Ogromne kontrowersje wzbudził wywiad udzielony „Rzeczpospolitej” przez Marine Le Pen, w którym stwierdziła ona, że Ukraina należy do rosyjskiej strefy wpływów. Do sprawy odniósł się poseł Arkadiusz Mularczyk z PiS.

W sobotę w Warszawie odbyło się spotkanie liderów europejskich partii prawicowych, w którym udział wzięła m.in. oskarżana o sympatyzowanie z Władimirem Putinem liderka francuskiego Zjednoczenia Narodowego. Marine Le Pen udzieliła też wywiadu „Rzeczpospolitej”, w którym stwierdziła, że Ukraina leży w rosyjskiej strefie wpływów.

- „Można mówić, co się chce, ale Ukraina należy do sfery wpływów Rosji. Próbując naruszyć tę strefę wpływów, tworzy się napięcia, lęki i dochodzi się do sytuacji, jakiej dziś jesteśmy świadkami. A powinniśmy wszyscy razem walczyć z realnym zagrożeniem, jakie wisi nad Europą: islamizmem”

- powiedziała kandydatka na prezydenta Francji.

Do słów tych odniósł się na antenie Radia Kraków poseł PiS Arkadiusz Mularczyk.

- „Nigdy nie będzie tak, że będziemy się w 100 proc. zgadzać, z każdym z naszych partnerów. Marie Le Pen powiedziała coś, co de facto robią Niemcy. Jeśli budują oni Nord Stream nad głowami wschodniej Ukrainy, jeśli ich polityka, CDU, poprzedniej kanclerz Merkel była polityką rozmów o Ukrainie ponad głowami Ukraińców”

- zaznaczył polityk.

Zapewnił, że polskie władze zajmują zupełnie inne stanowisko w kwestii Ukrainy.

Odnosząc się do zarzutów opozycji, wedle których Prawo i Sprawiedliwość buduje prorosyjski blok w Europie, parlamentarzysta przypomniał, że polskie władze spotykają się zarówno z liderką Zjednoczenia Narodowego jak i z prezydentem Emmanuelem Macronem.

- „Dziś te wszystkie ataki, które idą na konserwatywnych kandydatów we Francji, czy liderów formacji, to są to elementy gry politycznej. Jeśli są miliony obywateli Francji, którzy chcą oddać głos na Marie Le Pan czy pana Zemmoura, to trudno, żebyśmy z nimi nie rozmawiali”

- podkreślił.

kak/Radio Kraków, TVP Info, DoRzeczy.pl