„Późno, bo późno, ale jednak stało się to, na co przez lata czekały liberalne salony. Ewa Kopacz postanowiła wydać wojnę Kościołowi i konserwatywnej prawicy. Najpierw ustawa o in vitro, następnie o uzgadnianiu płci, wybór na rzecznika praw obywatelskich znanego ze wsparcia dla homoseksualistów Adama Bodnara, wreszcie przyspieszenie prac nad prawem o mowie nienawiści. Nie można mieć wątpliwości, że Platforma ostro skręciła w lewo” – pisze Paweł Lisicki w felietonie dla „Wirtualnej Polski”.

Jego zdaniem skutki tej ofensywy „są jednak dość wątpliwe” – to właśnie przez lewacki kierunek środowiska PO zdaniem Lisickiego w wyborach przegrał Bronisław Komorowski. „Wygląda na to, że w jego ślady z radością i konsekwencją podąża liderka PO. W zamian za kilka ciepłych komentarzy feministek z Gazety Wyborczej gotowa jest stracić władzę i ponieść klęskę” – ocenia autor. „Doprawdy, aż trudno uwierzyć, jak silne może być ideologiczne zaczadzenie” – dodaje. Jego zdaniem nie ma bowiem żadnego wielkiego elektoratu lewicy, żadnej rzeszy lewackich radykalnych wyborców. To wszystko mit. „Wszystkie badania społeczne mówią, że społeczeństwo polskie jest konserwatywne; inaczej niż w krajach zachodnich również polska młodzież wybiera tradycję i ceni odziedziczone wartości. Mimo to szefowa rządu pcha swoją partię w lewo” – pisze Lisicki.

Jego zdaniem to dokładnie inna taktyka niż ta, którą miał Donald Tusk. Ten co chwilę „kokietował liberałów, uśmiechał się do nich, obiecywał i przyrzekał”, ale… żadnego z tych przyrzeczeń nie spełniał. „Zręcznie lawirował między wąskimi grupami młodych z wielkich miast, a szerokimi rzeszami społeczeństwa, które żadnej rewolucji i wojny ideologicznej nie chcą. Dzięki temu przez lata wygrywał kolejne wybory, nie dopuszczając do śmiertelnie niebezpiecznego, z jego punktu widzenia, sojuszu konserwatywno-prawicowego i centrowego elektoratu. Kopacz kilkoma pociągnięciami ten sojusz zbudowała” – uważa Lisicki.

„Cudowna broń PO – wojna ideologiczna – nie skutkuje. Dwoją się wprawdzie i troją wszelkiej maści rzecznicy postępu, wyśmiewają i wyszydzają pobożność Andrzeja Dudy, przed polskim Talibanem i polskimi ajatollahami przestrzegają, wszędzie wokół widzą czający się zaścianek i obskurantyzm, jednak, szczęśliwie, bez rezultatów. Jakoś ten strach mało komu się udziela, jakoś przerażenie nie chce wybuchnąć. PO i jej pomocnikom nie udaje się wywołać antykościelnej i antyprawicowej histerii, mimo że z uporem forsuje kolejne projekty obyczajowych zmian” – przekonuje.

„Partia, którą oskarżałem o nadmiar instynktu samozachowawczego, dokonuje spektakularnego seppuku. Dość to jednak groteskowe” – dodaje pod koniec Lisicki.

bjad/Wirtualna Polska 

cały felieton czytaj TUTAJ