Portal Fronda.pl: Jak poinformował portal Lifesitenews.com, Planned Parenhood zamierza nagradzać te placówki, które w ostatnich latach zwiększyły liczbę przeprowadzanych aborcji, a tym samym przyniosły większe dochody. Czy ta taktyka nie obnaża prawdziwych celów organizacji? To już wcale nie chodzi o specyficznie pojęte prawa kobiet, ale właśnie o pieniądze...

Mariusz Dzierżawski: Obawiam się, że jest jeszcze gorzej, niż pani mówi. Im wcale nie chodzi o pieniądze, ale o to, by zabijać jak najwięcej dzieci. To jest prawdziwy cel Planned Parenthood. Oni dostają pieniądze od tzw. filantropów, którzy ze swoich majątków finansują zabijanie. Celem Planned Parenthood jest zwiększanie liczby zabitych dzieci. To jasno wynika z akcji nagradzania klinik, które zwiększyły liczbę przeprowadzanych aborcji.

Jednak pieniądze to dość istotny element aborcyjnego przemysłu. Jak podaje Gosc.pl, w 2012 roku Planned Parenthood przeprowadziło 327 166 aborcji, na których zarobiło 540 600 000 dolarów. Natomiast rok wcześniej wykonało rekordową liczbę aborcji 333.964 i uzyskało 542 400 000 dolarów. Jeśli więc nie chodzi o pieniądze, to o co pańskim zdaniem?

Tajemnica zła. Mysterium iniquitatis, jak to po łacinie nazwał święty Jan Paweł II. To nie jest tak, że Planned Parenthood chce robić pieniądze. Oni chcą mordować ludzi. Hitler i Stalin nie mordowali dla pieniędzy. Mordowali ze względu na jakieś chore idee. Planned Parenthood jest gorsze od Hitlera i Stalina razem wziętych.

Co zatem zrobić, aby to powstrzymać?

Musimy się brać do roboty. "Czego potrzeba, aby zło zatriumfowało? Wystarczy, że dobrzy ludzie nie będą nic robili" – mówił Edmund Burke. Musimy być aktywni. Nie możemy pozwalać na to, żeby zło się szarogęsiło, zwłaszcza w przestrzeni publicznej. Łajdaków trzeba piętnować, zabójców wyjąć spod prawa. Na razie są z tym pewne kłopoty, ale trzeba próbować. Nie ma innego wyjścia. Albo my ich powstrzymamy, albo oni nas wszystkich wymordują. Planned Parenthood to szajka morderców.

Rozm. MaR