1. Do Sejmu tuż po rozpoczęciu jego nowej kadencji, wpłynął projekt ustawy o likwidacji limitu tzw. 30-krotności składek na ZUS podpisany przez 15 posłów klubu Prawa i Sprawiedliwości.

Projekt wywołał ogromne emocje, pierwsi zareagowali posłowie Porozumienia Jarosława Gowina, stwierdzając że nie będą tego projektu popierać, ponieważ zabrania im tego uchwała zarządu ich partii i gdyby się na to zdecydowali, postawiliby się poza tym ugrupowaniem.

Ciepło o projekcie wypowiadają się natomiast posłowie klubu Lewica ( w szczególności posłowie reprezentujący partię Razem ) twierdząc, że mogą go poprzeć gdyby do projektu wprowadzić poprawkę w postaci wprowadzenia górnego limitu emerytury wypłacanego w ramach systemu publicznego.

Przeciwni projektowi  są zasiadający w Radzie Dialogu Społecznego  reprezentanci pracodawców (co nie dziwi) ale i reprezentanci związków zawodowych ( to już jednak może budzić zdziwienie), podobne głosy dochodzą z Kancelarii Prezydenta ( jego rzecznik wyraził nadzieję ,że taka ustawa nie trafi na biurko prezydenta).

2. Należy przypomnieć , że wspomniany limit 30-krotności składek na ZUS, został wprowadzony w 1998 ( a więc ponad 20 lat temu), wtedy kiedy rząd AWS-u i UW, wprowadzał zasadniczą reformę systemu emerytalnego w Polsce polegającą na odejściu od systemu opartego na zidentyfikowanym świadczeniu na system oparty na zidentyfikowanej składce ( a więc odejście od systemu solidarnościowego na rzecz indywidualistycznego).   

To wtedy zdecydowano ,że każdy ubezpieczony w systemie ZUS będzie odprowadzał składki na swoje własne ubezpieczenie ( na własne konto w ZUS), wtedy także wprowadzono tzw. II filar w postaci OFE, a także przesądzono, że w systemie cały czas będzie malała tzw. stopa zastąpienia (czyli relacja przyszłej emerytury do ostatniego wynagrodzenia) od ok. 60% w starym systemie, do docelowo  ok. 30% w nowym systemie.

Wtedy także wprowadzono limit 30-krotności składek odprowadzanych na ZUS, uznając, że ubezpieczeni w ZUS otrzymujący wynagrodzenia powyżej 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia, od środków powyżej tej kwoty nie będą odprowadzali składek na ZUS.

Ograniczenie wydawało się logiczne, wszak w sytuacji kiedy składka była wpłacana na indywidualny rachunek ubezpieczonego, przyszła jego emerytura także musiałaby by być odpowiednio wysoka.

3. Tyle tylko, że publiczny system ubezpieczeń ma tę cechę ,że środki obecnie wpłacane przez ubezpieczonych wprawdzie są zapisywane na ich rachunkach w ZUS ale na bieżąco wypłacane obecnym emerytom.

Limit 30-krotności w warunkach 2019 roku to wynagrodzenia przekraczające 142 tysiące zł rocznie ( ok. 12 tys. zł miesięcznie ), co oznacza, że w tzw. pracownicy etatowi zarabiający powyżej tych kwot, od tych nadwyżek nie odprowadzają już składek na ZUS.

Takich pracujących ubezpieczonych w systemie ZUS według jego informacji jest obecnie ok. 350 tysięcy, co więcej wśród nich są tacy pracujący, którzy ze względu na  bardzo wysokie wynagrodzenia już po lutym , marcu nie odprowadzają składek od wynagrodzenia przekraczającego już po 3 miesiącach kwotę 150 tysięcy złotych.

W tej sytuacji  może pojawić się pytanie dlaczego zdecydowana większość pracowników etatowych płaci ZUS od każdej złotówki swojego wynagrodzenia w wysokości blisko 20% , natomiast ci zdecydowanie więcej zarabiający nie muszą tego robić?

4. Przeciwnicy zniesienia limitu 30-krotności podnoszą, że w przyszłości tym zarabiającym dużo, trzeba będzie wypłacać bardzo wysokie emerytury, ba jakaś część tych dużo zarabiających „ucieknie z umowy o pracę i założy własną działalność gospodarczą” ( tu jest składka kwotowa pobierana od 60% średniego wynagrodzenia w gospodarce) albo wręcz wyemigrują oni za granicę.

To są argumenty mające swój ciężar gatunkowy ale wydaje się, że jednak przesadzone, w systemach publicznych  w krajach Europy zachodniej obowiązują górne limity wypłacanych emerytur ( i taki limit należałoby wprowadzić także w Polsce), ucieczka od systemu etatowego ma swoje ograniczenia, a wyjazdy za granicę do pracy powoli ustają, bo płace dla fachowców w Polsce, bardzo szybko rosną.

Skoro likwidacja limitu 30-krotności ma przynieść dodatkowe 7 mld zł do systemu ubezpieczeniowego rocznie, a są to pieniądze wypłacane na bieżąco obecnym emerytom, to jednak na te świadczenia powinni się składać według tych samych zasad wszyscy pracujący w Polsce niezależnie od tego czy zarabiają poniżej 12 tysięcy miesięcznie, czy też powyżej tej kwoty. 

Tak przy okazji zobowiązania naszego systemu ZUS na koniec 2018 roku dotyczą około 23 mln obecnych i przyszłych emerytów i są szacowane na około 3 bln zł ( 3000 miliardów  zł) więc każda dodatkowa złotówka odprowadzona do tego systemu, w tym te odprowadzane przez tych dużo zarabiających, są niezwykle ważne i potwierdzą istnienie w naszym kraju solidaryzmu społecznego.

Zbigniew Kuźmiuk