Były prezydent Lech Wałęsa ujawnił, że nie jest w stanie utrzymać się za 6000zł emerytury. Jak mówi, po prostu bankrutuje, bo nie może jeździć z wykładami.


Były prezydent w rozmowie z "SE" mówi z nostalgią, że dotąd kasował za wykłady na Zachodzie od 10 do nawet 100 tys. euro. Miał rozpisany grafik, ale... epidemia koronawirusa wszystko przerwała.


"Ja mam 6 tys. zł prezydenckiej emerytury i za tyle nie dam rady się utrzymać, bo moja żona Danuta wydaje 7 tysięcy miesięcznie. Muszę zarobić przecież na utrzymanie siebie i żony. A za friko robił nie będę przecież, ja już za friko robiłem przed 1989 rokiem" - powiedział Wałęsa.


Następnie stwierdził, że pieniądze są mu potrzebne dla rodziny.


"Mam dużą rodzinę, dużo wnuków, dzieci. Rozdaję im pieniądze, a jaki mam wybór? Gnębią moją rodzinę przecież" - wyznał.
Zadeklarował też, że nie obawia się koronawirusa, bo na coś umrzeć trzeba - chociaż wolałby inaczej.


"Nie zwracam uwagi na koronawirusa, nie boję się go, pracuję i koniec. Nie wzmacniam żadnej odporności, bo po co? W tym wieku? Mam 77 lat… Trzeba na coś umrzeć, ale wolałbym umrzeć na placu boju, a nie na koronawirusa" - wskazał.

bsw/se.pl