Szefowa francuskiego Zjednoczenia Narodowego i kandydatka na prezydenta Francji Marine Le Pen już wcześniej stwierdziła, że Francja mogłaby w geście solidarności zapłacić kary niesłusznie nałożone na Polskę przez TSUE i odtrącić sobie tę kwotę ze swojej składki. Teraz oświadczyła, że jeśli wygra przyszłoroczne wybory, to zrealizuje ten pomysł.

Na łamach „Rzeczpospolitej” ukazał się dziś wywiad z Marine Le Pen, która uczestniczyła w sobotę w spotkaniu liderów europejskich partii prawicowych w Warszawie. W rozmowie z dziennikiem kandydata na prezydenta Francji wskazała, że jej ugrupowanie łączy z Prawem i Sprawiedliwością troska o suwerenność i wolność państw europejskich.

- „Nie możemy się pogodzić z tym, że bez zgody narodów czy wręcz wbrew nim próbuje się szantażem i groźbami narzucić politykę przeciwną ich interesom. Odbiera się im zdolność do ochrony własnych granic, zachowania tożsamości, własnych wartości, kodów kulturowych, obyczajów”

- powiedziała.

Wyraziła nadzieję, że Zjednoczeniu Narodowemu oraz Prawu i Sprawiedliwości uda się jeszcze w czasie obecnej kadencji Parlamentu Europejskiego utworzyć wspólną frakcję. Obiecała również, że jeśli zostanie prezydentem Francji, będzie naciskać na Komisję Europejską, aby odblokowała środki na polski KPO. Ponadto zapewniła, że zapłaci nałożoną na Polskę karę miliona euro dziennie za rzekome łamanie praworządności.

- „Jesteśmy płatnikiem netto do budżetu Unii i odejmiemy sobie te koszty od naszej nadpłaty”

- podkreśliła.

- „Francja jest krajem założycielskim Unii, jej sercem. Jakąż siłę będzie miała koalicja krajów walczących o ochronę własnej tożsamości, jeśli dołączy do nich Francja! Dlatego moje zwycięstwo ma tak duże znaczenie dla przyszłości całej Wspólnoty”

- dodała.

kak/PAP