Zacznę od tego, co muszę napisać i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Ktokolwiek kiedykolwiek stał przed sądem RP III ten wie, że tam panuje sędzia i wykładnia, nie prawo. Parę dni temu pisałem, jak sędzia olał artykuł 492 k.p.k. i zrobił co mu się podobało, a jemu, poza ewentualnym wykluczeniem ze sprawy, nie można zrobić nic. Nie przyjmuje do wiadomości, że decyzja Prezydenta Andrzeja Dudy w państwie prawa jest do obrony. Niemal z odrazą czytałem wszystkie kazuistyczne wygibasy i przyglądałem się temu obłędowi w oczach panów prawników, którzy znaleźli w starych podręcznikach pasujące wykładnie i szyte na miarę doktryny.

 Zapamiętajcie sobie teoretycy prawa, że dopóki nie staniecie przed sądem, to możecie błądzić w podnietach kazuistycznych, ale co do zasady ma działać duch i litera prawa. Wykładnia i profesorskie „ekspertyzy” to najkrótsza definicja patologii „wymiaru sprawiedliwości”. Przed decyzją Prezydenta na 36 milionów Polaków, może 100 cwaniakom, którzy żyją z przerabiania „hejtera” na konia, przyszłoby do głowy, aby tę prostą treść: Art.139 Konstytucji RP „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu” interpretować jako możliwość ułaskawienia OSKARŻONEGO. Przypomnę jednym i drugim uświadomię, że w procesie karnym mamy do czynienia z trzema etapami: podejrzany, oskarżony, skazany. Mariusz Kamiński do czasu prawomocnego wyroku nie jest skazany, tylko oskarżony i co więcej zgodnie z art. 5 k.p.k. NIEWINNY.

Stan wiedzy prawnej wśród Polaków jest tak marny, że większość uznaje ułaskawienie za uniewinnienie, co jest wierutną bzdurą. Ułaskawienie to zniesienie kary, wina pozostaje udowodniona, o ile wyrok jest prawomocny. Jeśli do art. 139 konstytucji zastosować literę i ducha prawa, ułaskawienie oskarżonego staje się niedorzeczne. Fakt, że w treści artykułu nie ma odniesienia do prawomocnego wyroku nie upoważnia do nadinterpretacji. W art. 139 nie ma też mowy o podejrzanym, a zatem spokojnie znajdzie się profesor, który udowodni, że ułaskawić można też podejrzanych i to jeszcze nie koniec. Kto powiedział, czy napisał, że prezydent ma jakieś ograniczenia, co do aktu łaski? Nigdzie to nie jest zapisane, czyli teoretycznie można w Polsce pozamykać sądy, ponieważ na każdym etapie postępowania i to prokuratorskiego, Prezydent RP jednoosobowo może zdecydować o prawnym losie wszystkich obywateli. Dajmy sobie zatem spokój z wygłupami i cytując klasyka „nie idźmy tą drogą”. Przedstawiona opinia i mam nadzieje, że w odbiorze głos rozsądku, to głos człowieka, który naprawdę wie, co pisze. Przed sądem stawałem wielokrotnie i straciłbym szacunek dla samego siebie, gdybym dokonał innej oceny prawnej.

Zupełnie inaczej rzecz się ma od strony politycznej. Mariusza Kamińskiego skazał człowiek, który nigdy więcej nie powinien założyć togi, był to wyrok na polityczne zamówienie i wiadomo od jakich „polityków”. Oni wcześniej do siebie mówili „towarzysze”, teraz mówią „kierowniku”. W dwóch innych postępowaniach sądy uniewinniły Mariusza Kamińskiego, co więcej skazały, jeszcze nie prawomocnie, uczestników tak zwanej „afery gruntowej”. Sprawa Mariusza Kamińskiego definiuje patologię wymiaru sprawiedliwości w pigułce. Sędzia karierowicz, polityczna sitwa z korzeniami esbeckimi i ich ofiara – uczciwy do bólu człowiek, osądzony za ściganie złodziei. Bezmiar tej zgnilizny jest olbrzymi i dzień w dzień komuś jakiś zbój w todze sędziego lub prokuratora łamie życie. Takiego stanu rzeczy mają dość prawie wszyscy, wyłączając przestępców i żyjących z przestępstw, ale ile można gadać, w końcu trzeba zacząć robić. „Opcja zero” to jedna i chyba jedyna recepta na oczyszczenie sądów i dlatego przy całej krytyce prawnej, uważam, że taki ruch był politycznie niezbędny. Nie wierzę też, że Andrzej Duda nie konsultował swojej decyzji z Kaczyńskim, nawet jestem pewien, że to był patent Jarka. I dzięki temu jednym ruchem Kaczor dał kilka matów.
Mariusz Kamiński jest jak Macierewicz, od samego nazwiska robi się porządek. Problem tkwił w tym, że Kamiński z wyrokiem był doskonałym celem i alibi dla sitwy sędziowskiej. Mówiąc krótko mafia mogła i już zaczęła szantażować apelacją, przecież dokładnie temu służyła prowokacja z przeniesieniem „sędziego” Łączewskiego do sądu apelacyjnego, który miał rozstrzygać odwołanie Kamińskiego. Czy nie dało się w takim razie postawić na urzędzie innego ministra? Dało się, tylko kto rozsądny i poważny negocjuje z terrorystami? Kaczyński ostentacyjne wsadził na ministerialne stolce: Macierewicza, Kamińskiego i Ziobrę, których zgniły „wymiar sprawiedliwości” nienawidzi i tępi ze wszystkich sił. By pozbyć się szantażu, Kaczyński z Dudą uderzyli drugi raz i pokazali całemu czerwonemu towarzystwu, że żarty się skończyły – nadchodzi opcja zero. To nie wszystkie złe wiadomości dla wrogów prawa i sprawiedliwości. Postawię dużą kasę, że z Trybunałem Konstytucyjnym, służbami i TVP będzie dokładnie tak samo. Żadnej dyplomacji, ale nahaj i nahajem. Z doświadczenia wiem, że wobec tego „środowiska” nic innego nie działa. Miałem takiego jednego na sali sadowej przed sobą i nadal mam, chociaż ostatnio podwija ogon i się nie zjawia – wezwany prawidłowo.

Jakakolwiek oznaka słabości wobec towarzyszy kończy się natychmiastowym ciosem w potylicę, sprzedanym zza węgła. Nie da się przeprowadzić oczyszczenia komunistycznej stajni bez takich spektakularnych pokazów siły. Wczoraj w kilku słowach napisałem, że ułaskawienie Mariusza Kamińskiego to jest temat szekspirowski. W życiu tak się nie zdarza, żeby sprawiedliwość wygrała z prawem, jednak tym razem się zdarzyło. Konkludując. Prawna obrona decyzji Prezydenta Andrzeja Dudy jest kompletnym nieporozumieniem prowadzącym do najbardziej niepożądanych zjawisk w wymiarze sprawiedliwości, ale paradoksalnie aspekt polityczny tej sprawy daje podwaliny pod normalność. Brzmią te słowa nieco cudacznie i zgrzyta pod każdą czcionką, jednak taka jest właśnie istota paradoksu. Warto podjąć odważną decyzję polityczną, nawet kosztem absurdu prawnego, żeby doprowadzić do porządku społecznego, prawnego i konstytucyjnego. Oczywiście cała nadzieja o kant tyłka się rozbije, jeśli PiS nie pójdzie za ciosem, tylko się zatrzyma na gierkach kazuistycznych, nie radzę jednak tego robić, bo to granica, za którą się nie wybacza.

Matka Kurka/kontrowersje.net