- Widzę, że rzeczywiście modlitwa ratuje życie - przykład pastora Youcefa Nadarkhaniego, skazanego na śmierć w 2010 roku przez prawomocny wyrok Allaha. Prosiliśmy o ułaskawienie w ambasadach Iranu w różnych krajach. Mówiono nam, że to niemożliwie, ponieważ wyroki Allaha są nieodwołalne. Wzywaliśmy ludzi dobrej woli do modlitwy o uwolnienie pastora. Pastor w niewyjaśnionych okolicznościach 8 września 2012 roku wyszedł na wolność! Wyrok Allaha został odwołany modlitwą chrześcijan.  - mówi portalowi Fronda.pl ks. Rafał Cyfka,  dyrektor Biura Regionalnego Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Karolina Zaremba, portal Fronda.pl: - W 2015 r. doszło do dalszego wzrostu prześladowań chrześcijan - wynika z dorocznego „Indeksu prześladowań” Międzynarodowego Dzieła Chrześcijańskiego „Open Doors” . Co my, chrześcijanie możemy zrobić, by pomóc naszym braciom w wierze? Jak możemy zastopować tę skalę przemocy? W jaki sposób działać, by przestać być biernym?

Ks Rafał Cyfka: Przede wszystkim musimy mieć świadomość tego, co się dzieje. Najbardziej zależy nam (Papieskiemu Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie) na tym, by nieść informację. Zachęcamy do rozmowy na ten temat, do uświadamiania siebie i innych. Niektórzy mogą mówić, że sama świadomość nie sprawi, że gdzieś tam w odległych krajach ludzie przestaną umierać. Jednak wiedza nie pozwoli nam – chrześcijanom – pozostać biernym wobec tych wydarzeń. Przede wszystkim będzie sprawiała, że będziemy o tym rozmawiać, będziemy pragnęli uświadamiać innych o dramacie chrześcijan – według raportu Pomoc Kościołowi w Potrzebie - z aż 116 krajów.

Ta świadomość będzie prowadziła do modlitwy. Pan Bóg daje nam potężną broń. Chodzi o modlitwę za rządzących światem, którzy mogą zrobić bardzo wiele, a niestety nie robią nic. Modlitwa za prześladowanych, ale także za prześladowców o miłosierdzie. Można zadać pytanie, ale co zdziała modlitwa? Czy pomoże to, że ja odmówię różaniec, czy podejmę post? Problem naszego chrześcijaństwa jest taki, że przestaliśmy wierzyć w moc modlitwy. Taką moc, która potrafi ocalić od śmierci.

Pracując już ósmy rok w Papieskim Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie doświadczam cudów modlitwy. Widzę, że rzeczywiście modlitwa ratuje życie - przykład pastora Youcefa Nadarkhaniego, skazanego na śmierć w 2010 roku przez prawomocny wyrok Allaha. Prosiliśmy o ułaskawienie w ambasadach Iranu w różnych krajach. Mówiono nam, że to niemożliwie, ponieważ wyroki Allaha są nieodwołalne. Wzywaliśmy ludzi dobrej woli do modlitwy o uwolnienie pastora. Pastor w niewyjaśnionych okolicznościach 8 września 2012 roku wyszedł na wolność! Wyrok Allaha został odwołany modlitwą chrześcijan. Kolejny przykład to postać Meriam Ibrahim, skazanej na śmierć w 2014 roku w Sudanie. Również uratowana przez modlitwę.

Najbliższy nam przykład – nasza Ojczyzna. W czasach totalitaryzmu komunistycznego nasza organizacja wzywała miliony chrześcijan do modlitwy za Polskę. To, że odzyskaliśmy wolność zawdzięczamy również ich modlitwom. Potrzeba solidarności wyrażanej właśnie poprzez modlitwę.

Można także przekazać pomoc materialną. Naszemu stowarzyszeniu zależy na tym, aby chrześcijanie pozostali na swoich miejscach, by nie byli skazywani na tułaczkę, na migrację, na wędrówkę w nieznane. Budujemy więc dla nich obozy, czy tak jak w Syrii - odkupujemy mieszkania po to, by pozostali w swojej ojczyźnie. Zachęcam do informowania, uświadamiania, modlitwy i w miarę możliwości przekazywania pomocy materialnej.

Czy oprócz modlitwy, działania w postaci nacisków na władzę, na europosłów, próby skłonienia ich do poruszenia tego tematu na arenie międzynarodowej mogłyby być pomocne?

Oczywiście. Dobrze wiemy na kogo głosujemy. Jesteśmy świadomymi wyborcami, więc mamy prawo domagać się od naszych przedstawicieli zabrania głosu. Petycje, czy listy pisane do naszych posłów i senatorów są również bardzo ważne. Często się zdarza, że posłowie i senatorowie nie zdają sobie sprawy ze skali problemów. Polska powinna zająć stanowisko wobec cierpienia naszych braci, zwłaszcza że nasze wojska brały udział w „zaprowadzaniu demokracji” w Iraku. Mamy moralny obowiązek zajęcia się tą sprawą.

Raport „Open Doors” jako główną przyczynę prześladowań chrześcijan wymienia radykalny islam. W jaki sposób Kościół powinien się do tego odnieść?

Przede wszystkim potępiając każdy ekstremizm. Papież Franciszek, czy nasi biskupi niejednokrotnie mówili, że każdy radykalizm jest sprzeczny z religią. Ekstremizmy wypływają nie tylko z islamu, który teraz jest bardzo widoczny, ale także w świecie hinduizmu, czy buddyzmu – tam także cierpią chrześcijanie. Dodać należy także ekstremizm ateistyczny, który jest obecny w Europie, zachęcający do nienawiści wobec wyznawców Jezusa Chrystusa. Przykładem jest choćby Charlie Hebdo kpiące z chrześcijan, czy niszczenie świątyń, cmentarzy. Każdy ekstremizm jest wypaczeniem religii lub światopoglądu ateistycznego. Trzeba odróżnić tych, którzy chcą żyć normalnie, od tych, którzy chcą narzucać swój pogląd. Nie można wrzucić wszystkich do jednego worka. Mówienie o tym, że wszyscy muzułmanie są terrorystami jest niesprawiedliwe. Warto w tym kontekście przypomnieć słowa ks. Douglasa Al-bazi, który dobrze zna świat islamski – „nie wszyscy muzułmanie to terroryści, ale wszyscy terroryści to muzułmanie”.

Doświadczamy ogromnej przemocy ze strony wojującego islamu, ale należy pamiętać o tym, że jest wiele rodzin muzułmańskich, które chronią chrześcijan. Jako przykład podam wydarzenie z 2011 roku z Casablanki, gdzie muzułmanie ochronili chrześcijański kościół przed zniszczeniem, czy Kair 2013 r. – gdzie muzułmanie ochronili klasztor sióstr. Być może są to pojedyncze przypadki, ale pokazują, że nie wolno generalizować. Niekontrolowany lęk prowadzi do nienawiści. Później możemy mieć takie sytuacje jak tą z Poznania, gdzie pobito Syryjczyka – chrześcijanina, krzycząc, by ginął za Allaha. Nikt go nie spytał, czy w ogóle jest muzułmaninem. Musimy wystrzegać się nienawiści, bo nienawiść odbiera właściwie rozumowanie.

Co może zrobić zwykły Kowalski mieszkający w Polsce i chodzący co niedzielę do Kościoła?

Postępujemy zasadą trzech kroków. Po pierwsze osoba, która słyszy o prześladowaniach chrześcijan, jest poruszona tą informacją, powinna podzielić się nią z innymi. Po drugie, jesteśmy zobowiązani do modlitwy za naszych braci. Trzecie, pomoc materialna. Są to rzeczy, które każdy może uczynić.

Czy jest w ogóle możliwe, że w przyszłości zmniejszy się skala prześladowań, a może jednak prześladowania są po prostu wpisane w naszą religię?

Jezus powiedział „Mnie prześladowali i Was prześladować będą”. Prześladowania będą trwały, bo są wpisane są w tą „nowość”, jaką niesie chrześcijaństwo. Jezus starł się ze światem, ponieważ przyniósł zupełnie inną prawdę od tej, którą ten świat wyznawał. Konsekwencją starcia Jezusa ze światem była Jego śmierć krzyżowa. „Nowość” chrześcijaństwa zawsze będzie prowokowała tych, którzy chcą ją odrzucić.

Dzisiaj doświadczamy czegoś, co zostało przepowiedziane przez Jezusa na czasy ostateczne. „Będziecie w nienawiści z powodu Mojego Imienia u wszystkich”. Jeśli dochodzi do prześladowań i dyskryminacji w 116 krajach świata, a blisko 500 milionów naszych braci i sióstr żyje w lęku i obawie o swoje życie, czy o swoje mienie, to możemy powiedzieć, że dzisiaj chrześcijaństwo jest najbardziej znienawidzoną religią na świecie. Takiej skali przemocy nie było w historii Kościoła. Chrześcijanie będą doświadczać prześladowań tak długo, jak będzie trwał świat.

W Europie powinniśmy postawić sobie pytanie – w kontekście naszych cierpiących braci i sióstr w wierze – jakie jest moje świadectwo wiary? Dlaczego nas jest coraz mniej, skoro oni są gotowi tracić wszystko, żeby być przy Chrystusie? Może dlatego, że my, chrześcijanie z Europy przestaliśmy być już znakiem sprzeciwu. Tak się ułożyliśmy z tą rzeczywistością, że po prostu przestaliśmy być wartościowi. Natomiast tam chrześcijanie dają wyraźnie świadectwo. Chrześcijanie w Syrii, Iraku, czy Indiach, wciąż modlą się słowami Jezusa z Krzyża „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią” za tych, którzy im wszystko odebrali. Czy my w Europie potrafilibyśmy się tak modlić? Miłość do nieprzyjaciół – to jest podstawa chrześcijaństwa. Jeżeli nie będzie w nas takiej miłości, to za kilkadziesiąt lat nie będzie chrześcijaństwa w Europie, a zapanuje islam. Nie muzułmanów powinniśmy się najbardziej obawiać, lecz tego, że to my nie jesteśmy prawdziwie chrześcijanami. Lekarstwem na lęk, który odczuwamy jest nasze realne świadectwo. Nie mamy się czego bać.