Co powiedział Przemysław Wipler i co tak wzburzyło niektórymi posłami ?

Wszystko rozpoczęło się od posła SLD, który w trakcie swojego wystąpienia nazwał Ewę Kopacz "Lady Thatcher". Przeciw takiemu sformułowaniu zaprotestował Przemysław Wipler, który poprosił posłów lewicy, by "nie porównywali Żelaznej Damy, Lady Margaret Thatcher do tej lawirantki, do tej kobiety, która kłamie, oszukuje - osoby, która jest odpowiedzialna za to, że teraz ginie Śląsk".

Na te słowa od razu zareagowali obrońcy Kopacz. Posłowie krzyczeli: "Pijak, pijak, pijak". Na mównicę wszedł Marek Poznański z Twojego Ruchu i cytując Marka Twaina, powiedział: "Panie pośle Wipler. Lepiej siedzieć cicho i wyglądać jak idiota, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości" - na co izba zareagowała oklaskami. Artur Górczyński z PSL-u dodał, że politycznie można panią premier oceniać różnie, ale nie ma zgody na obrażanie kobiet w tej izbie. - Panie pośle Wipler, nawet nie jestem w stanie nazwać pana chamem spod budki z piwem, który wywalił kilka jabcoków, bo to jest dla pana zbyt dobre określenie - powiedział Górczyński.

Później kolejny raz na mównicę wkroczył Wipler i wyjaśnił, że zgodnie ze słownikiem języka polskiego wyraz "lawirantka" nie jest wyrazem obraźliwym czy wulgarnym, a jedynie opisuje prawdę na temat tego, co robi premier Ewa Kopacz. To spowodowało reakcję marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego, który powiedział, że znał lady Margaret Thatcher i dodał: - Pan nie jest politykiem jej wymiaru.

Premier Ewa Kopacz nie skomentowała słów posła Wiplera.

W Sejmie jak w knajpie!

mm/Polskie Radio