Tomasz Wandas, Fronda.pl: Premier Morawiecki powiedział, że „Grzegorz Schetyna zdezerterował z Warszawy przed Jarosławem Kaczyńskim, bo się przestraszył”. Czy faktycznie? 

Marcin Wolski, szef TVP2: Nawet jeśli, to i tak nie był to najistotniejszy powód. Istotą problemu nie jest Warszawa ani Wrocław (choć dla Schetyny start ze swojego matecznika będzie lepszy), ale sam Schetyna. Szef Platformy, mimo zademonstrowanej złości, uwierzył izraelskim ekspertom i przyjął do wiadomości - co jest chwalebne dla polityka - że jest główną przeszkodą, "szklanym sufitem”, który zatrzasnął się nad szansami wyborczymi Koalicji Europejskiej. 

Dlaczego?

Nie jest on przywódcą charyzmatycznym, nie ma dobrych notowań, i jak na polityka, wzbudza zbyt wiele negatywnych reakcji. Mimo, że ma jakiś pozytywny elektorat, to głosów wskazujących go negatywnie, jest zdecydowanie zbyt wiele. Pierwszym powodem jest tu zatem gra o całość losów jego formacji. Niewątpliwie uwierzył, że uda mu się powtórzyć manewr Jarosława Kaczyńskiego z poprzednich wyborów, który (ściśle mówiąc wykonał dwukrotnie) wystawił nikomu nie znanego Andrzeja Dudę, kiedy wszyscy spodziewali się, że będzie kandydował sam Kaczyński, a następnie po sprawdzonej w kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, Beatę Szydło. Doradcy Schetyny stwierdzili, że można spróbować zastosować ten sam wariant. W tym działaniu jest oczywiście mnóstwo niekonsekwencji, ostatnio przypominaliśmy „W tyle wizji” jak to Schetyna atakował Kaczyńskiego, który usiłuje kierować rządem z „tylnego siedzenia”. W wypadku Schetyny jest to raczej sterowanie nie z „tylnego siedzenia”, co z bagażnika. 

Jaki będzie skutek usunięcia się w cień Schetyny? Czy podniesie to notowania Platformy?

Być może trochę tak, choć moim zdaniem jest już raczej za późno, by cokolwiek zmienić. Sondaże są różne, ostatni jest dla Schetyny przerażający, gdyż PiS notuje około 40% a Platforma ok. 20%. Istnieje szansa, że przy wyniku wyborczym być może zsumują się głosy oddane na lewicę oraz PSL i PiSowi będzie naprawdę trudno osiągnąć większość potrzebną do rządzenia krajem. Zakładają nawet taką wizję, trzeba zdawać sobie z tego sprawę, że raczej niemożliwe jest by Schetynie udało się przyciągnąć do siebie PSL i Kukiza. Komentatorzy polityczni zwracają uwagę, że w tej chwili Schetyna nie walczy o zwycięstwo a o przetrwanie, chodzi tu o wynik, który pozwoli zachować jakiś pakiet kontrolny na scenie politycznej. Wynik tej gry może być dużo gorszy niż Schetyna kalkuluje. 

Dlaczego?

Dlatego, że popełnił dwa elementarne błędy. Pierwszy, to zwrot Platformy na lewo (który de facto rozpoczął się już za Tuska, a za Kopacz nabrał rozpędu). Schetyna mimo, że na początku próbował zrobić coś z prawicową kotwicą, to w ostateczności ze względu na europejskie układy zwrócił się na lewo. W trakcie tego zwrotu utracił bardzo dużo elektoratu, który był mu wierny jeszcze od czasów Rokity i Płażyńskiego. Drugi zwrot to negatywna kampania, hejt, który absolutnie zniszczył wizerunek Platformy jako poważnej partii. Hałaśliwa narracja, atakowanie za wszystko, wszystko co złe to PiS wyraźnie się nie sprawdziła. 

Na przykład?

Choćby blokowanie przez Platformę przekopu Mierzei Wiślanej. Nie sądzę, by to Moskwa kazała jej to robić, raczej jest tak, że nawet jeśli odkryto by tam złoto, to politycy PO i tak uparcie byliby przeciwko, byle tylko mieć odmienne zdanie od polityków PiS. Nawiasem mówiąc, kuriozalne stwierdzenie pani Kidawy-Błońskiej, że „gdyby natura chciała, żeby tam był przekop, to by był” almanachu głupoty polskiej. Reasumując, nawet próba ocieplenia wizerunku za pomocą pani Kidawy-Błońskiej, nie pomoże w przykryciu tych dwóch, poważnych błędów PO. 

Szef PO przypomniał, że prezes PiS w dotychczasowych wyborach „mimo dużej liczby głosów - przegrywał już w wyborach w stolicy z Ewą Kopacz i Donaldem Tuskiem i to nie raz”. „Zostanie ‚zmiażdżony’ przez Małgorzatę Kidawę-Błońską. Przegra te wybory w Warszawie. Gwarantuję to - mówił lider PO-KO. Na ile realny jest ten scenariusz pisany przez szefa PO?

Nie jest to turniej piłki osiedlowej, tylko gra o cały kraj. Nie jest tu istotne czy prezes Kaczyński otrzyma dziesięć tysięcy głosów mniej od pani Kidawy, czy dwadzieścia tysięcy więcej. Istotny będzie wynik PiSu w skali całego kraju. To, że narazie PiS przegrywa w wielkim mieście jest sprawą do przepracowania w przyszłości. Przypomnę, że nasz kandydat przegrał w Warszawie z Rafałem Trzaskowskim w stosunku dwóch trzecich. Proporcje między Kidawą-Błońską a Kaczyńskim będą oczywiście inne, Warszawa jest jaka jest, jednak ogólny wynik zostanie policzony w skali kraju, o tym trzeba pamiętać. 

„Jeżeli będziemy mieli większość parlamentarną, która pozwoli stworzyć rząd Małgorzata Kidawa-Błońska zostanie premierem - podkreślił szef PO Grzegorz Schetyna. Zapewnił, że wtedy "nie sterowałby z tylnego siedzenia". "To najpoważniejsza różnica, która jest między PO i PiS" - dodał. Czy Schetyna naprawdę wierzy w taki scenariusz, czy kłamie, i walczy wyłącznie o swoją pozycję wewnątrz PO? 

Jeżeli nie sterowałby z „tylnego siedzenia”, to w systemie parlamentarno-gabinetowym powinien podać się do dymisji. Jeżeli Schetyna przestaje być „nadpremierem” to kim się staje? Szeregowym posłem? W standardach europejskich jest tak, że jak wygrywa jakaś partia, to premierem zostaje jej przywódca. Jeżeli Schetyna złożył takie zapewnienie, że nie będzie sterować, to w praktyce oznacza, że abdykuje z polityki, no chyba, że będzie kandydował na prezydenta (życzę mu wszystkiego najlepszego) bądź przyjmie honorowe marszałkostwo. Jak narazie wszystko to jest pisane „palcem na wodzie” - trzeba mu najpierw wygrać wybory. Do tej pory żaden sondaż na taką ewentualność nie pozwala. 

Dziękuję za rozmowę.