Przepraszam wszystkich najmocniej za taki straszący tytuł i to w Święta, ale skrzecząca rzeczywistość nie daje chwili wytchnienia. Coś strasznie durnego przyszło mi do głowy od rana, aby się zajmować kwestami ostatecznymi i ciężką filozofią życia, niestety czasy są dokładnie takie i trzeba się jakoś dostosować. Jako ateista i jednocześnie socjolog nie mam najmniejszych wątpliwości, że może nie jedynym, jednak najpoważniejszym hamulcem dla zbrodniczego marksizmu jest chrześcijaństwo. Ludzie muszą się kogoś lub czegoś bać, aby zachować normy moralne, widzialnych i grzesznych dyktatorów boją się okazjonalnie, Boga i piekła na stałe. Strach, ale też wiara były tak duże, że pozwalały przetrwać największe dyktatury: stalinizm i niemieckie ludobójstwo.

Dziś ta potężna siła jest systematycznie degradowana i degenerowana i nikt mnie nie przekona, że nie bierze w tym udziału sam kościół hierarchiczny. Zresztą żadnej Ameryki nie odkrywam, z hierarchami, szczególnie katolickimi, zawsze był ten sam problem, że wchodzili we wszystkie możliwe układy polityczne, w zamian za korzyści finansowe lub poczucie bezkarności, co widać po wieloletnim kryciu skandali seksualnych, nie tylko pedofilskich, które są najbardziej obrzydliwą częścią grzechów hierarchii, ale też tylko czubkiem góry zgorszenia. Dopóki hierarchia trzymała się prawej strony politycznej, popełniała ciężkie grzechy: chciwości, obżarstwa, pychy, nieczystości i wiele więcej. Działania te, same w sobie, szkodziły całemu Kościołowi, ale jako takie były wynikiem ludzkich słabości, nie świadomego współpracy z diabłem i to jest sedno świątecznego felietonu z odważną tezą, że hierarchia, po raz pierwszy w historii, rozkłada Kościół od wewnątrz i doskonale wie co robi, ponieważ działa w porozumieniu z marksistami i innymi ideologami bezpłciowości.

Jeszcze dwadzieścia lat temu ktoś mógłby zadzwonić do szpitala psychiatrycznego, aby po adresie IP namierzyli pacjenta wypisującego podobne brednie i umieścili w wyłożonym gąbkami pokoju. Dziś to nie są fantazje i urojenia wariata, tylko fakty. Wystarczy spojrzeć na nasze krajowe podwórko. Kto robi karierę w hierarchii, a kto jest poddawany linczowi? Kierunek jest jasny, każdy „postępowy” klecha natychmiast zostaje gwiazdą medialną, każdy ksiądz trzymający się nauki kościoła, bez wzglądu jak ją oceniać, zostaje wrogiem publicznym i obiektem szyderstwa. W Polsce po raz pierwszy mamy prymasa, którego nazwiska nie kojarzy najmniej połowa wiernych, o zgrozo jest to nazwisko Polak, natomiast znacznie więcej wiernych, przynajmniej kilka razy, słyszało o Bonieckiem, czy Lemańskim. Nie ma najmniejszego problemu, aby w dowolnej części Polski znaleźć „księdza”, który będzie powtarzał podobne brednie marksistowskie, jakie powtarzają Boniecki z Lemańskim i takiej sytuacji w Kościele nie było nigdy. Marksizm i Kościół to byli odwieczni wrogowie, teraz znaczna część i to tej najwyższej hierarchii bardziej przypomina komisarzy ludowych niż kapłanów katolickich.

Skupiłem się na Polsce, bo na świecie wygląda to jeszcze gorzej, przypomnę, że w Niemczech „kobieta–ksiądz”, to żaden problem, natomiast w Kanadzie i innych postępowych częściach świata „księża” udzielali „ślubów” lesbijkom i „gejom”. Wreszcie sam, jeszcze urzędujący, papież wielokrotnie dał do zrozumienia, że marksiści to dzieci boże i w zasadzie niech sobie żyją jak chcą, czyli w ciężkim grzechu, wszak „tolerancja” to miłość bliźniego. Wszystkich opisanych i nie opisanych zjawisk nie da się nie zauważyć, ale jak zwykle da się zlekceważyć, tymczasem jedna z ludowych przepowiedni głosząca koniec świata, bezpośrednio odnośni się do przechyłu lewackiego. „Czarny papież” według tych podań ma być początkiem końca świata i chociaż tak daleko bym nie szedł, to początek końca Kościoła jest jak najbardziej realny. Oczywiście nie kolor skóry papieża jest tu początkiem końca, ale wdrażanie ideologii bezpłciowego i bezobjawowego człowieka, co kiedyś nazywano równością bezklasową. Media właśnie donoszą, że nadarza się odpowiednia okazja, ponoć obecny papież chce odejść, jak poprzedni, co znów pokazuje słabość, jakiej nie widziano w Kościele od wieków. Kościół nie ma praktycznie żadnych zdolności do obrony swojej pozycji, nie mówiąc o przejęciu rządów dusz, co doskonale pokazała „pandemia”. Marksiści już z nie tylko z Kościołem walczą, oni bardzo dobrze dogadują się z hierarchią i to nie skończy się nawróceniem marksistów, ale rozkładem Kościoła i osamotnieniem pojedynczych grup wiernych.

Kontrowersje.net