszłość, a on sam naraża się na śmieszność.
Cynizm, śmieszność i bezprawie – to jednak metoda wojny z rządem. Zwycięstwa to nie wróży, ale tumult i kurz bitewny wywołuje.

Opozycja, środowiska lewicowe i część mediów w Polsce, aby grać  na uczuciach tym, którzy nie chcą przyjęcia imigrantów, posuwają się do coraz bardziej niesmacznych chwytów. Marek Migalski proponuje, rządzącym, aby pod słowo "uchodźca" w swoich wypowiedziach podłożyli słowo "Żyd", gdyż w ten sposób "usłyszą swój faszyzm i rasizm",z kolei dziennikarz "Gazety Wyborczej", Paweł Wroński na jednym z portali społecznościowych napisał, że "polskim imigrantom na Syberii w czasie II wojny światowej powinno się pomagać na miejscu". Czy tego rodzaju porównania są w ogóle uprawnione?
Panu Migalskiemu może zamiast fikcyjnych gier słownych warto przywołać cytat ważny i święty dla  tych, których on zaprasza do Polski: „Będziecie walczyć z Żydami i oni będą z wami walczyć, aż muzułmanin ich zabije. Żyd ukryje się za kamieniem, za drzewem, a kamień i drzewo powiedzą O sługo Allaha, o Mahomecie, za mną ukrył się Żyd, chodź i go zabij”. To fragment hadisu jednego z filarów islamu. Właśnie w imię szacunku dla Żydów, chrześcijan i wszystkich innych w naszej ojczyźnie, chcemy uniknąć tych wołających drzew i kamieni. Trzeba minimum dobrej woli by to zrozumieć. Porównanie islamistów  z Polakami na Syberii może wydać się zasadne komuś o bardzo płaskim horyzoncie. Arabscy chrześcijanie jedynie realnie prześladowani nie chcą wyjeżdżać, chcą wracać do domów, z których ich wypędzono. Islamiści, którzy prą na Europę nie są prześladowani, oni prześladują. Porównanie tych sytuacji z ofiarami stalinizmu jest podłe.

Dlaczego za wszelką cenę chce się nam narzucić przyjęcie imigrantów, wzbudzić wyrzuty sumienia w Polakach, którzy tego nie chcą?
Jeśli przyjmiemy narrację o prześladowanych i wypędzanych, zobaczymy twarze kilkunastu kobiet i dzieci, coś w nas pęka. Ale trzeba zobaczyć za tymi twarzami tysiące barczystych ramion i zadać sobie pytanie – o co tu chodzi? Opozycji chodzi o wywołanie chaosu i dezorientacji. Tak jak przeciwnicy in vitro, choć są najpełniej obrońcami życia, piętnowani są jako bezduszni wrogowie szczęścia, jak wrogowie Konwencji przemocowej, broniący godności kobiety i mężczyzny w małżeństwie są piętnowani jako bezduszni okrutnicy, tak i ci, którzy świadczą pomoc dla realnie prześladowanych a bronią domu przed inwazją i podpaleniem są oskarżani o brak solidarności. To cynizm dla walki o tron.

Czy polski rząd powinien pozostać nieustępliwy i nadal pomagać ofiarom wojny w pobliżu ich miejsca zamieszkania, zamiast sprowadzać do naszego kraju choćby najmniejszą liczbę imigrantów z Bliskiego Wschodu? Gdzie tkwi niebezpieczeństwo tej "niewielkiej liczby", którą mielibyśmy przyjąć. Słyszymy niejednokrotnie: "Co to jest te kilka tysięcy w 38-milionowym kraju..."
Nie jestem matematykiem, ale mając oględne pojęcie o nieskończoności i podnoszeniu do potęgi nie wiem, co to jest niewielka liczba. Zero, pięć czy dziesięć do potęgi trzeciej? A może siedem tysięcy? A czy 77 tysięcy to liczba wielka w obliczu milionów uchodźców?
Rząd musi pozostać nieugięty, by nie wytworzyła się w tamie broniącej przed zalewem pęknięta szczelina, przez którą będzie się najpierw sączyć a potem wlewać katastroficzne zagrożenie

Bardzo dziękuję za rozmowę.